LKS przegrał w Śmiłowie z Orkanem po rzucie karnym "z kapelusza". Tak przynajmniej uważają gołuchowianie. Stal dzięki świetnej końcówce pokonała 5:2 Tulisię. Tutaj z kolei suchej nitki nie zostawili na arbitrze miejscowi działacze.
– Liczyłem na to, że przywieziemy minimum jeden punkt, ale jak się przysyła na mecz dwudziestoletnie dzieci, bo tacy sędziowie nam dzisiaj gwizdali, to o czym tu mówić. Sędzia gwiżdże mi karnego, a po meczu mówi, że nie wie, czy był karny. Wszyscy widzieli, jaka jest sytuacja, był strzał, broni Tomek, jest dobitka, broni Tomek, po czym moi obrońcy wybijają piłkę. Zawodnik ze Śmiłowa przewraca się przez ich nogi, a sędzia gwiżdże karnego. To jakieś nieporozumienie. Jedziesz 220 kilometrów i przegrywasz mecz przez karnego - grzmiał po meczu trener Maciej Dolata. Stal pokonała 5:2 Tulisię, ale wynik nie do końca odzwierciedla grę obu drużyn. - Jeżeli ktoś tam mówił, że zespoły z okręgu konińskiego są słabsze, to Tulisia dzisiaj temu zaprzeczyła. Gospodarze nie ustępowali i pękli dopiero przy stanie 4:2 - powiedział trener Łukasz Bandosz. Do 79 minuty było 2:2 i dopiero trafienie Mateusza Raczyka i dwa gole Jacka Pacyńskiego zadecydowały o wysokiej wygranej. Pleszewianie od 25 sekundy przegrywali 0:1. Wyrównał Jacek Pacyński, na 2:1 podwyższył Błażej Ciesielski, lobując miejscowego bramkarza. Gospodarze wyrównali po przerwie z rzutu karnego i nadal nacierali. Ich zdaniem o porażce Tulisii zadecydowały błędy arbitra, który nie uznał ponoć prawidłowo zdobytej bramki przez Jarosława Gorgolewskiego, a później odgwizdał spalonego wychodzącemu "sam na sam" Adamowi Pacholskiemu. Szerzej o obu meczach we wtorkowym "Życiu Pleszewa".
