Tour de Konstytucja to cykl spotkań, który w 2021 roku rozpoczęła fundacja Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych (KORD). W jego ramach przedstawiciele środowiska prawniczego spotykają się z mieszkańcami wybranych miast w Polsce, dyskutując o zapisach konstytucji i tworzonej od ponad 20 lat praktyce ustrojowej.
Pierwsza edycja akcji dotyczyła praw i wolności obywatelskich, wynikających z ustawy zasadniczej. Druga odbywała się pod hasłem „Z Europą nam po drodze” i była ukierunkowana na rozmowy na temat wartości europejskich i roli naszego kraju w UE. Tegoroczną odsłonę zorganizowano z myślą o zbliżających się wyborach parlamentarnych.
"Tour de Konstytucja". O wyborach na pleszewskim rynku
W środę, 21 czerwca, po raz pierwszy, przystankiem trasy był Pleszew. Swoiste „miasteczko Tour de Konstytucja” zorganizowano na rynku.
- Mamy rok wyborczy, w związku z tym rozmawiamy o naszych prawach, o tym, że możemy uczestniczyć w akcie głosowania, nie tylko i wyłącznie poprzez wrzucenie głosu do urny. Możemy zrobić dużo, dużo więcej - mówiła w naszym mieście adwokat Kinga Dagmara Siadlak, członkini zarządu fundacji KORD.
Organizatorzy podkreślili, że spotkanie jest inicjatywą obywatelską, nie ma związku z żadną partią i ma odbywać się ponad podziałami politycznymi.
- U nas nie usłyszycie, na kogo macie oddać głos. U nas nie usłyszycie, która partia, który człowiek. U nas usłyszycie, co można zrobić, żeby się zaktywizować i iść na wybory oraz, dlaczego powinniśmy to zrobić, dlaczego to jest tak ważne. Chcemy opowiedzieć również o tym, że głos każdego z nas, obywateli, się liczy. To bardzo źle, kiedy ktoś mówi „mój głos jest nieważny, co ja tam znaczę”. To świadczy o braku dojrzałości obywatelskiej, braku odpowiedzialności za przyszłość naszego kraju, naszych rodzin. Za naszą przyszłość. My mamy stanowić o tym, jak Polska będzie wyglądała za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat - mówił w Pleszewie Robert Hojda, prezes fundacji KORD.
Zachęcili całe rodziny
Przybyli na wydarzenie mogli samodzielnie skonfrontować swoje wątpliwości dotyczące ich praw do głosowania z ekspertami czy aktywistami. Swoje punkty informacyjne w Pleszewie mieli: Obywatelska Kontrola Wyborów, Okręgowa Izba Radców Prawnych w Poznaniu, Wielkopolska Izba Adwokacka czy Komitet Obrony Demokracji.Do przyjścia zachęcono całe rodziny. Na najmłodszych czekała wata cukrowa i zabawa z bańkami, adwokaci zorganizowali konkurs rysunkowy, a Organizatorium Wyborcze przeprowadziło tematyczny quiz z nagrodami. Na rynku stanął też mammobus.
Prof. Ewa Łętowska w Pleszewie: warto dać szansę swojemu szczęściu
Głównym punktem programu wydarzenia był panel dyskusyjny pn. „Prawa wyborcze - równość, bezpośredniość, proporcjonalność, powszechność - idealne równowagi czy wieczny dylemat?”. Wzięli w nim udział prof. Ewa Łętowska, prokuratorzy - Ewa Wrzosek i Jarosław Onyszczuk oraz mecenas Joanna Wajsnis.
- Wszystkie te przymiotniki przy prawie wyborczym są ważne, każdy ma swoje plusy i minusy. Jednak ja za najistotniejszy uważam powszechność - to, że każdy z nas ma prawo pójść do wyborów i jego głos ma znaczenie. Nie ma tu żadnych cenzusów - majątku, pochodzenia, wykształcenia ani płci. Mimo to, jak państwo wiedzą, duży procent naszego społeczeństwa z tego prawa nie chce korzystać. Oddaje decyzje o swoim losie, losie swojej rodziny, dzieci i kraju innym osobom - mówiła Ewa Wrzosek.
Profesor Ewa Łętowska powiedziała pleszewianom, że będzie podczas panelu pełniła rolę „adwokata diabła”. Postanowiła mówić przede wszystkim o niedoskonałościach, jakie dostrzega w związku z prawem wyborczym.
- Jest prawo wyborcze i mamy nadzieję, że wybory będą naprawdę równe, powszechne, proporcjonalne i bezpośrednie. Dobrze, ale zapytam. Jeżeli w domu opieki społecznej są opiekunki i pensjonariusze, którzy - nie patrząc już na to, w jakim są stanie - paluszkiem pokazują, którą kratkę na karcie wyborczej zaznaczyć, to te wybory będą bezpośrednie? Inny przykład. Wiadomo, że wojsko jest zhierarchizowanie i podlega dyscyplinie. Myślą państwo, że ci wojskowi czwórkami maszerują do urny, wchodzą za kotarę i robią, co chcą? - zapytała Ewa Łętowska.
Wyjaśniła od razu, że swoją postawą nie chce zniechęcać pleszewian do udziału w wyborach.
- Podaje państwu te przykłady, żeby pokazać, że nie wystarczy nauczyć się tego, co jest w przepisach czy mieć nawet najlepsze intencje, kiedy się je uchwala, bo sytuacja zależy od wielu czynników. Na przykład też od tego, jak wykroi się okręgi wyborcze czy sformułuje przesłanki kodeksu wyborczego - wyjaśniła.
Zaraz potem opowiedziała o swoim stosunku do głosowania.
- Jestem minimalistką i uważam, że powinno się brać udział w głosowaniu przede wszystkim dlatego, żeby dać szansę swojemu szczęściu. W końcu nie jest to specjalnie dużo, ale jeżeli się dobrze trafi, to rzeczywiście będzie się miało na coś wpływ - przekonywała.
Zachęcała słuchaczy do tego, żeby świadomie podchodzili do kwestii wyborów.
- Namawiam państwa do świadomej nieufności. Nie tylko w stosunku do aktu wyborczego - dlatego że możemy mieć piękne nadzieje, a nie wiadomo, czy one się spełnią - ale za każdym razem, kiedy dokonujemy czegoś, co ma prawne znaczenie. Nasze nadzieje są przeważnie większe niż realność, ale to nie znaczy, że nie powinniśmy się starać, żeby temu jak jest, było jak najbliżej do tego, jak powinno być. Podsumowując - te cztery przymiotniki, które charakteryzują prawo wyborcze są piękne i muszą działać komplementarnie, ale pamiętajmy, że to jest dopiero pewna potencja, założenie, nadzieja. Ale to nie znaczy, że to się nie zrealizuje. To po części zależy od nas - mówiła profesor.
Partie zniechęcają do głosowania?
Podczas dyskusji poruszono też temat zdominowania polskiej sceny politycznej przez partie. Prawnicy zauważyli, że ta sytuacja może zniechęcać wielu wyborców do wypełnienia swojego obowiązku obywatelskiego.
- Mnie coraz bardziej pasjonuje zasada proporcjonalności, bo myślę, że nikt jej kompletnie nie rozumie. Okazuje się, że czasami nasz głos może zadecydować nie tylko o wyborze jednej osoby, ale większej liczby kandydatów. Jak państwo wiecie, my w wyborach do sejmu głosujemy tak naprawdę niekoniecznie na ludzi, a na listy. Czasami jest tak, że ta osoba, która zbiera największą liczbę głosów pociąga za sobą innych, którzy ich tak wielu nie zdobyli, ale zostają naszymi przedstawicielami. Liczy się dla nas określona osoba, ale ona zawsze będzie powiązana z określoną partią polityczną. Niestety tak mamy skonstruowane prawo wyborcze. Nie wiem, czy to jest dobrze. Może należałoby się zastanowić nad zmianą tego. Można jednak znowu zadać pytanie, czy to nie rozchwiałoby naszego systemu - dywagował prokurator Jarosław Onyszczuk.
Do jego wypowiedzi odniosła się profesor Łętowska.
- Żaden system wyborczy nie jest idealny. Idealnie może byłoby wtedy, kiedy byłaby jedna lista, kraj byłby jedynym wielkim okręgiem i byłoby wiadomo po głosowaniu, kto, ile dostał. Natomiast diabeł tkwi w szczegółach. Nie można zrobić jednego kraju jednym okręgiem, bo mielibyśmy na liście kilkuset ludzi. Dlatego są różne systemy. Każdy można zmanipulować. Wady systemu proporcjonalnego bywają wykorzystywane w różny sposób.
Jak wyjaśniła, z manipulacji tych korzystają politycy.
- Czy nam się to podoba czy nie, jesteśmy we współczesnych społeczeństwach zdominowani przez partokrację. Jakie ona ma wady, każdy widzi - jak z koniem. Partokracja przekłada się na manipulacje wyborcze. Jak temu zaradzić? Robi się to w różny sposób, a mianowicie np. zabrania się dokonywania zmiany w prawie wyborczym w pewnym okresie. Muszę z przykrością stwierdzić, że jeśli chodzi o Polskę, to my akurat w honorowaniu tej zasady nie błyszczymy i nie mam na myśli tyko obecnej sytuacji - bo ostatnich zmian dokonano w marcu - wcześniej też tak bywało. Mimo, że w swoim czasie Trybunał Konstytucyjny przestrzegał przed tymi praktykami, niewiele się w tym zakresie zmieniło. Partie kombinują, jak tu zrobić, żeby było dla nich dobrze - podkreśliła prof. Ewa Łętowska.
Łętowska: Uwaga na nierzetelność
Dyskutowano też o tajności wyborów, a zaraz potem - ryzyku ich sfałszowania.
- Jesteśmy bardzo nieufnym społeczeństwem, nastawionym na to, że wszyscy bardzo się troszczą o to, żeby nasze wybory były niezakłócone. No więc sprawiają nam przezroczyste urny, namawiają, żeby wszystko filmować, żeby jawne były różne procedury, żeby długopisy były w jednym kolorze. Wiecie państwo, co ja o tym myślę? Myślę, że ci, którzy tworzą prawo, bywają trochę hipokryzyjni. Mianowicie - kierują naszą uwagę, ku problemowi fałszerstwa wyborów. Oczywiście jest to zjawisko, które historycznie i geograficzne istnieje. Wydaje mi się jednak, że w takich krajach jak Polska - która ma zresztą poważne kłopoty z praworządnością, ale one akurat nie wyrażają się w tym, że fałszuje się wybory - wybory czyni się nierzetelnymi, a to jest coś innego. Jak jednak twierdzą socjologowie - wybory służą do tego, żeby w pojedynczym człowieku pojawiło się poczucie sprawczości, żeby jednostka poczuła się dobrze. A jak zajmujemy się tymi formalnościami, tą przezroczystością urn, to czujemy się lepiej - stwierdziła prof. Łętowska.
Dodała, że poczucie sprawczości może umacniać w wyborcach możliwość skorzystania z instytucji protestu wyborczego. Zaznaczyła jednak zaraz, że w polskim kodeksie wyborczym pojęcie to jest bardzo wąsko zdefiniowane.
- Jako profesorzyca prawa mam bardzo krytyczny pogląd na temat kwestii protestów wyborczych. Widzimy na przykład, że coś jest nie w porządku, były jakieś nieprawidłowości w teatrze wyborczym, pogonili na wiecu, kłamali, oszukiwali w czasie demonstracji programów. Napiszemy sobie te protesty, a one i tak trafią do szuflad, gdzie będą opatrzone napisem „odrzucone z powodu braku formalnych przesłanek protestu”. Protest wyborczy chwyta tylko legalność głosowania, ale nie rzetelności wyborów. Szkoda, bo to osłabia w nas wszystkich poczucie, że się liczymy.
Podkreśliła - po raz kolejny - że swoimi spostrzeżeniami nie chce zniechęcać pleszewian do wyborów, a zachęcać do świadomego spojrzenia na nie.
- Opowiadam państwu o moich wątpliwościach i zastrzeżeniach, dlatego, żeby nie umacniać radosnego optymizmu bez pokrycia. Trzeba świadomie korzystać z prawa. Ja nie opuściłam żadnych wyborów odkąd zrobiłam się pełnoletnia, a jestem już bardzo dojrzała. Nie dlatego, że w te wybory zawsze wierzyłam, ale dlatego, że uważałam, że należy dać sobie szansę.
Zachęciła również do uważnej i aktywnej postawy w okresie wyborów.
- Myślę, że pomaga również tak zwane pokazanie palcem, jeżeli mamy do czynienia z jakimiś szwindlami. Teraz w marcu zmieniono kodeks wyborczy. Zaprezentowano bardzo sensowne hasła, profrekwencyjne - więcej mniejszych jednostek obwodów dla głosowania w małych miejscowościach, dowożenie ludzi. No dobrze, ale jednocześnie coś za coś. Dla odmiany za granicą pogorszono sytuację, ograniczono możliwości głosowania i - co więcej - stworzono warunki, w których przeliczanie głosów utrudnia to, żeby głosy się nie zmarnowały, żeby każdy głos miał równą siłę. No niezbyt rzetelne. Ale czy to znaczy, że się obrażę na głosowanie? No nie.
O co zapytali mieszkańcy?
Na koniec mieszkańcy mogli zadać pytania prawnikom.
- Dlaczego by radykalnie nie zmniejszyć liczby posłów? I tak wszyscy wykonują polecenia liderów - zapytał jeden z młodych słuchaczy.
Odpowiedziała mu profesor Łętowska.
- Jeśli zmniejszy pan liczbę posłów, to ograniczy pan demokrację - jeżeli demokracja ma polegać na tym, że różne grupy, mniejszości są reprezentowane pod wspólnym parasolem konstytucji. Jeśli zrobi pan jednego mega posła, to przypomina mi to sytuację z dowcipu - czy przyjemniej jest, jak w butelce jest wiele różnych bąbelków, czy jeden ogromny bąbel?.
Jeden ze słuchaczy zainteresowany był opcją głosowania internetowego.
- Pani profesor, czy można stworzyć głosowanie poprzez Internet? Bo za granicą jest problem, kiedy trzeba jechać do ambasady - wyjaśnił.
Ewa Łętowska zastrzegła, że nie jest "aż tak biegła internetowo".
Sądzę, że jeżeli w innych krajach funkcjonuje, to pewnie można. Tylko znowu - zapewnie zależy to od wydolności technicznej i woli politycznej. Koniec - odpowiedziała.
Do pytania odniosła się też prokurator Ewa Wrzosek.
- To ja dodam, że mamy wybory korespondencyjne. To taka analogowa forma, ale jest możliwość głosowania. Każda osoba, która najpóźniej w dniu wyborów ukończyła 65 rok życia, po zgłoszeniu takiego zamiaru, może głosować korespondencyjnie. Niestety za granicą wybory korespondencyjne są wyłączone, co jest kolejną manipulacją prawa - powiedziała.
Mieszkańcy sprawdzili swoją wiedzę
Po dyskusji długa kolejka uczestników ustawiła się, żeby zdobyć podpis Ewy Łętowskiej. Na scenie wystąpili Marta Dankowska i Piotr Kurzanowski, którzy zagrali przed publicznością covery polskich piosenek.Odbyła się też symulacja wyborów i obliczanie zdobytych w nich mandatów metodą d'Hondta. Zgromadzeni sprawdzili w ten sposób swoją wiedzę na omawiany temat.
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć ze spotkania
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.