Kto był rywalem LKS-u?
Jarota Jarocin to siedemnasty zespół Artbud IV Ligi, a więc sąsiad LKS-u w tabeli. Zespół prowadzony przez Pawła Krysia jak do tej pory zgromadził na swoim koncie osiem punktów, które dały mu dwa zwycięstwa, dwa remisy i aż dziesięć porażek. Jasne więc było, że dla obu ekip będzie to mecz o “sześć punktów”.
Skład LKS-u
LKS przyjechał dziś do Jarocina mocno zdziesiątkowany bowiem kadra zespołu Macieja Dolaty liczyła zaledwie piętnastu zawodników. W porównaniu do meczu z Obrą Kościan za kartki musieli pauzować Karol Latusek i Ibuki Aono. W ich miejsce od pierwszej minuty wybiegli Jakub Kieliba i Wojciech Kidoń.
I połowa. LKS częściej przy piłce, Jarota ma lepsze okazje
Od samego początku spotkania częściej przy piłce znajdował się LKS. Nie potrafił jednak tego przekuć na żadne satysfakcjonujące sytuacje. Ciekawe okazje miała za to Jarota. Już w 5. minucie gry gospodarze mogli wyjść na prowadzenie. Marcel Maćkowiak wystawił piłkę Mikołajowi Kowalskiemu. Ten uderzył na bramkę, ale zabrakło nieco dokładności w jego uderzeniu. Na pierwszy celny strzał musieliśmy czekać do siedemnastej minuty gry. Oddał go także zawodnik Jaroty - Paweł Skórski, ale z jego obroną problemów nie miał Kacper Dziuba. Goście z Gołuchowa pierwszą poważną sytuację mieli dziesięć minut później. Na na dalszy słupek z rzutu wolnego dośrodkowywał Michał Grzesiek. Tam akcję zamykał Kamil Ziółkowski, ale jego strzał głową był minimalnie niecelny. Od tego momentu podopieczni trenera Dolaty coraz częściej mieli swoje okazje, ale pierwszy strzał oddali dopiero na dziesięć minut przed przerwą. Po rzucie rożnym uderzenie głową oddał Marcin Wandzel, ale skutecznie w bramce interweniował Mikołaj Marciniak. Tuż przed przerwą obie ekipy miały po jeszcze jednej sytuacji. Najpierw LKS po dośrodkowaniu w pole karne Kacpra Czajki reklamował zagranie w szesnastce przez Krzysztofa Matuszaka, ale sędzia nie przychylił się do prośby przyjezdnych. W odpowiedzi niezłą akcją popisał się Kowalski, który przedryblował Mikołaja Wybornego, ale w polu karnym zabrakło kogokolwiek z Jaroty, kto mógłby zamknąć tę sytuację i po pierwszych czterdziestu pięciu minutach mieliśmy bezbramkowy remis.
II połowa. Jarota otwiera wynik, LKS szybko odpowiada
W drugą część gry lepiej znów weszli goście i mieli kilka okazji. Najlepszą zmarnował w 50. minucie Kacper Zmyślony, który mimo że miał odkrytą sporą część bramki Mikołaja Marciniaka, to jednak pomylił się w taki sposób, że uderzył niecelnie. Sześć minut później przy dośrodkowaniu z prawej strony Kacper Dziuba faulował Marcela Maćkowiak, uderzając go rękawicą w głowę, co oczywiście skutkowało rzutem karnym dla Jaroty. Ten pewnie wykorzystał Łukasz Tomczak, czym dał prowadzenie gospodarzom. Radość JKS-u nie trwała jednak długo, bowiem zaledwie sto osiemdziesiąt sekund. W 61. minucie bezpośrednio z rzutu wolnego piłkę do siatki skierował Kacper Czajka.
II połowa. LKS obejmuje prowadzenie po kontrowersyjnej jedenastce
Pobudzony bramką zespół gości mógł szybko mógł objąć prowadzenie. Błąd popełnił Krzysztof Matuszak i dobrą sytuację miał ponownie Zmyślony, ale świetnie interweniował Mikołaj Marciniak. Dziesięć minut później LKS miał rzut karny. Jedenastka ta wzbudziła sporo kontrowersji z perspektywy Jaroty, bowiem została ona odgwizdana po zagraniu ręką Krzysztofa Matuszaka. Kapitan JKS-u zarzekał się, że został trafiony w brzuch, ale jego protesty nic nie dały mieliśmy i drugi dziś rzut karny. Drugi wykorzystany, bowiem Marciniaka pokonał Filip Morkowski.
II połowa. Legenda daje punkt Jarocie
Jarota oczywiście rzuciła się do odrabiania strat i już trzy minuty po golu dla ekipy z Gołuchowa miała niezłą okazję. Uderzenie z rzutu wolnego Nikodem Roguszczaka został jednak wybite na rzut rożny, a z tego stałego fragmentu niewiele wyniknęło. Gospodarze próbowali zagrozić gościom m.in. poprzez dalekie rzuty z autu w wykonaniu Tomasza Pilarczyka, ale nie mogli znaleźć drogi do bramki Dziuby. Z kolei podopieczni trenera Dolaty mogli zamknąć mecz. W pierwszej doliczonej minucie znów strzał Zmyślonego obronił Marciniak. Niewykorzystane okazje się mszczą i chwilę później mieliśmy remis. Kapitalnym strzałem z dystansu popisał się bowiem Jacek Pacyński. Legenda Jaroty dzięki temu dała swojemu zespołowi pierwszy od siedmiu tygodni punkt. Derby Jaroty z LKS-em pozostały więc bez rozstrzygnięcia, bowiem ten remis nie pasuje do końca żadnej ze stron.
Jarota Jarocin - LKS Gołuchów 2:2 (0:0)
Bramki:
58’ 1:0 Łukasz Tomczak (rzut karny)
61’ 1:1 Kacper Czajka
74’ 1:2 Filip Morkowski (rzut karny)
90’ + 2 2:2 Jacek Pacyński
Składy w spotkaniu Jarota Jarocin - LKS Gołuchów
Strzały celne: 3 - 5
Rzuty rożne: 1 - 3
Rzuty wolne: 23 - 23
Faule: 18 - 19
Zagrania ręką: 1 - 3
Spalone: 5 - 2
Żółte kartki: 1 - 5
Czerwone kartki: 0 - 0
Powiedzieli po meczu
Paweł Kryś, trener Jaroty Jarocin
Ze względu na to, jak ułożyło się to spotkanie cieszymy się z punktu. Dobrze rozpoczęliśmy drugą połowę i szkoda, że tak szybko straciliśmy wyrównującą bramkę. Mam spore wątpliwości, czy ekipie z Gołuchowa należał się rzut karny, ale cieszę się z tego, że przez cały czas dążyliśmy do wyrównania i w końcu to nam się udało. Jest pewien niedosyt, ale lepiej zostać z punktem niż bez niczego. Przy naszej sytuacji nie jest to wiele, ale zawsze coś. Najważniejsze jest to, że LKS nam nie uciekł w tabeli, a dodatkowo mam nadzieję, że będzie to duży bodziec dla naszego bardzo młodego zespołu. Ostatnie dwie kolejki nie będą łatwe. Zwłaszcza myślę tu o naszym najbliższym meczu z Piastem Kobylnicą. Jest to zespół nieobliczalny, ma bardzo różne wyniki, ale jednocześnie gromadzi sporo punktów. My jednak będziemy pracować w tygodniu i zrobimy wszystko by wrócić z kompletem punktów do Jarocina.
