Obiecał to starosta Maciej Wasielewski w czasie otwartej rozprawy administracyjnej zorganizowanej w sprawie wydania decyzji o lokalizacji spopielarni - zakładu utylizacji zwierząt towarzyszących.
Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem mieszkańców. Przybyli na nie także radni miejscy i powiatowi, a także posłanka Joanna Lichocka, przedstawiciele samorzadu miejskiego i powiatowego. Obecni byli również inwestorzy - przedsiębiorcy z francuskiej spółki INCINERIS.
Mieszkańcy od początku nie kryli, że nie chcą w swojej okolicy spopielarni. Nie przekonały ich nawet zaprezentowane zdjęcia spopielarni istniejącej już we Francji i zapewnienia o tym, że z obiektu nie będą się wydobywały żadne nieczystości czy brzydkie zapachy. Ludzie dopytywali, dlaczego właśnie w Marszewie spółka chce pobudować zakład i jak chce kupić od powiatu grunty, skoro w ramach nowej ustawy o obrocie ziemią, są w tym zakresie ograniczenia? Sołtyskę Marszewa Katarzynę Trawińską wspierali mieszkańcy.
Zebrani mieli pretensje do władz miejskich, że wniosek o wydanie decyzji lokalizacyjnej jest w ogóle rozpatrywany. Zastępca burmistrza Andrzej Jędruszek tłumaczył, że jest to obowiązek samorządu - zbadanie czy dana inwestycja może w ogóle powstać - na podstawie miejscowego planu zagospodarowania, a jak go nie ma - to w ramach odrębnych przepisów. Gdy niezadowolenie sięgało zenitu, starosta Maciej Wasielewski wstał i oznajmił, że skoro ludzie nie chcą - to spopielarni nie będzie. Właścicielem gruntu jest bowiem powiat pleszewski i to od jego decyzji zależy, czy w ogóle teren ten zostanie sprzedany, czy nie.