Helena Wróblewska z Turska skończyła 101 lat. Urodziny świętowała w otoczeniu rodziny i przyjaciół.
Trzeba przyznać, że dostojna jubilatka jest postacią nietuzinkową. Tryska optymizmem i pogodą ducha, którą mogłaby zawstydzić wielu zdecydowanie młodszych od siebie.
Helena Wróblewska przyszła na świat 17 września 1919r. Rok po tym jak jej ojciec Michał wrócił z niemieckiego wojska. To był trudny czas. Mieszkanka Turska męża Edwarda poznała na chrzcinach. Pochodził z Rokutowa. Miała 20 lat, kiedy chcieli się pobrać. Datę ślubu wybrali wspólnie - 29 września 1939 roku - w odpust św. Michała. Niestety do uroczystości nie doszło.
– Wszystko było gotowe, świnie ubite a tu wojna. Nikt wtedy nie myślał o ślubie czy weselu, trzeba było się ratować – mówi jubilatka.
Ostatecznie pani Helena wyszła za pana Edwarda w 1940 roku. Było skromnie.
– Jechaliśmy do ślubu na jednym rowerze. Dzisiaj to może i śmieszne, ale wtedy nawet taki rower - to był luksus. Byłam ostatnią parafianką, która brała ślub w Tursku, potem Niemcy zabronili – mówi.
Urodziła czwórkę dzieci – Zosię, Jadwigę, Teresę i Wojtka.
ODWIEDZILIŚMY PANIA HELENĘ W JEJ 101. URODZINY! SZCZEGÓŁY JUŻ WE WTOREK W PAPIEROWYM WYDANIU "ŻYCIA PLESZEWA".