Kilka tygodni temu w gminie Dobrzyca prowadzona była akcja rozdawania jabłek. W ostatnich dniach otrzymaliśmy kolejne skargi od mieszkańców na sposób jej organizacji.
Mieszkańcy Koźmińca mają żal do swojego sołtysa – Stefana Cichego – o to, że nie informował ich, że jabłka będą rozdawane. – Dostali tylko ci, którzy zapytali sołtysa, albo którym on sam to powiedział. Wszyscy mieszkańcy takiej informacji od niego nie mieli. W Lutyni czy w Fabianowie sołtysi mogli rozdawać wszystkim, chcieli sprawiedliwie to podzielić, a tu tylko swoim – narzeka mieszkanka Koźmińca.
Sołtys argumentuje, że wszyscy mieszkańcy, którzy zwrócili się do niego z prośbą o owoce, otrzymali je. – Przywoziłem cały samochód, te duże palety, i rozbierali. (...) Woziłem za „Bóg zapłać”. (...) Jak przywiozłem jabłka, to odbierali, na zapas nikt nie brał, a ja nie nabiorę, żeby mi gniło – mówi Stefan Cichy. Zapewnia, że informację sąsiadom przekazywał telefonicznie: Dzwoniłem, mówiłem: temu powiedz, temu. Kto przyjechał, to dostał, to wziął. Jeden czy dwóch tam chyba jest, co nie dostali.
Dzisiaj do naszej redakcji zadzwoniła żona sołtysa Krystyna Cicha: Niech pan powie tym ludziom, że jabłka są u strażaków w Koźmińcu lub u Witalisa Półrolniczaka w Fabianowie. Jak im brakuje, to mogą nawet 3 tony sobie wziąć.
Czytaj także: