reklama

Posłanka Lidia Czechak opowiada o sejmowej „kuchni”, o zarobkach i polityce. Planuje utworzyć filię biura PiS w Pleszewie [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

Posłanka Lidia Czechak opowiada o sejmowej „kuchni”, o zarobkach i polityce. Planuje utworzyć filię biura PiS w Pleszewie [WYWIAD] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
27
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościPosłanka z naszego okręgu wyborczego - Lidia Czechak, mówi jak „od kuchni” wygląda praca w Sejmie i życie w hotelu poselskim, zdradza kulisy wielkiej polityki i odpowiada na pytanie, czy zarabia więcej niż starosta jarociński. Porusza też temat współpracy z mieszkańcami powiatu pleszewskiego.
reklama

Lidia Czechak została posłem z naszego okręgu pod koniec czerwca tego roku. Zastąpiła w ławach poselskich była minister w rządzie Zjednoczonej Prawicy - Marlenę Maląg, która uzyskała mandat Europosła i przeniosła się do Brukseli.

Kim jest Lidia Czechak, posłanka z Jarocina? 

Posłanka z Jarocina ma 48 lat, jest mężatką i ma dwoje dzieci. Jej mąż Maciej, jest przedsiębiorcą, startował w kwietniowych wyborach samorządowych do rady powiatu, ale nie uzyskał mandatu. Teściowa Lidii Czechak - Dorota była radną miejską w poprzedniej kadencji, obecnie zasiada w radzie seniorów. 

reklama

Lidia Czechak skończyła studia na kierunku prawo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jest też absolwentką studiów na kierunku integracja europejska na Akademii Rolniczej im. Augusta Cieszkowskiego w Poznaniu oraz na kierunku zarządzanie kadrami na Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu.

Jest jedną z niekwestionowanych liderek jarocińskich struktur Prawa i Sprawiedliwości. Była kandydatką tej partii na posła w wyborach w 2011, 2015 i 2019 roku. Wcześniej - w 2010 roku, startowała na stanowisko burmistrza Jarocina. Obok Janusza Krawca zasiadała także w zarządzie PiS-u w okręgu kalisko-leszczyńskim. W 2021 r. była brana pod uwagę, jako potencjalna kandydatka na wojewodę wielkopolskiego. 

reklama

Od 2006 roku pracowała w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Najpierw w Jarocinie, a później w Poznaniu. Była zastępcą kierownika agencji, a potem krótko jej dyrektorem. Funkcje pełniła do listopada 2018 roku, kiedy została wybrana starostą jarocińskim. W tym roku, radni po raz drugi powierzyli jej tę funkcję. Pełniła ją nieco ponad miesiąć, ponieważ po wyborach do Europarlemntu, objęła mandat posła po Marlenie Maląg.  

Lidia Czechak o miejsce w ławach poselskich starała się sześciokrotnie, w latach: 2005, 2007, 2011, 2015, 2019 oraz 2023. Za każdym razem kandydowała z list Prawa i Sprawiedliwości w okręgu nr 36, kalisko-leszczyńskim.

reklama

O tym, jak wygląda praca i życie posła, Lidia Czechak mówi w rozmowie z Gazetą Jarocińska

Rozmawiamy w wyjątkowym momencie - przez południe Polski przeszła ogromna powódź, wielu ludzi straciło dorobek życia, są zniszczone miasta, tymczasem politycy PiS-u krytykują premiera Donalda Tuska, sugerując, że nie ostrzegł ludzi wystarczająco szybko przed nadchodzącym żywiołem. Uważa pani, że to dobry czas na toczenie takich politycznych dyskusji? 
Uważam, że na takich zdarzeniach nie robi się polityki, ale zdaję sobie sprawę, że teraz w Sejmie każda grupa wykorzystuje tę sytuację. Mnie się akurat to bardzo nie podoba. Nie jestem posłem, który by tupał i krzyczał. Uważam, że ta Izba powinna być traktowana poważnie, tym bardziej, że patrzy na nas cała Polska. To, co się stało na południu naszego raju, będzie miało wpływ na życie nas wszystkich. Potrzeba pomocy i odbudowy tego regionu, będzie wymagała zaangażowania gigantycznych środków finansowych. Premier powiedział, że nie będą zdejmowane środki z już zaplanowanych inwestycji, że wszystko będzie wykonywane, a pomoc zostanie sfinansowana z rezerwy. Ale, jak będzie naprawdę, czas pokaże. Liczymy też na pomoc z Unii Europejskiej, miejmy nadzieję, że nadejdzie. 

