reklama
reklama

Wybuch gazu w Pleszewie. Rodzina straciła dach nad głową [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości - Tu stało moje łóżko, ale się spaliło – mówi 7-letni Maciuś, wskazując gruz leżący w rogu pokoju. On i jego starszy brat wybiegli z domu przy ul. Krzywej w Pleszewie boso. Nie było czasu, żeby szukać butów, kurtek czy ulubionych zabawek.
reklama

Była sobota 18 marca. Dochodziła godz. 17.00. Pan Bartłomiej podłączył do kuchenki nową butlę z gazem. Potem włączył piecyk. Chciał ugotować wodę na makaron, zanim żona wróci ze sklepu. Płomień wydawał mu się nierówny. Próbował manewrować przy pokrętle, ale się nie dało. Nie mógł też zakręcić butli. Nagle gazówka stanęła w płomieniach.

– Pierwsze, co pomyślałem, to że muszę ratować dzieci. Chłopcy byli w pokoju obok. Krzyknąłem, że mają uciekać. Wybiegli tak, jak stali. Na boso, bez kurtek i butów - opowiada ze łzami w oczach pan Bartłomiej z Pleszewa.

Sam wrócił do domu.

-  Pomyślałem, że zakręcę butlę, żeby nie wybuchła, żeby nie doszło do eksplozji. Ale nic nie dało się już zrobić. Chciałem otworzyć okna, ale tak się zasklepiły, że nie dałem rady - mówi pokazując poparzoną dłoń.

 

Wybuch gazu w Pleszewie 

W pomieszczeniu było coraz więcej dymu.

– To trwało dosłownie chwilę i było straszne. Ogień momentalnie zaczął się rozprzestrzeniać. Dym był dosłownie wszędzie. Wtedy pomyślałem, że muszę się ratować. Żyć. Zacząłem uciekać, ale nie mogłem otworzyć drzwi. Nie wiem, czy to był szok, czy rzeczywiście się zatrząsnęły.

Ostatecznie się udało i pan Bartłomiej wybiegł na podwórko. Tam byli już sąsiedzi.

- Bartek wybiegł z dziećmi i krzyczał. „Ratunku, pomocy! Wezwijcie straż”. Wzięłam telefon i zadzwoniłam na 112. Ręce to mi się tak trzęsły z nerwów, że nie mogłam utrzymać telefonu, myliły się cyfry. Pierwszy raz widziałam pożar i wzywałam straż - opowiada nam sąsiadka małżeństwa - pani Małgorzata.

I dodaje.

- Ogień wychodził już przez okno od podwórka. To było straszne. Szczęście, że nikomu nic się nie stało. No i że straży tak szybko udało się opanować pożar. Tutaj jest zwarta zabudowa. To wszystko mogło się spalić - pokazuje kobieta.  

Pani Agnieszka nie miała pojęcia co właśnie, dzieje się w jej domu.  

- Byłam w sklepie. Tutaj niedaleko. Mąż wbiegł tam na boso i krzyczał, że wybuchła butla w domu. Był w totalnym szoku. Rzuciłam wszystko i pobiegłam. To było jak w filmie. Strasznym filmie. Pełno ludzi, dzieci stały na chodniku boso, bez kurtek. Po chwili przyjechała straż - wspomina pani Agnieszka.  

Wszystko, jak tłumaczy, działo się tak szybko, że nie jest w stanie przypomnieć sobie szczegółów dotyczących tamtego feralnego popołudnia.

– Było tutaj dużo osób. Pamiętam, że pani Marcela Vogt przykryła moje dzieci kocem, pan Janowicz z „Gastro” przywiózł nam posiłek. Było mnóstwo osób, które nam pomogły i którym dziś chcemy podziękować.

Ogromne zniszczenia 

Straż pojawiła się błyskawicznie. Niestety, pożar spowodował ogromne zniszczenia. Z mieszkania nie udało się wynieść żadnych mebli czy sprzętu.

- Z mebli nie udało się uratować nic, wyniosłam z domu kilka talerzyków z kredensu, który stał w kuchni. Ubrania jakieś mamy, pierzemy to, co udało się uratować. Dziękujemy wszystkim, którzy zaoferowali nam pomoc. Nie potrzebujemy dużo, byleby dach nad głową był. Chcemy wrócić do normalności - mówi ze łzami w oczach pani Agnieszka.

I dodaje.

- Mieszkaliśmy tutaj 6 lat. Meble, wszystko co tu było, to był dorobek naszego życia. Straciliśmy wszystko. Cieszyliśmy się, że zamieszkaliśmy sami, na swoim. Radziliśmy sobie. Teraz musimy wszystko, zaczynać od zera. 

Aktualnie rodzina mieszka u rodziców pani Agnieszki. Poszukali już mieszkanie na wynajem w Pleszewie.

- Pani Jola Molska, załatwiła nam łóżka dla dzieci. Dostaliśmy dla nas materac. Kuchnia już jest w tym mieszkaniu, są dwie szafy. Jakoś damy radę – opowiada małżeństwo.

Ich największym pragnieniem jest powrót do życia, jakie mieli wcześniej, a także wsparcie kosztowego remontu budynku po wybuchu butli z gazem.

– To nie było nasze mieszkanie, wynajmowaliśmy je. Ale chcemy wesprzeć właścicielkę w remoncie. Straty są ogromne. W tej chwili zerwaliśmy tynki ze ścian. Pomogli mi chłopaki z firmy, w której pracuję „Stal-pot”. Porządkujemy. Usuwamy i wywozimy gruz, przy okazji dziękujemy burmistrzowi Pleszewa, za kontenery. Próbujemy zacząć na nowo - podkreśla pan Bartłomiej.

Zbiórka na rzecz pogorzelców

Bartłomiej, Agnieszka, Alan i Maciuś stracili dorobek całego życia. Chcesz im pomóc? Ruszyła właśnie zbiórka LINK DO ZBIÓRKI TUTAJ.   W akcję zaangażowała się również społeczność Szkoły Podstawowej nr 1 w Pleszewie, do której uczęszczają chłopcy. W placówce ruszyła zbiórka żywności i chemii gospodarczej. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama