W gminie Gizałki nie ma kto wycinać zarośniętych poboczy i placów.
– Mamy w tym roku tylko trzech pracowników interwencyjnych, a tego wykaszania jest bardzo dużo. Musiałoby być ich pięciu, sześciu – przyznaje wójt Robert Łoza. Chętnych do pracy brak. – Nie ma ludzi, którzy chcieliby to robić. Czasami ktoś się zgłosi, ale na drugi dzień już do pracy nie przychodzi – tłumaczy włodarz. I apeluje: Jeżeli ktoś jest chętny do wykaszania poboczy, to zapraszamy, bardzo chętnie zatrudnimy takie osoby.