Dziecko zostaje w rodzinie z gminy Pleszew

Opublikowano:
Autor:

Dziecko zostaje w rodzinie z gminy Pleszew - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Pleszewski sąd rejonowy wydział ds. rodzinnych i nieletnich zadecydował, że czteromiesięczny chłopiec urodzony w Kaliszu zostanie u rodziny z gminy Pleszew. Małżeństwo T. nadal będzie sprawowało pieczę zastępczą. Katarzyna i Mirosław Niełacni (na zdjęciu), mimo że wychowują już dwóch braci chłopca, nie mogą zabrać go do swojego domu.

Historię tę opisywaliśmy przed tygodniem w artykule pt. "Walczą o dziecko". Przypomnijmy. Maluch przyszedł na świat 6 grudnia 2014 roku. Matka zrzekła się praw do niego jeszcze przed porodem, co zgłosiła do ośrodka adopcyjnego w Kaliszu. Kilka lat wcześniej Katarzyna i Mirosław Niełacni z Ostrzeszowa adoptowali dwóch starszych braci chłopczyka, a później jeszcze niespokrewnioną z nimi dziewczynkę. Jak opowiadali "Życiu Pleszewa", po urodzeniu się kolejnego dziecka w rodzinie, z której pochodzą ich synowie, otrzymali telefon z tą informacją z ośrodka adopcyjnego w Kaliszu. - 10 grudnia z panią dyrektor byliśmy u dziecka - mówili "Życiu Pleszewa". Niełacni zdecydowali się, że adoptują chłopca, któremu dali imię Adaś. Małżeństwo zapewniało, że dziecko chcieli odwiedzić ponownie, jednak nagle nie otrzymali na to zgody dyrektorki ośrodka. - Bo nie miała czasu - mówili. Niełacni, jak opowiadają, chcieli się spotkać z dyrektorką 12 grudnia 2014. - Powiedziała, że jest na wyjeździe służbowym. Z kolei 15 grudnia pani dyrektor chciała, żebyśmy podpisali rezygnację, bo dziecko bierze ktoś z rodziny. Wiedzieliśmy, że ci państwo (rodzice biologiczni - przyp.red.) mają dorosłe dzieci, że może to siostra, czy brat. (…) Nie podpisaliśmy, a pani dyrektor powiedziała, że nie ma czasu napisać wniosku do sądu, bo jedzie do domu dziecka, gdzie jeszcze pracowała. (…) Wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta i dzwoniliśmy do niej. Odebrała pracownica i powiedziała, że nie ma pani dyrektor - opowiadali. Zdecydowali się jednak wrócić tego dnia do ośrodka i prosili o złożenie wniosku do sądu o przysposobienie Adasia. Do Kalisza wrócili 16 grudnia. Dyrektor czekała na nich z przygotowanym wnioskiem. Z kolei 17 grudnia odbyła się rozprawa w kaliskim sądzie, o której Niełacni nie wiedzieli. Okazało się, że Adaś trafił do rodziny spod Pleszewa. - Później pani dyrektor mówiła, że złożyła dokumenty 16 grudnia w sądzie na ul. Asnyka. I mamy czekać na odpowiedź sądu. (…) Tej odpowiedzi nie byłoby do dzisiaj. A dlaczego? Bo myśmy nie byli stroną w tym postępowaniu - wyjaśniała nam Katarzyna Niełacna. O tym dowiedzieli się jednak dopiero w dniu wydania chłopca rodzinie spod Pleszewa. Napisali zażalenie do sądu. Okazało się, że ich wniosek z pismem Ośrodka Adopcyjnego TPD w Kaliszu wpłynął do sądu 16 grudnia. Został złożony w Biurze Podawczym przy ul. A. Asnyka. Wniosek ten zarejestrowano dopiero dzień później, 17 grudnia. Okazało się, że to pracownica sądu zbyt późno wniosek przekazała do rejestracji.

Pierwsza rozprawa o ustanowienie pieczy zastępczej nad urodzonym w Kaliszu 4-miesięcznym Mikołajem - takie imię chłopcu dało małżeństwo T. - odbyła się 31 marca. Rodzina Niełacnych miała nadzieję, że zapadnie decyzja i chłopca zabiorą do swojego domu. Wcześniej wszyscy, zarówno Niełacni, jak i małżeństwo T., musieli udać się do Konina na badania psychologiczne. Niestety, do dnia posiedzenia sądu nie dotarła żadna opinia z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Koninie. W sprawę włączyła się również Prokuratura Rejonowa w Pleszewie. W sprawę zaangażował się Rzecznik Praw Dziecka i Fundacja „Zerwane więzi”.

Druga rozprawa odbyła się wczoraj, 13 kwietnia. Trwała od 12.00 do 18.20. Opinie, jakie dostarczono do sądu z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Koninie były na korzyść Niełacnych. Dlatego przez wiele godzin przesłuchiwani byli zarówno psychologowie z tej placówki, jak i strony postępowania oraz rodzice biologiczni. Obecne prawo mówi też, że dziecko powinno trafić do tej rodziny, która adoptowała wcześniej dzieci od tych samych rodziców biologicznych. Mirosław i Katarzyna Niełacni nie kryją żalu z powodu decyzji, jaką wydał pleszewski sąd. - Decyzja rodziców biologicznych jest najważniejsza - mówi zaraz po ogłoszeniu decyzji Mirosław Niełacny. Rodzice ci uznali, że ich syn ma trafić do rodziny T. - Myśleliśmy, że względy, iż rodzeństwo będzie się razem wychowywać ma jakieś znaczenie, ale widać, że nie. Ciągle zjawisko nielegalnej adopcji w Polsce będzie występowało cały czas. (…) Rodzice biologiczni zarzucili nam, że zdenerwowali się na media, że my media im wysyłaliśmy i dlatego są nam nieprzychylni - opowiadał Mirosław Niełacny. Uważa, że jeśli nawet się odwołają od tej decyzji, to i tak sąd jej nie zmieni. - Nie ma szans na adopcję jeżeli rodzice biologiczni nie wyrażą zgody, że to my możemy zaadoptować dziecko - mówi Katarzyna Niełacna. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE