Pleszew. Duży pożar budynku gospodarczego przy ul. Poznańskiej wstrząsnął w niedzielę mieszkańcami Pleszewa. Dziesiątki osób przyglądały się walce strażaków z ogniem, który pojawił się przy głównej trasie przecinającej miasto. - Oglądałem z siostrą telewizję. Nagle słyszę - huk! – opowiada nam dziś sam właściciel budynku.
Niedziela, ok. godz. 17.00. Gdy wielu mieszkańców spędza spokojnie czas w domach lub gra razem z WOŚP, przy ul. Poznańskiej dochodzi do dramatu. W budynku gospodarczym wybucha ogień. - Oglądałem akurat z siostrą telewizję. Nagle słyszę - huk! – opowiada nam w poniedziałek właściciel budynku.
Mężczyna pobiegł do kotłowni i sam próbował gasić ogień. Pod ręką miał akurat gaśnicę. Na stłumienie płomieni nie miał jednak najmniejszych szans. – Te drewniane belki mają ponad sto lat, wszystko szybko objął pożar – opowiada. Jego siostra wezwała w międzyczasie pomoc. - Mieliśmy szczęście, że pożar wybuchł wieczorem. Gdyby to było w nocy, w trakcie snu, mogłoby się skończyć tragicznie – przyznaje mężczyzna.
Przypomnijmy: ogień pojawił się w nieruchomości przy Poznańskiej w Pleszewie w niedzielę – 12 stycznia - ok. 17.00.
Z pierwszego zgłoszenia wynikało, że pali się poddasze budynku mieszkalnego. – Dopiero kiedy na miejscu pojawiły się pierwsze zastępy straży pożarnej przekonaliśmy się, że płonie budynek gospodarczy – opisuje asp. Mariusz Glapa, rzecznik prasowy KP PSP w Pleszewie.
Zagrożenie było jednak duże, bo do objętej ogniem nieruchomości – gdzie znajdowała się kotłownia - przylegała część mieszkalna. I to dosłownie w bezpośrednim sąsiedztwie.
– Mieliśmy szczęście, że pożar wybuch wieczorem. Gdyby to było w nocy, w trakcie snu, mogłoby się wszystko skończyć tragicznie – przyznaje właściciel budynku.
WIĘCEJ PRZECZYTASZ JUTRO W PAPIEROWYM WYDANIU "ŻYCIA PLESZEWA"