Wśród sztandarowych zadań wymienia remonty w placówkach szkolnych i oczywiście ogromną modernizację szpitala. Nie zapomina też o - tak ważnej dla mieszkańców kwestii - naprawy i budowy dróg. Wspomina też trudny czas dla nas wszystkich - czyli okres pandemii koronawirusa. I opisuje, jak sobie samorząd powiatu z tym poradził. Podkreśla jednocześnie, że wielka polityka jest na przysłowiowej górze. - My, tutaj na dole – jesteśmy od roboty - mówi Maciej Wasielewski. Zdradza też plany na najbliższe lata.
Rozmowa z Maciejem Wasielewskim - starostą pleszewskim
Jak ocenia pan mijające 5 lat kadencji?To była kadencja dobra dla powiatu pleszewskiego. Udało nam się zrealizować bardzo dużo inwestycji. Jestem przekonany, że wszystkie szanse wykorzystaliśmy najlepiej, jak mogliśmy. Niczego nie zaprzepaściliśmy, nie zmarnowaliśmy.
Jest pan z czegoś zadowolony szczególnie?
Jesteśmy powiatem, który w ostatnim czasie zainwestował najwięcej w szkolnictwo ponadpodstawowe. Nie słyszałem, żeby sąsiednie powiaty przeznaczały tak duże środki na szkoły. Chcemy, żeby nasze dzieciaki zostawały u nas. Na technikum przy Zielonej w Pleszewie w poprzednim roku wydaliśmy ogromne pieniądze, zabezpieczone są już kolejne. Podobnie Zespół Szkół Usługowo-Gospodarczych w Pleszewie. To są stare budynki, więc wymagają niemałych nakładów. Centrum Kształcenia Zawodowego chcieliśmy remontować, stwierdziliśmy jednak, że nie ma sensu i że postawimy obiekt go od nowa. Cieszę się, że jako samorząd jesteśmy zgodni, żeby przeznaczać środki na ten cel. Ludzie najczęściej oceniają nas przez drogi. Nie pamiętam, żeby ktoś z mieszkańców przyszedł i zapytał po co inwestujemy tyle w szkoły. Odpowiedziałbym – bo przecież tam chodzą wasze dzieci, będą chodziły wnuki.
Wiele dyskutuje się też o tym, co po szkole. Tutaj można wspomnieć chociażby działania Powiatowego Urzędu Pracy w Pleszewie.
Zatrudniamy specjalistów do nauki w naszych placówkach, zakupujemy nowoczesny sprzęt, żeby młodzież miała z nim obycie i potem nie bała się na nim pracować. Uczniowie wychodzą też na zewnątrz - praktykują w dużych zakładach na terenie naszego powiatu. Nieprawdą jest również, że pochodząc z małego miasteczka czy wsi nie da się wybić szerzej. Na wręczeniu stypendiów w starostwie dowiedziałem się, że jedna z uczennic naszego liceum zdała maturę amerykańską, przez co pytają o nią teraz zagraniczne uczelnie. Młodzież jest zdolna, tylko trzeba stworzyć jej odpowiednie warunki. Jeśli chodzi o Powiatowy Urząd Pracy w Pleszewie – to obecnie czołówka tego typu placówek w Polsce. Myślę, że gdyby zsumować środki, po które sięgamy w ramach np. programów pilotażowych, to pewnie niekiedy mamy ich więcej niż w Poznaniu. Skorzystaliśmy wiele z Krajowego Funduszu Szkoleniowego dla przedsiębiorców, dzięki czemu nie musieliśmy szkolić pracowników za nasze pieniądze. Wykorzystał to m.in. nasz szpital.
Pleszewskie Centrum Medyczne to perełka powiatu pleszewskiego? Kiedy rozmawia się z osobami spoza powiatu, to wiele mówi pozytywnie właśnie o naszym szpitalu.
Na szpital wydatkowaliśmy ogromne pieniądze. W ostatnich latach dobudowaliśmy oddział intensywnej opieki medycznej, wyremontowaliśmy elewację, wymieniliśmy okna i całe zasilanie, bo do tej pory działało to z lat 80., ale nie mogliśmy już dłużej ryzykować. Robimy to wszystko, żeby nie zostać z tyłu, staramy się być na topie i nie odstawać od innych placówek. Według danych 60 procent pacjentów to mieszkańcy spoza powiatu. Prezes PCM-u bardzo dobrze sobie radzi, dzięki czemu szpital nie jest naszą kulą u nogi, bo bywa tak, że w niektórych powiatach starostowie muszą dokładać do jego funkcjonowania, pokrywać długi. U nas takiego zagrożenia nie widzimy, na dzisiaj jesteśmy dobrze zabezpieczeni, mamy wizję rozwoju i plan, żeby wprowadzać nowe procedury medyczne, poradnie, oddziały. Chociaż jest to ochrona zdrowia, więc, z tyłu głowy zawsze jest niepewność. Ostatnie podwyżki dla pracowników szpitala to miliony w skali roku, a państwo nigdy wszystkiego nie zabezpiecza.
