W pleszewskiej komendzie pracował 15 lat. Dziś przechodzi na emeryturę.
Brygadier Tomasz Niciejewski po 30 latach pracy w straży przechodzi na emeryturę. Połowę tego okresu spędził w naszym mieście, gdzie był m. in. rzecznikiem prasowym KP PSP Pleszew. O spowich dalszym planach opowiada w rozmowie z Tomaszem Słaboszewskim.
Co pan zrobi po obudzeniu – 1 lutego?
Wstanę, ogolę się i powiem „Fajrant!”.
Nie będzie panu brakowało wyjścia do pracy?
Na pewno będzie mi brakowało, bo spędziłem w mundurze strażaka całe dorosłe życie.
Kiedy zdecydował pan, że będzie strażakiem?
Strażakiem jestem praktycznie od zawsze. Począwszy od młodzieżowej drużyny pożarniczej OSP w Blizanowie (pow. kaliski), do której wstąpiłem jak miałem 12 lat . W tej jednostce był mój ojciec i bracia. Ja dodatkowo wstąpiłem w szeregi tamtejszej orkiestry dętej. W której grał ojciec i brat.
Do kariery muzycznej jeszcze przejdziemy. Kiedy i gdzie zaczął pan karierę w straży?
Po maturze, przy wyborze drogi życiowej postanowiłem, że pójdę do dwuletniego technikum pożarniczego w Poznaniu. 1 września 1988 zacząłem szkołę chorążych pożarnictwa w Poznaniu. A po niej trafiłem do komendy rejonowej w Kaliszu.
Czyli zaczynał pan służbę w dawnym ustroju.
W ogóle wychowałem się w dawnym ustroju, ale pożarnictwo i ratowanie życia było tak samo ważne w poprzednim ustroju, jak i teraz. Po służbie w Kaliszu trafiłem do jednostki ratowniczo-gaśniczej w Pleszewie, gdzie przesłużyłem 15 lat bez jednego miesiąca. A 1 kwietnia 2008 roku zostałem zastępcą komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Krotoszynie. Trafiłem tu na prośbę ówczesnego komendanta Mariusza Przybyła, którego znałem ze służby w Kaliszu. Gdy został powołany na komendanta tutejszej jednostki, to zaproponował mi stanowisko swojego zastępcy. Przyjąłem w ciemno, bo nie boję się wyzwań.
Prima aprilis to dobra data na rozpoczęcie służby w nowym miejscu?
Kiedy ówczesny komendant wojewódzki PSP w Poznaniu wręczał mi akt powiedział, że powołanie otrzymuję w prima aprilis, ale służba jest całkiem na serio i niech ta data będzie szczęśliwa. Myślę, że była szczęśliwa, bo udało mi się do końca dotrwać bez wypadków i uszczerbku na zdrowiu.
A niebezpiecznych zdarzeń nie brakowało...
Nie ma bezpiecznych zdarzeń w pracy strażaka. W momencie zgłoszenia opieramy się na informacjach, jakie przekaże nam zgłaszający. Dopiero po dojechaniu na miejsce wiemy, czy jest to zdarzenie bardziej, czy mniej niebezpieczne.