Trudno było zostawić Jarocin, pracę w starostwie i przenieść się do Warszawy? 
Powiem szczerze, że bardzo trudno. Głównie ze względu na ludzi, ponieważ mieliśmy bardzo fajny zespół, zarówno jeżeli chodzi o zarząd powiatu, radę, jak i pracowników - nie tylko w starostwa, ale i podległych jednostek. To bardzo ważne, jeśli chce się działać i coś zrobić. Poza tym, ja lubię Jarocin. Zawsze, kiedy tu wracam, mówię „jejku, jak tu jest fajnie”. Dlatego, nie ukrywam, decyzja nie była łatwa. Tak naprawdę zmotywował mnie mój mąż, który powiedział, że tyle razy próbowałam, więc może to jest ten moment, żeby zrobić następny krok, a powiat i Jarocin może tylko na tym zyskać. Przekonywała mnie także była minister Marlena Maląg, której miejsce zajęłam w Sejmie. Dlatego stwierdziłam, że jeśli jest taka szansa, to trzeba ją wykorzystać. I przyznaję, że nie żałuję. Myślałam, że będzie mi trudno wejść w to środowisko, tym bardziej, że Sejm już pracował. Ale jestem mile zaskoczona, ludzie są chętni do pomocy, udzielają rad na przykład w jakiej komisji mogę pracować, gdzie się na pewno odnajdę, jak wygląda praca w zespołach i jak korzystać ze wszystkiego. 

Jak pani wspomina ten pierwszy dzień w Sejmie i czy miała pani kogoś w rodzaju przewodnika?
Powiem szczerze, że bardzo szybko… Marszałek otworzył posiedzenie i zapowiedział ślubowanie nowych posłów, a że moje nazwisko jest na początku alfabetu, więc szybko zostałam wyczytana. Zdziwiło mnie też, że zaraz dostałam kartę i już za chwileczkę były głosowania. Wcześniej, co prawda przeszłam krótkie szkolenie, ale przyznaję, że byłam zaskoczona tym tempem. Nawet nie zdążyłam pomyśleć, że jest transmisja z obrad i że wszyscy to oglądają. A jeśli chodzi o przewodnika, to już pierwszego dnia poznałam Anię Krupkę, byłą wiceminister sportu, która w Sejmie zna chyba wszystkich i jest bardzo sympatyczną osobą. To ona wytłumaczyła mi, jak wszystko wygląda i działa, wielu innych posłów też deklarowało pomoc. Poza tym okazało się, że nie jestem tam zupełnie anonimowa. Dzięki temu, że przez kilkanaście lat pracowałam w samorządzie, poznałam wielu ludzi i teraz niektórych spotkałam w Sejmie, na przykład posła Andrzeja Grzyba czy poseł Karolinę Pawliczak, którzy też zaproponowali mi pomoc w razie potrzeby. 

Jak to wygląda, czy posłowie mają przydzielone miejsce na sali sejmowej, czy mogą usiąść tam, gdzie chcą?
Nowi posłowie zazwyczaj siedzą na końcu sali, ale ze względu na to, że my zajęliśmy miejsca tych, którzy przeszli do Europarlamentu, to ja akurat mam miejsce pośrodku sali. Nie jest to konkretnie miejsce pani Marleny Maląg, którą zastąpiłam, bo ona siedziała w jednym z pierwszych rzędów, ale któregoś z innych posłów naszego klubu, który uzyskał mandat Europosła. Siedzę pośrodku, niedaleko mnie są już posłowie Konfederacji i PSL-u. 

