W tym roku mija 10 lat, od kiedy Tomek Pawłowski z Dobrzycy zaczął biegać. Powód był zwyczajny – zaczęła przeszkadzać mu nadwaga. - Przy wzroście 1,7, prawie 90 kilogramów, to było dużo za dużo – śmieje się. Ale wtedy bieganie nie było modne. - Raczej musiałem się chować na ścieżkach. Czasami nawet zatrzymywano maszyny rolnicze na mój widok. Dziś są inne czasy, aż nie wypada czegoś sportowego nie robić – mówi.
Zaczynał od spacerów. Dopiero po kilku miesiącach Tomek Pawłowski wybrał się na swój pierwszy bieg – na 15 km. Po pół roku był już maraton. W Ostrowie Wlkp. na Piaskach. Wynik: 4,30 h. –Dziś wystarczy usiąść przy komputerze i znaleźć gotowy plan treningów, a wtedy wszystko robiłem na wyczucie. I w sumie troszkę tak zostało do dziś. Biegnę, póki mogę i nic mi nie dolega. Nie forsuję organizmu ponad siły, wiem, kiedy przestać – opowiada Tomek Pawłowski. Przyznaje, że na pierwszym maratonie nabył kontuzji, może też trochę z powodu niewłaściwego przygotowania. Na drugim maratonie, w październiku 2008 roku w Poznaniu, poprawił swój wynik o godzinę. – To było motywujące – stwierdza z uśmiechem. Dziś trenuje od 3 do 5 razy w tygodniu. Biega głównie ultramaratony. Ale spróbował także biegu na nartach. Uwielbia góry. Planuje zostać skoczkiem spadochronowym i pobiec wokół Mont Blanc, a także zdobyć tę górę. Czyta ponad 40 książek rocznie i ma jeszcze wiele planów!
Więcej o panu Tomku w świątecznym - aktualnym wydaniu "Życia Pleszewa"!