Sporo udało się zrobić też w zakresie dróg. A przecież o nie, jak sam pan mówił, najczęściej pytają mieszkańcy
Mamy za sobą duże inwestycje. Wyremontowaliśmy kilkadziesiąt kilometrów tych najgorszych odcinków. Skorzystaliśmy ze sporej szansy, jeśli chodzi o współpracę z Lasami Państwowymi, chyba jako jedyny powiat w okolicy. Zrobiliśmy cztery kilometry nawierzchni na trasie Tacznów-Karmin, przy czym około 2 miliony to było dofinansowanie z Lasów. Ponad 50 procent dofinansowania otrzymaliśmy, również z Lasów, na remont około 4 kilometrowej trasy Zawidowice – Rokutów. W minionym roku wyremontowaliśmy też siedem odcinków dróg we wszystkich gminach naszego powiatu - a więc i w Pleszewie, i w Gołuchowie, i w Czerminie, i w Gizałkach, i w Choczu, no i w Dobrzycy. Wszystko to dzięki dofinansowaniu z Polskiego Ładu kierowanego na obszary po-PGR-owskie. Było tego wiele. No i największa inwestycja – rondo i przebudowa Armii Poznań w Pleszewie. Dokumentacja była już sporządzona kilkanaście lat temu, przez poprzedni zarząd, ale nie było na to środków. Teraz udało się je zdobyć i w zeszłym roku otworzyliśmy wyczekiwaną inwestycję za ponad 7 milionów złotych.
Jak w tych ostatnich latach przebiegała współpraca z gminami?
Gminy mają swoje role i zadania, a powiat swoje. Mamy jednak wspólną tożsamość. Współpraca była i jest potrzebna. Siadamy więc razem z burmistrzami i wójtami i ustalamy, co jest dla nas priorytetem. Oczywiście zawsze ktoś chciałby czegoś więcej, a inny mniej. W przypadku dróg konsekwentnie kierujemy się zasadą, że jak mamy gotową dokumentację, to składamy wniosek. Jeśli się uda, to każdy z włodarzy rozumie, dlaczego przeprowadzamy inwestycję, taką a nie inną, w tej, a nie innej gminie. Cieszę się, że w tym zakresie zawsze dobrze współpracuje nam się ze wszystkimi gminami, które dokładają do remontów na swoim terenie. Samorządom gminnym, ze względu na strukturę, łatwiej jest wygospodarować środki na te cele niż powiatowi. To dzięki nim możemy to robić. Bardzo im za to dziękuję.
Porozumienie - również to wewnątrz rady powiatu – to klucz do sprawnego działania?
Zawsze byłem otwarty na rozmowę z każdym. Czy ktoś jest z prawej czy z lewej strony, zielony, niebieski, czy czerwony - mnie to nie interesuje. Od 9 lat, od kiedy pełnię funkcję starosty, udawało mi się porozumieć dla dobra mieszkańców. Może niekiedy zdarzało się, że podjętą decyzją komuś podpadłem, ale zawsze potrafiłem usiąść, wytłumaczyć dlaczego tak, a nie inaczej. I z czasem przychodziło zrozumienie. Jestem tu po to, żeby załatwić jak najwięcej dla naszej społeczności. Polityka jest tam, na górze, my, tutaj na dole – jesteśmy od roboty. Niezrozumiała była dla mnie sytuacja, kiedy jedna z osób zasiadająca w radzie, była przeciwko pozyskaniu środków zewnętrznych, bo nie zgadzała się z linią jakieś partii. Jako społeczeństwo bardzo się w ostatnich latach podzieliliśmy. Uważam jednak, że u nas tych podziałów politycznych powinno być jak najmniej. I myślę, że się to udaje.
Był jakiś szczególnie trudny moment w trakcie tej kadencji?
Pierwsze zachorowanie w DPS-ie na covid. To była bardzo trudna sytuacja, z którą mierzyliśmy się, jako jeden z pierwszych DPS-ów w kraju. Musieliśmy zgodnie z wytycznymi sanepidu zamknąć całą placówkę. Pracownicy, którzy przyszli na swoją kilkugodzinną zmianę, zostali w pracy na sześć tygodni. Najtrudniej było zrozumieć całą sytuację podopiecznym, którzy od lat spędzali czas wspólnie, a musieli zostać rozdzieleni. Kulminacyjnym momentem był wjazd karetek z eskortą wojskową. To nie był łatwy okres. My „podzieliliśmy” urząd, pracowaliśmy w nim na dwie zmiany, do godz. 22.00. Dopiero z czasem się tego wszystkiego nauczyliśmy, a dzisiaj może nawet podchodzimy do tego z przymrużeniem oka.
A jeśli chodzi o inwestycje?