Podróże do Warszawy stały się teraz prawie codziennością, czym pani dojeżdża i gdzie mieszka, kiedy już tam jest?
Ja akurat jeżdżę pociągiem. To mi się wydaje najbardziej wygodne, chociażby ze względu na to, że nie jadę sama, bo w ten sposób dojeżdża duża grupa posłów. Mamy okazję nie tylko porozmawiać, ale też razem dotrzeć na Wiejską. W Warszawie są takie korki, że czasami szybciej jest przejść się pieszo, niż pojechać samochodem. A, jeśli chodzi o mieszkanie, to posłowie mają dwie możliwości, albo mieszkają w hotelu poselskim, albo poza Sejmem a kancelaria za to płaci. Ja akurat wybrałam hotel poselski. Głównie ze względu na to, że jest to też dużo wygodniejsze, tym bardziej dla początkującego posła. Cokolwiek potrzebuję, mam jakieś wystąpienie, muszę opisać dokumenty, to tam są możliwości, żeby się przygotować. Mamy specjalne salki z dostępem do internetu, mamy swoich prawników i doradców. W hotelu są też kawiarnie i restauracje, gdzie można umówić się na spotkanie. Można z tego wszystkiego korzystać, nie wchodząc z tego, trochę zamkniętego, miasteczka sejmowego. Dla mnie jest to duże ułatwienie i cenię sobie akurat to rozwiązanie. Poza tym poznaje się dużo osób. I to, co mi się akurat podoba, że nie odczuwam się tam tej dużej polityki. Każdy jest chętny do pomocy, do wsparcia, niezależnie od ugrupowania. Razem jemy śniadania, obiady i aż tak bardzo się tam nie różnimy. Można nawet powiedzieć, że zawiązują się przyjaźnie między posłami, którzy - niezależnie od ugrupowania, reprezentują ten sam region. Wiadomo przecież, że my z Wielkopolski mamy podobne inicjatywy i tematy, nad którymi pracujemy. Mnie to odpowiada, bo jestem osobą, która nigdy nie dzieliła ludzi. Niektórzy posłowie skarżą się na warunki w hotelu poselskim i dlatego część z nich mieszka poza Sejmem. Mnie akurat to nie przeszkadza, że pokoje wyglądają, jak w akademiku, bo są inne plusy tego miejsca. 

Kilka razy miała pani już okazję przemawiać z mównicy sejmowej. Czy posłowie sami się zgłaszają do takich wypowiedzi, czy wyznaczają ich kluby poselskie?
Ze względu na to, że bardzo wielu posłów chciałoby wystąpić, mamy ograniczone możliwości. Posłowie są wyznaczani do dłuższych wypowiedzi czy przedstawienia stanowiska klubu. Oprócz tego mamy prawo występować albo zadawać pytania, jeśli są omawiane sprawy związane z tematami, nad którymi pracujemy w komisjach. To są zazwyczaj bardzo krótkie, bywa, że 30-sekundowe wypowiedzi. Ja miałam właśnie kilka takich wystąpień, jedno dłuższe w imieniu klubu i 6 jednominutowych. Ale są posłowie, którzy wcale nie zabiegają o przemawianie na mównicy, pracują tylko w komisjach, piszą ustawy, rozporządzenia i stanowiska. Jest też grupa posłów, którzy udzielają się na arenie międzynarodowej, lubią wyjeżdżać, bo są na przykład proszeni o interwencje w różnych sprawach albo mają spotkania w ambasadach. Jak widać, każdy poseł może znaleźć coś dla siebie.  

