reklama

Ludzie wielkich czynów i serc. W Dobrzycy zorganizowano piękną akcję pomocową dla uchodźców

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Ludzie wielkich czynów i serc. W Dobrzycy zorganizowano piękną akcję pomocową dla uchodźców - Zdjęcie główne

W tej historii każdy – a imię ich legion – pokazał wielkie serce. W Dobrzycy, która sama nie zdążyła otrząsnąć się jeszcze po potężnych zniszczeniach przez wichury – zorganizowano wielką akcję pomocową dla uchodźców z Ukrainy, którzy uciekli przed koszmarem wojny. Od lewej: Kinga Jaroszewska, Tadeusz Pawlak, Halina Olejniczak, Radosław Pawlaczyk, Wadim oraz Renata Berlińska

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW tej historii każdy – a imię ich legion – pokazał wielkie serce. W Dobrzycy, która sama nie zdążyła otrząsnąć się jeszcze po potężnych zniszczeniach przez wichury – zorganizowano wielką akcję pomocową dla uchodźców z Ukrainy, którzy uciekli przed koszmarem wojny. Zaczęło się od pana Tadeusza, który uruchomił lawinę. Pomagali pracownicy tutejszego Muzeum Ziemiaństwa, pomagali sami mieszkańcy, pracownicy gminy oraz szkoła – z Wadimem, uczniem czwartej klasy na czele, który pełnił rolę tłumacza.
reklama

Historia, którą prezentujemy poniżej, jest jedną z tych, które przywracają wiarę w ludzi. Mieszkańcy Dobrzycy – gminy, która wciąż „zbiera się” dopiero po ogromie zniszczeń spowodowanych przez wichury – zaangażowali się w ogromną pomoc na rzecz uchodźców z Ukrainy, których z każdym dniem – w wyniku koszmaru wojny – przybywa… 

Początek

Wszystko zaczęło się od pana Tadeusza, ochroniarza z Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy, który na co dzień pracuje w Banku Spółdzielczym w Jarocinie.

– Do banku przyszedł mężczyzna, Ukrainiec, który szukał sposobu, by wymienić swoje pieniądze. Wiadomo, że dziś, w związku z wojną te pieniądze są praktycznie nic nie warte, pomogliśmy mu jednak spontanicznie własną gotówką. Uznaliśmy jednak, że nie można zostawić tych ludzi bez dalszej pomocy. Ten mężczyzna przebywał wówczas w ośrodku dla uchodźców w Żerkowie, wziąłem od niego numer telefonu mówiąc, że być może uda się pomóc jakoś bardziej. Od samego początku skruszył bowiem moje serce – opowiada Tadeusz Pawlak.

reklama

Mężczyzna zadzwonił wówczas do Katarzyny Kaczor, księgowej z Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy, opowiadając całą historię. Ta z kolei powiadomiła szybko o sprawie dyrektora placówki, Wiesława Kaczmarka, który z kolei od razu wyraził zgodę, by przewieźć wspomnianą rodzinę do muzealnego hotelu.

– Mieliśmy akurat wolne pokoje, zdecydowaliśmy, że do czasu uzyskania docelowej pomocy – mogą przebywać u nas – opowiada dyrektor Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy. 

Pierwszy uśmiech

Rodzina z Ukrainy, wciąż mocno wystraszona w wyniku traumatycznych przeżyć ze swojej ojczyzny, wsiadła więc na drugi dzień do samochodu pana Tadeusza, który przetransportował ich do Dobrzycy.

– Przeżywali tę sytuację mocno, próbowaliśmy rozmawiać trochę po rosyjsku, w samochodzie głowa rodziny opowiadała mi, jak musieli uciekać ze swojego domu, de facto porzucić z dnia na dzień swoje gospodarstwo z owcami, krowami, końmi. Opowiadał, jak wielki żal i trwogę czuli z powodu napaści Rosjan… – relacjonuje pan Tadeusz.

reklama

Jak dodaje, pierwszy, nieśmiały uśmiech na twarzach uchodźców pojawił się dopiero w momencie, gdy usłyszeli głos Wadima – ich rodaka, który na co dzień jest… uczniem klasy czwartej Szkoły Podstawowej z Dobrzycy. Chłopiec od lat żyje wraz z rodziną w Dobrzycy, mówi bardzo płynnie po polsku.

- Wadim to bohater naszej szkoły – mówi z uśmiechem Renata Berlińska, wicedyrektor dobrzyckiej podstawówki.

Chłopiec stał się więc tłumaczem – pomagając we wzajemnej komunikacji.

– Transportując do nas rodzinę zastanawialiśmy się, jak się porozumieć odnośnie szczegółów. Pan dyrektor Zenon Lisiak zaproponował właśnie Wadima – opowiada nam Kinga Jaroszewska z Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy. 

reklama

Zorganizowana pomoc

Jak dodaje kobieta, już od momentu samego przyjazdu uchodźców do muzealnego hotelu – w całej gminie ruszyła prawdziwa lawina pomocy - a mieszkańcy pokazali wielkie serca.

- Ta pomoc była naprawdę na wielu płaszczyznach i płynęła od wielu osób. Fantastycznie zareagowała gmina – dosłownie w 15 minut po informacji, że trafi do  nas rodzina, dostaliśmy informację zwrotną odnośnie formalności itd. – opowiada pani Kinga.

Radosław Pawlaczyk, koordynator ds. uchodźców w gminie Dobrzyca przyznaje, że wspomniana rodzina była jedną z pierwszych, które trafiły do ich samorządu.

– Obecnie mamy na naszym terenie 43 osoby z Ukrainy, mamy już jednak sygnały o kolejnych, które mogą do nas trafić – w dużej mierze będą to m.in. dzieci ukraińskich pracowników firm na naszym terenie – opowiada.

Z uznaniem mówi o mieszkańcach, którzy nieustannie przynoszą potrzebne rzeczy do gminnego magazynu przy ul. Parkowej.

– Rzeczy, które przynoszą mieszkańcy z jednej strony trafiają do centralnego magazynu w Pleszewie, z drugiej zabezpieczane są też dla rodzin, które już są na terenie naszej gminy – mówi Radosław Pawlaczyk.

A dość wspomnieć, że darów jest ogrom – tylko w miniony piątek strażacy wywieźli osiem wielkich palet do centralnego punktu – PK w Pleszewie!

Wielkie serca mieszkańców

Gdy informacja o rodzinie z Ukrainy rozniosła się po miejscowości – ruszyła masowa pomoc.

– Dobrzyczanie tak szybko i tak sprawnie się skrzyknęli, że momentalnie zapewnili wszystkie niezbędne rzeczy dla tej rodziny. Odruch serca był niesamowity – opowiada z uznaniem pani Kinga.

Potwierdza nam to sołtys Dobrzycy, która sama często wspomnianą rodzinę odwiedza.

– Są tak mili i tak serdeczni, że za każdym razem proponują mi „czaj”, gdy do nich zachodzę – opowiada z uśmiechem Halina Olejniczak, sołtys Dobrzycy.

I dodaje:

Są naprawdę ogromnie wdzięczni za to, co ich spotkało u nas.

Praca

Równolegle – zaczęły się poszukiwania pracy dla kobiety i mężczyzny, którzy trafili do nas z trójką dzieci.

– Ten mężczyzna od samego początku, gdy tylko do nas trafił, chciał pracować, pomagać – choćby grabić liście. Nie chciał być „bezczynny” – opowiada dyrektor Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy.

– To bardzo honorowy człowiek, nie chce czuć, że jest na czyimś utrzymaniu, chce pracować – potwierdza również pan Tadeusz, który także jest cały czas w kontakcie ze wspomnianą rodziną. Tutaj również – działania były szybkie i sprawne.

– Spotkaliśmy się z bardzo pozytywną i szybką reakcją pracowników Powiatowego Urzędu Pracy w Pleszewie, duże uznanie należy się pani Marzenie Kuberce. Pojawiła się m.in. możliwość pracy dla pani, która kiedyś – jak opowiadała – pracowała jako opiekunka w Polsce i Niemczech. Zaangażowali się też inni - opowiada dyrektor.

– Dla tej rodziny jest to bardzo trudny czas, ci ludzie muszą dopiero odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości – dodaje pani Kinga.

Pomoc rodzinie na Ukrainie

Jak dodaje ponadto dyrektor muzeum, w międzyczasie pomagano też głowie ukraińskiej rodziny w akcji pomocowej dla osób, które na Ukrainie pozostały.

– Problemem była m.in. próba przesłania im pieniędzy – mężczyzna chciał wysłać je swoim dzieciom z pierwszego małżeństwa, które tam pozostały, a które z powodu odległości od granicy nie zdążyły do tej pory wyjechać – opowiada Wiesław Kaczmarek.

Z powodu obecnej sytuacji żaden z kantorów nie chciał wymieniać pieniędzy na hrywny, choć pracownicy muzeum dzwonili niemal wszędzie.

Ostatecznie udało nam się trafić do jednego z kantorów w Ostrowie Wlkp., tam – tylko z powodu dobrego serca właściciela – udało się sprawę jakoś załatwić. Następnie rozpoczęły się formalności w banku, by spróbować przelać te pieniądze. Sytuacja jak wiadomo jest trudna ponieważ tam banki i bankomaty nie działają już „normalnie” - jak u nas. Ostatecznie jednak udało się załatwić formalności i jesteśmy dobrej myśli, że te pieniądze już trafiły albo trafią wkrótce do syna tego pana – dodaje pani Kinga.

W międzyczasie udało się jednak sprowadzić do Polski kolejną osobę z rodziny – brata żony.

Sytuacja na granicy

- Warto przy okazji zaznaczyć i podkreślić, jak dobrze jest zorganizowana pomoc na granicach – zaznacza pani Kinga, której mąż jeździ tam – by pomagać.

– Nie ma problemów, by dodzwonić się do punktów recepcyjnych, sprawnie idą wszystkie procedury, współpraca wolontariuszy ze strażą graniczną. Osoby, które chcą pomóc w transporcie mają przydzielane numery, po spisaniu przez policję – by było bezpiecznie – można ruszać z daną rodziną w drogę. Wszystko jest naprawdę dobrze zorganizowane – podkreśla kobieta.

Są już jak rodzina

Ukraińska rodzina – choć jest dopiero od niedawna w Dobrzycy – traktowana jest już przez wszystkich jak starzy, dobrzy przyjaciele.

Jak zaznaczają wszyscy, który zaangażowali się w pomoc – tu nawet nie chodzi o ten jeden, konkretny przypadek.

– Myślę, że to dobra ścieżka do pokazania, że można – opowiada dyrektor muzeum.

Jak zaznacają ludzie, w tej historii - nie widziano problemów, ale szukano z zaangażowaniem wszelkich możliwości.

– To naprawdę budujące, bo podczas całej tej sytuacji – nikt nikogo nie odprawił z „kwitkiem”. Nie widziano problemów, szukano za to możliwości – dodaje pani Kinga.

Postawa pracowników muzeum i mieszkańców jest naprawdę godna uznania.

– Każdy dołożył coś od siebie. I ostatecznie powstało coś dobrego – dodaje na koniec także z uznaniem Radosław Pawlaczyk, koordynator ds. uchodźców w gminie Dobrzyca.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama