Urodził się na Kresach. Wraz z rodziną przeżył wojenną zawieruchę, i z czasem - za sprawą kobiety, która została jego żoną - sprowadził się do Dobrzycy. Przez lata pracował m.in. w fabryce obuwia oraz mleczarni, był także działaczem tutejszej OSP - i to przez niemal pół wieku. - Przez te lata Dobrzyca zmieniła się bardzo, oj bardzo… - opowiada w rozmowie z „Życiem Pleszewa” - Stanisław Pawłowski z Dobrzycy.
Pan Stanisław urodził się 23 marca 1931 roku. - W Chocimierzu, w woj. stanisławskim - opowiada nam nasz rozmówca. Rodzina prowadziła niewielkie gospodarstwo. - Ojciec był cieślą. Robił beczki, wozy, koła. Mama pracowała w gospodarstwie – wspomina Stanisław Pawłowski. Wychowywał się jako jedynak - jego brat, który urodził się przed nim, zmarł przedwcześnie.
Pierwsze lata dzieciństwa były spokojne. - Aż do wybuchu wojny… - mówi mężczyzna. W 1939 roku jego ojciec otrzymał zadanie pilnowania linii telefonicznej. - Dawniej był ułanem. Został wzięty do wojska w momencie gdy wkraczali Rosjanie - opowiada pan Stanisław.
Wraz z mamą został wówczas sam na gospodarce. Mimo trwającej wojny - nie było tam - jak wspomina mężczyzna - aż tak źle. W końcu jednak przyszły straszne lata 40., gdy Ukraińcy rozpoczęli rzeź Polaków na Wołyniu… - Niektórzy widząc, co się dzieje już wcześniej opuszczali domy. My z mamą również opuściliśmy nasz dom przenosząc się do miasta, do Stanisławowa - gdzie było bezpieczniej - mówi mężczyzna.