- To jest porażka, co zorganizowano dzieciom Zespołu Szkól Publicznych nr 2 w Pleszewie. W największą ulewę musiały wyjść ze szkoły na dwór, bo zarządzono ewakuację. Po tych ćwiczeniach dzieci siedziały w klasach w spodenkach gimnastycznych, albo w majtkach, a przemoczone rzeczy suszyły się na kaloryferach. Czy nie można było z tego zrezygnować, jak widziano, co się dzieje z pogodą? – pyta z oburzeniem mama ucznia pleszewskiej „dwójki”.Podobne telefony odbierały także dyrektorki szkoły oraz nauczyciele.
Romana Kaczmarek, szefowa ZSP nr 2 w Pleszewie tłumaczy, że zaplanowanego alarmu nie można było odwołać. – Wychodziliśmy siedmioma wyjściami, wszystko było przewidziane i w połowie tego wychodzenia mocno lunęło. Nie mogliśmy wstrzymać ewakuacji czy się cofnąć, bo byłaby jeszcze gorsza sytuacja. Wyszło, jak wyszło, wiem, że to nie było dobre dla dzieci. Układów z Panem Bogiem nie mam, żeby „zamówić” pogodę – mówi dyrektorka i odsyła do oświadczenia, jakie zamieszczono na stronie internetowej „dwójki”.
Więcej w najbliższym wydaniu "Życia Pleszewa"