Często widzimy w telewizji, że posłowie rozmawiają w sejmie z dziennikarzami. Do tych wypowiedzi też jesteście wyznaczani przez kluby, czy to wasza inicjatywa? 
Niedawno brałam udział w takiej dużej konferencji prasowej. To temat przesądza, który poseł przedstawia go dziennikarzom. Musi mieć wiedzę, żeby właściwie odpowiedzieć na pytania i dobrze wypaść, bo reprezentuje nie tylko siebie, ale cały klub, do którego należy. 

W jakich komisjach pani pracuje?
Każdy poseł musi być w jednej komisji, jedna jest obowiązkowa. Ja, tak jak większość posłów, jestem w dwóch komisjach. Miejsce w pierwszej - komisji rodziny i spraw społecznych, przejęłam po pani minister Marlenie Maląg, która bardzo aktywnie w niej działała. Nie ukrywam, że komisja zajmuje się sprawami, które są mi też bardzo bliskie. To między innymi DPS-y, Domy Dziecka i wszystkie formy pomoc dla osób z niepełnosprawnościami, świadczenia rodzinne, sprawy emerytów i rencistów. Do drugiej komisji skierował mnie klub, to komisja Spraw Wewnętrznych i Administracji, czyli między innymi policja, straż pożarna i graniczna. Ściśle współpracujemy też z wojewodami, którzy przekazują nam informuję, co się dzieje na ich terenie. To dość specyficzna komisja, bo pewne informacje mogą być utajnione, odbywamy też wspólne posiedzenia z Komisją Obrony Narodowej. Poza tym jestem w dwóch zespołach parlamentarnych, jeden zajmuje się szpitalami powiatowymi w tym obecną reformą, a drugi jest do spraw gmin i powiatów. Należę również do zespołów współpracy międzynarodowej, między innymi polsko-angielskiej, polsko-japońskiej i polsko-tajskiej. Praca w tych zespołach polega na przykład na tym, że ambasador danego kraju - ostatnio to była Japonia, zaprasza nas na spotkanie i mówi o problemach, jakie mają u nas obywatele albo firmy z jego kraju.  

Jest pani posłem opozycyjnym, czy wasze postulaty, wnioski są brane pod uwagę? Czy nie czuje pani pewnego rodzaju bezsilności, że niewiele może obiecać mieszkańcom i swoim wyborcom?
Na pewno jest trudniej, chociaż nasz klub jest największy w sejmie i nasze postulaty czy wnioski są brane pod uwagę, bo jest nas po prostu dużo. A w momencie kiedy w niektórych głosowaniach był z nami PSL czy Konfederacja, to nasze uchwały przechodziły. Ja szczerze mówiąc, do tej pory nie odczułam, że mogę mniej, bo jestem posłem opozycji. Parę razy na przykład interweniowałam w ministerstwach na prośbę naszych samorządowców z gminy Jarocin czy z gminy Żerków i spotkałam się z bardzo życzliwym przyjęciem i uzyskałam pełną informacje w sprawach, które mnie interesowały. 

Jak wyglądają spotkania tak dużego klubu? 
W pełnym składzie spotykamy się tylko raz na jakiś czas, kiedy trzeba podjąć strategiczne decyzje albo rozwiązać jakieś poważniejsze problemy. Poza tym są spotkania w mniejszych grupach, bardziej tematycznych czy problemowych. 

Nad czym teraz pani teraz pracuje, co jest dla pani priorytetową sprawą?
Bardzo uważnie przyglądamy się pracom nad reformą szpitali. Obawiamy się, że większe wsparcie tych placówek spadnie znowu na samorządy. Dlatego sprawdzamy, kontrolujemy i staramy się być na każdym spotkaniu. Są też problemy bieżące, chociażby to, że w Narodowym Funduszu Zdrowia brakuje pieniędzy na wypłatę należności za nadwykonania, a szpitale na nie czekają. Nie można tej sprawy tak zostawić, dlatego staramy się uzyskać informację, kiedy te środki będą. Drugą sprawą jest reforma finansów gmin i powiatów. Niepokojące jest to, że najwięcej na niej zyskują duże miasta. Wiem, że oni się cieszą, ale to jest kosztem mniejszych gmin i miejscowości. I tu też trzeba interweniować. Chociaż z drugiej strony ja uważam, że te reformy dopiero wchodzą i trzeba poczekać na efekty, żeby powiedzieć coś konkretnego na temat ich skutków. 