Jeśli chodzi z kolei o inwestycje - trudny był pierwszy etap modernizacji technikum przy Zielonej w Pleszewie. Szkoła, w której uczy się ponad 800 dzieci, była w środku remontowana, ale musiała nadal pracować. Wiem, że to było duże wyzwanie dla nowej pani dyrektor. Trzeba było to przecierpieć i tak udało nam się przez to wszystko przebrnąć. Prace się jeszcze toczą – remontowane są m.in. hale, ale za chwilę będziemy mieli piękną placówkę.
Covid, o którym pan wspomniał, był również wezwaniem dla szpitala. Tutaj egzamin został zdany?
Mieliśmy warunki, żeby wyłączyć jeden oddział i stworzyć covidowy. Byliśmy pierwszym szpitalem powiatowym w Wielkopolsce, który to zrobił i wsparł NFZ. A opór w całym kraju, w tym względzie, był duży, bo nikt do końca nie wiedział, co to za choroba i panowała spora panika. Ale ludziom trzeba było pomóc. W szczycie covidowym mieliśmy 77 łóżek. Wspólnie z gminami kupiliśmy sześć respiratorów z prawdziwego zdarzenia, które służą u nas do dzisiaj. Pomogły też osoby prywatne i miejscowe firmy, wpłacają pieniądze czy zakupując środki ochrony, za co bardzo im dziękuję. Myślę, że sobie poradziliśmy, mimo, że wiele osób podchodziło do tego krytycznie.
Jakie są obecne wyzwania dla powiatu?
Odwieczna bolączka to niedofinansowanie. Państwo poprzerzucało na nas - na samorządy - w tym też na powiaty - bardzo wiele zadań, nie zapewniając stu procentowego finansowania. W ostatnim czasie najbardziej zabolało mnie finansowanie DPS-u. Mamy 341 podopiecznych, w tym prawie 60, którzy przebywają w nim od wielu lat, na starych zasadach, a więc kiedyś płaciło za nich państwo. Teraz to się zmieniło. Utrzymanie jednego podopiecznego kosztuje obecnie 8 200 zł miesięcznie. Państwo zaproponowało mi 4 tysiące, argumentując, że nie mają więcej pieniędzy. Tym sposobem – na ten ważny cel - z budżetu powiatu zniknęły nam w ubiegłym roku 3. miliony złotych, które mogły zostać wydatkowane na chodnik, drogę, czy doposażenie szkoły. Mamy jednak priorytety. Innym problemem są wydatki bieżące w starostwie. Cieszymy się ze wszystkich inwestycji i dokładamy do nich ile możemy, ale wszystko jest zawsze kosztem czegoś innego. A specyfika powiatu jest taka, że nie mamy prawie w ogóle dochodów własnych.
Jakie ma pan plany na przyszłość?
Przez najbliższe dwa lata jeszcze sporo będzie działo się w szpitalu. Za chwilę ruszymy z rozbudową bloków. Przeniesiony zostanie OIOM, a w jego miejsce powstanie kolejna sala operacyjna, która jest już niezbędna do tego, żeby zwiększyć wydajność. Każdy zabieg i operacja to są środki dla szpitala. Największą inwestycją drogową będzie poszerzenie drogi Pleszew – Chocz. Bardzo liczę na to, że uda nam się z drogą Galew-Dobrzyca. To ogromna inwestycja, która ma pochłonąć prawie 19 milionów, ale jesteśmy wysoko na liście rezerwowej Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg na 2024 rok i jest naprawdę spora szansa, że dostaniemy na to dofinansowanie. Dużo pochłoną jeszcze szkoły, ale w tym roku te remonty się już zakończą. No i w końcu chcemy ruszyć z kompleksową przebudową Zespołu Szkół Specjalnych w Pleszewie.
Nie ukrywa pan, że to inwestycja, która cieszy pana najbardziej.
O potrzebie remontu szkoły specjalnej mówiło się od lat. Jeśli czegoś żałuję w minionej kadencji, to może właśnie tego, że wcześniej nie udało się wykonać dokumentacji na jej modernizację. Chociaż nie pozwalały na to realia, bo nie mieliśmy środków, kryteria ich przyznawania też się zmieniały. Poprzednie zarządy próbowały coś zrobić w tej kwestii, były różne wizje, pozyskany grunt od wojewody przy obwodnicy. Nigdy się jednak nie udało. Ale na wszystko przychodzi czas. Szkoła powstała na wniosek rodziców w 2000 roku, na jej potrzeby przekształcony został internat. Mimo, że to nigdy nie była placówka z prawdziwego zdarzenia, te małe pokoiki przez jakiś czas wystarczały dla 30 dzieci. Teraz z placówki korzysta 200 osób i zmiany są konieczne. Mamy zabezpieczone już ogromne pieniądze, jak na możliwości naszego powiatu i podpisanie umowy na sporządzenie dokumentacji technicznej. Firma ma 120 dni na jej opracowanie i myślę, że pod koniec roku zostanie wybrany wykonawca. Będzie to piękny, nowoczesny obiekt. Te dzieciaki, które mają jednak najtrudniej, zasługują na to, żeby mieć super warunki.
MATERIAŁ PROMOCYJNY