Z Karoliny Jasiak z gminy Gizałki dumni są najbliżsi i znajomi. Dumni możemy być również my! I pani Ala. I ona sama też może być z siebie dumna. W końcu podarowała komuś nowe życie.
Był 10 kwietnia 2016 roku. W Choczu trwał dzień dawcy szpiku – zainspirowany historiami trzech dzielnych kobiet. Nastolatek – Wiktorii i Klaudii - które zmagały się z ostrymi odmianami białaczki i Alicji Jercha – sołtyski wsi Niniew, którą choroba ostatecznie pokonała. Ale to ona jak nikt rozumiała jak ważne jest zachęcenie mieszkańców do rejestracji w bazie potencjalnych dawców. – Alicja była moją koleżanką, razem pracowaliśmy… - mówi Karolina Jasiak z miejscowości Obory w gminie Gizałki. Dlatego razem z innymi znajomymi wybrała się do Chocza i zarejestrowała jako potencjalny dawca.
Mijały miesiące, życie toczyło się normalnym torem. Do czasu, kiedy w lipcowy dzień odezwał się dzwonek telefonu komórkowego. – Jakiś dziwny, nieznany numer. Nie odebrałam – opowiada pani Karolina. Po chwili sms z prośbą o pilny kontakt. To fundacja DKMS, w której wiosną dwa lata wcześniej zarejestrowała się jako potencjalny dawca szpiku. – Już wiedziałam, o co chodzi. Ugięły mi się nogi…Wytypowano ją jako dawcę.
W domu - mąż Roman - po ślubie 10 lat - i dwie ukochane córeczki – Laura i Konstancja. – Chodzą do szkoły w Gizałkach. Jedna do pierwszej, druga do piątej klasy – mówi dumna mama. Ale najbliżsi z dużym dystansem podeszli do wiadomości, jaką miała dla nich. – Mąż był na początku przeciwny. Dzieci też. Po prostu się bali, ale tłumaczyłam, że mogę przecież komuś pomóc. Zgodzili się. W pracy nic nie mówiła. - Dopiero po badaniach, które musiałam jeszcze przejść…
Osoba, do której miał trafić szpik od pani Karoliny, przez pewien czas nie była zdolna do przeszczepu. Stało się to dopiero kilkanaście dni temu. – Były obawy, trochę strachu. Ale decyzja była podjęta. Jak teraz mogłam odmówić osobie, która czeka? U pani Karoliny komórki macierzyste pobrano z krwi obwodowej. - Trwało to pięć godzin, bólu nie ma, nie ma się czego obawiać. Tylko ruszać się nie można – opowiada pani Karolina. A później. Później już tylko jedno: radość. – Szpik poleciał daleko, za granicę, dla dorosłej kobiety. Takie otrzymałam informacje – mówi nasz bohaterka. Po kilku miesiącach otrzyma wiadomość o stanie pacjenta, któremu pomogła. – Przez kolejne dwa lata jestem zarejestrowana tylko dla tej osoby, gdyby była konieczność ponownego przeszczepu – mówi. Ale… po kilku latach może dowie się, kim jest ta – której podarował życie. - To będzie wielkie przeżycie.