Mieszko szybko ustawił sobie mecz, bo prowadzenie objął już w 3. minucie. Kamil Ślusarek odbił piłkę, uderzoną przez Adama Koniecznego, skutecznie poprawił Jakub Hoffmann. Może, gdyby gołuchowski bramkarz zdecydował się na piąstkowanie… Później lepiej prezentował się gołuchowski zespół i w rezultacie doprowadził do wyrównania. Patryk Kieliba popisał się dalekim wrzutem piłki z autu, w zamieszaniu podbramkowym jeden z obrońców odbił piłkę ręką i arbiter podyktował rzut karny. Grzegorz Kuś nie zmarnował „jedenastki”. Do przerwy było 1:1, choć gołuchowianie powinni prowadzić 3:1. Niestety, Marcin Szymkowiak, a nieco później jego brat Jakub, zmarnowali sytuacje „sam na sam” z gnieźnieńskim bramkarzem, Patrykiem Szafranem.
Po przerwie bramki długo nie padały, było za to kolorowo, gdyż arbiter wielokrotnie wyciągał żółte kartki, a w ich wyniku dwukrotnie sięgnął po czerwone. W ten sposób w 56’ plac gry opuścił gnieźnianin Damian Garstka, który brutalnie potraktował Konrada Chojnackiego. W 72’ jego los podzielił gracz LKS-u, Paweł Stempień . I tu pojawiła się kontrowersja numer jeden.
– Kartka dla mojego zawodnika była słuszna, niestety, osłabił mój zespół. Przy kartce dla zawodnika gospodarzy to trudno powiedzieć, co tam pan sędzia zasugerował, może wymuszenie faulu? To jego decyzja i mnie trudno jest oceniać – powiedział później Przemysław Urbaniak, trener Mieszka Gniezno.
Zanosiło się na podział punktów, gdy oto w doliczonym czasie gry gnieźnianie wbili zwycięskiego gola. Tomasz Bzdęga po rzucie rożnym skierował piłkę do bramki głową. Zrobiło się nerwowo, głownie dlatego, że prowokacyjnie zachowali się piłkarze z Gniezna.
– Przegraliśmy mecz w podobnych okolicznościach, jak w Wągrowcu, bo w doliczonym czasie gry. O to mogę mieć pretensje do piłkarzy, bo znów zabrakło im koncentracji, natomiast całą winę ponosi główny arbiter. Dawid Guźniczak czysto wybrał piłkę w strefie środkowej boiska, sędzia odgwizdał dla rywali faul, z tego poszła przebitka, rzut rożny i padła bramka. Całe zamieszanie, które miało miejsce na obu ławkach rezerwowych, jest pokłosiem tej całej sytuacji, do której doprowadził sędzia. Nie może być takiej sytuacji, że cała drużyna gości przebiega przez moja strefę, obrażając moich piłkarzy. Do tego się włącza kierownik, który na dzień dobry, przyjeżdżając do Gołuchowa, pyta się, dlaczego jego drużyna ma się przebierać w takiej szatni. To jest skandal. Ja rozumiem, że to są panowie piłkarze, którzy grali w III lidze, ale to tak nie może być. Kultura osobista pozostała w Gnieźnie, a tu przyjechało nie wiadomo, co – pieklił się po meczu Maciej Dolata, trener LKS-u.
Zadowolony z wyniku trener Mieszka Gniezno, Przemysław Urbaniak, wypowiedział się w nieco spokojniejszym tonie.
- Trzeba przyznać, że zespół LKS-u jest bardzo zgraną ekipą, silną, mocną fizycznie i ten wynik nie odzwierciedla przebiegu meczu. Obie drużyny mocno walczyły o zwycięstwo. Cieszymy się z trzech punktów, choć w sytuacji, gdy na początku drugiej połowy otrzymaliśmy czerwoną kartkę, to wynik remisowy też byłby mile widziany. Gra się jednak dziewięćdziesiąt parę minut. Na pewno było dużo nerwowości, dużo walki, ale jak już powiedziałem, drużyna gospodarzy to solidny zespół i sporo ten mecz nas kosztował. Cieszymy się z trzech punktów – powiedział po meczu.
LKS GOŁUCHÓW – MIESZKO GNIEZNO 1:2 (1:1)
LKS Gołuchów: Kamil Ślusarek, Patryk Kieliba, Marcin Wandzel, Grzegorz Kuś, Paweł Stempień Ż Ż C (72’), Dawid Guźniczak, Michał Grzesiek, Marcin Szymkowiak (84’ Filip Olszewski), Adrian Hajdasz (70’ Dawid Krzyżaniak) , Konrad Chojnacki Ż (80’ Szymon Sobkowiak), Jakub Szymkowiak (70’ Maciej Marcinkowski)
BRAMKI
0:1 – Jakub Hoffmann (3’)
1:1 – Grzegorz Kuś (31’ z karnego)
1:2 – Tomasz Bzdęga (92’ głową)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.