Maciej Dolata, trener LKS Gołuchów
Ten punkt nas w żaden sposób nie zadowala. Chcieliśmy podobnie, jak Jarota wygrać to spotkanie, jednak to było wszystko na co nas dzisiaj było stać, jeśli chodzi o grę ofensywną. Myślę jednak, że kibice, zwłaszcza ci z Jarocina, mogą być zadowoleni z tego co dziś się działo na boisku, bo zobaczyli naprawdę dobre zawody. Od kilku tygodni trenujemy stałe fragmenty gry i to przynosi efekty, bo po raz kolejny zdobywamy z nich gole. Mały niedosyt jednak zostaje, bo jest to tylko remis, ale myślę, że fachowcy tak właśnie oceniliby dzisiejsze spotkanie, bo obie ekipy miały swoje sytuacje. Mieliśmy cel, by w ostatnich pięciu meczach zdobyć piętnaście punktów. Piłka jednak jest okrutna i pokazuje wszelkie braki - w naszym przypadku zwłaszcza te braki kadrowe, z którymi borykamy się praktycznie co sezon, co pokazuje nasza dzisiejsza ławka, gdzie mieliśmy dwóch zdrowych zawodników. Jeśli jednak w najbliższych dwóch meczach nie zdobędziemy co najmniej czterech punktów, to nasz los w IV lidze. Zimą może być ciężko pozyskać nowych graczy, a już pierwsi piłkarze zapowiadają swoje odejścia. Jeśli jednak teraz się nie utrzymamy, to piłka w Gołuchowie może się po prostu skończyć, bo utrzymać się w V lidze będzie dużo trudniej niż w czwartej. Dlatego też musimy zrobić wszystko, żeby w tych dwóch ostatnich meczach w tym roku zdobyć jak najwięcej punktów. Nie będzie to łatwe, ale broni nie złożymy.
Krzysztof Matuszak, kapitan Jaroty Jarocin
Każda z drużyn miała dziś tylko jeden cel - zdobyć trzy punkty. To sprawiało, że ta gra nie była dziś zbyt płynna i bardzo nerwowa. Nerwy w naszym przypadku będą jednak do końca, bo stawka kolejnych spotkań będzie bardzo wysoka. Mamy bardzo młody skład i taka presja na tych młodych chłopakach sprawia, że nie wszystko wygląda tak, jak byśmy tego chcieli. Mamy jednak zdecydowanie większe aspiracji i możliwości aniżeli pokazuje to tabela.
Kontrowersje związane z rzutami karnymi
W trakcie dzisiejszego spotkania arbiter Szymon Erenc podyktował dwa rzuty karne. Oba z perspektywy poszkodowanych zespołów były bardzo kontrowersyjne, do czego odnosili się w rozmowach pomeczowych Krzysztof Matuszak i Maciej Dolata
Rzadko wypowiadam się o pracy sędziów, jednak dziś uważam, że sędzia był jednym ze słabszych aktorów tego widowiska. Jeśli chodzi o rzut karny dla nas, to był on bardzo podobny do tego z meczu Polski z Argentyną na ostatnich Mistrzostwach Świata, bo kontakt między naszym zawodnikiem, a bramkarzem gości na pewno był. Natomiast jedenastka dla Gołuchowa to jest dla mnie skandal. Ja rozumiem, że chcemy odmładzać kadrę sędziowską, ale my poświęcamy zdrowie i własny czas na to by radować kibiców. Nie może zatem dziać się taka sytuacja, że ktoś przychodzi na półtorej godziny i psuje widowisko w taki sposób. Dostałem piłką w brzuch, a boczny sędzia, który stoi na wprost tej sytuacji, widzi to i nie reaguje. Mimo trzydziestu lat gry w piłkę dawno czegoś takiego nie widziałem. Każda ze stron upierać się będzie przy swoim - mówił Krzysztof Matuszak
Nieco inną perspektywę na te dwie sytuacje miał Maciej Dolata
Dwa tygodnie temu w Ostrowie podczas meczu z Ostrovią mieliśmy bardzo podobną sytuację, jak dziś przy rzucie karnym dla Jaroty. Wówczas Kamil Ziółkowski padł na murawę po kontakcie z bramkarzem i obserwator po meczu stwierdził, że sędzia powinien dla nas podytkowć rzut karny, czego nie zrobił. Dzisiaj sytuacja była podobna i w opinii mojego bramkarza powinno być tak samo. Jeśli chodzi o karnego dla nas, to uważam, że sędziemu łatwiej byłoby podjąć decyzję przy zagraniu Krzysztofa Matuszaka z pierwszej połowy, gdzie rzeczywiście piłka trafiła go w rękę i miał poszerzony obrys ciała. Przy sytuacji z drugiej części gry ciężko jest mi się wypowiadać, bo po prostu byłem za daleko i nie widziałem tego dokładnie. Kontrowersji trochę jednak, było i to mimo sędziego, który najczęściej gwiżdże w trzeciej lidze. Myślę jednak, że gwizdał równo i nie wypaczył wyniku tego spotkania - podsumowuje szkoleniowiec LKS-u.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.