W spektrum pani zainteresowania jest teraz o wiele większy teren niż Ziemia Jarocińska, ale jeśli miałaby pani powiedzieć, jakie są potrzeby naszego terenu, które należałoby zaspokoić w pierwszej kolejności?
To, z czym ostatnio zwracali się do mnie samorządowcy, to infrastruktura sportowa. Domyślam się, że przyczyną jest to, że akurat jest program, który wspiera budowę nowych i modernizację istniejących orlików. Ruszył też rządowy nabór na drogi samorządowe. Na pewno, jako poseł mam wgląd do aktualnych i najnowszych informacji na temat różnych przedsięwzięć, a to w wielu przypadkach połowa sukcesu. 
Ja cały czas czuję się jeszcze samorządowcem, dlatego na ostatnim konwencie starostów, zadeklarowałam, że jeżeli będą jakieś problemy albo będziemy mogli coś ułatwić, niekoniecznie nawet pozyskać pieniądze, to mogą na mnie liczyć. Widzę, że bardzo aktywne, jeżeli chodzi o współpracę, są Krotoszyn i Pleszew, myślę, że z racji sąsiedztwa, ale byłam też w  Rawiczu, wybieram się do kilku powiatów, bo jednak tam jest mi najłatwiej merytorycznie rozmawiać. Prezydent Kalisza też, jeżeli cokolwiek się tam dzieje, zaraz informuje, wysyła stanowisko miasta. Miałam już klika takich próśb z innych gmin z prośba o interwencję. 

Czy będzie pani miała jakieś inne biura poselskie oprócz tego w Jarocinie? 
Poseł musi prowadzić jedno biuro, to jest obowiązkowe, ale może też tworzyć filie. I taka filia mojego biura została już otwarta w Krotoszynie. Tam nie ma zatrudnionego pracownika, są tylko osoby, które społecznie dyżurują w biurze, często to miejscowi radni. Ludzie z Krotoszyna sami bardzo szybko zgłosili chęć prowadzenia biura. Drugą taką filię planuję w Pleszewie. Każde biuro i filię urządza oraz utrzymuje Kancelaria Sejmu. Nie może ich być, ile dusza zapragnie. Wszystkie koszty są analizowane, muszę się zmieścić w swoim ryczałcie i to kancelaria wydaje zgodę na kolejne biuro. Ja najwięcej czasu spędzam w biurze w Jarocinie, które jest tą główną, macierzystą placówką. Tutaj też dyżuruję w każdy poniedziałek - jeśli oczywiście nie mam innych obowiązków. To wtedy mam czas dla osób, które przychodzą do nas z różnymi problemami. Na takie spotkanie najlepiej wcześniej się umówić, osobiście albo telefonicznie [dane kontaktowe PONIŻEJ]. Nie ukrywam, że mam dosyć dużo tych spotkań. Myślę, że to skutek mojej pracy w samorządzie. Ludzie mnie znają i zawsze zwracali się do mnie z różnymi problemami. Wiele spraw udało się rozwiązać i pomóc w różnych potrzebach. Teraz chcę to kontynuować.   

Wiadomo, że posłowie mają asystentów, kto jest pani asystentem i czy to tylko jedna osoba?
Tak, mam asystenta, jest nim Łukasz Ratajczak. Mam też nadzieję, że asystentem będzie Jagoda Łączna, która teraz jest stażystką i prowadzi buro w Jarocinie. Mam też asystentów społecznych. To osoby, które chcą wspierać posła na danym terenie, ale nie pełnią żadnej funkcji. Taki asystent ma prawo poruszania się po Sejmie, może posłowi doradzać, sporządzać pewne dokumenty. I tych asystentów poseł może mieć, ilu chce.

Na fali bardzo modnych ostatnio trendów w wypowiedziach - nie tylko publicznych, zapytam czy jest Pani posłem czy posłanką? 
Ja o sobie mówię „poseł Rzeczypospolitej” i tak nazywani jesteśmy we wszystkich dokumentach. Ale nie obrażam się, jak ktoś powie posłanka. Jednak powiem szczerze, że nie podoba mi się na przykład sformułowanie „ministra”. Uważam, że to za poważna funkcja, żeby tak ją określać. 

Starosta w Jarocinie zarabia mniej niż poseł w Warszawie? 
To poseł zarabia mniej - dużo mniej. Wynagrodzenie starosty, wynosi obecnie ponad 20.000 zł, a posła 12.000 (obie kwoty brutto, miesięcznie). Do tego dochodzi kwota 4.000 zł za udział w komisjach i sesjach, która jest umniejszana, jeśli poseł nie jest obecny i aktywny. Tu jednak trzeba rozróżnić posłów zawodowych i tych niezawodowych. Ja jestem posłem zawodowym i nie mam innej pracy, Ale są posłowie, którzy pracują zawodowo i wynagrodzenie z sejmu jest dla nich dodatkowe. Moim zdaniem wynagrodzenie posła nie jest niskie. Są też dodatkowe bonusy, chociażby to, że nie opłacamy samolotów, pociągów, autobusów, nie opłacamy pobytu w hotelu poselskim - oprócz wyżywienia. Na terenie Sejmu mamy też do dyspozycji samochody na wyjazdy służbowe.  

Czy ma pani jeszcze czas dla rodziny, czy coś się zmieniło w tej kwestii w porównaniu z poprzednią funkcją starosty? 
Powiem szczerze, że moja rodzina jest już chyba przyzwyczajona do tego, że mnie często nie ma. Wcześniej byłam radną, potem starostą i często - zwłaszcza w soboty i niedziele, byłam zapraszana na różnego rodzaju uroczystości i imprezy. Teraz niewiele się zmieniło. Może tylko to, że często wyjeżdżam do Warszawy na cały tydzień. Przyznaję jednak, że mam bardzo wyrozumiałych bliskich, mojego męża i synów. Jeden z nich jest już prawie dorosły, ma 17 lat, a drugi 12. Bardzo dobrze sobie radzą i mam z nimi dobry kontakt. Oboje z mężem jesteśmy świadomi, że moja działalność wymaga od nas wszystkich poświęcenia. Staramy się, aby to miało jak najmniejszy wpływ na naszą rodzinę. Mąż mnie zawsze wspierał i przyznaję, że gdyby nie to, nie byłoby mnie w tym miejscu. Niektórzy posłowie przeprowadzają się do Warszawy z całymi rodzinami, ja sobie tego nie wyobrażam. 

Myśli pani już o kolejnej kadencji w Sejmie, chciałaby pani to powtórzyć? 
Powiem szczerze, że nie zastanawiałam się nad tym. Bardzo wielu posłów uważa, że będę chciała, że jak już połknę tego bakcyla parlamentarnego, to zawsze będę chciała kolejnej kadencji. Nie ukrywam, że to może być kusząca perspektywa. 

 

Biuro poselskie Lidii Czechak w Jarocinie znajduje się przy ul. Kościuszki 15b (za urzędem miejskim i starostwem, w budynku Jarocińskiej Agencji Rozwoju).  

Lidia Czechak pełni dyżur poselski w poniedziałki od 9.00 do 14.00. Na spotkanie można się umówić osobiście lub pod nr tel.: 506-708-710.


PRZECZYTAJ TAKŻE

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Artykuł pochodzi z portalu jarocinska.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama