reklama

Karol Zimny z Dobrzycy wystąpił w programie MasterChef. „Kuchnia to nieskończona kopalnia pomysłów”

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- To była niesamowita przygoda i gotowanie przez duże „g”. Poznałem na planie wielu fantastycznych ludzi, z którymi mam kontakt do dziś – mówi Karol Zimny - przedsiębiorca z Dobrzycy, który dostał się do grona 27 najlepszych kucharzy amatorów XII edycji programu MasterChef. Opowiada nam o swojej pasji do gotowania oraz o kulisach nagrań - do jednego z najpopularniejszych programów w Polsce.
reklama

- Gotować lubiłem od zawsze, właściwie odkąd tylko pamiętam. Kucharzem był zresztą mój ojciec, który pływał i gotował na statku. Być może przekazał mi to w genach - mówi w rozmowie z „Życiem Pleszewa” Karol Zimny. 
 
Mężczyzna na co dzień jest przedsiębiorcą w Dobrzycy - prowadzi „Bar u Hipka”.
 
Gdy spotykamy się rano, w jego domu, widzę, że na kuchence coś już się gotuje. – Obiad dla rodziny – uśmiecha się mężczyzna.
 
I zaraz dodaje:
 
– Lubię to robić. Wiadomo, człowiek zaczynał kiedyś od jakiś prostych, podstawowych potraw. Gotowałem – i nadal gotuję - dla żony, czy dzieci… Ale z czasem rozpoczęło się już takie bardziej zaawansowane pichcenie. Ta pasja kształtowała się zresztą przez lata. Rozwijając ją, zacząłem sięgać po coś bardziej wyszukanego, szukałem nowych smaków, sięgałem po coraz mniej oczywiste produkty. Bo kuchnia to generalnie nieskończona kopalnia pomysłów – można być tu niesamowicie kreatywnym, zrobić „coś” z niczego. Przez lata stawiałem sobie poprzeczki coraz wyżej i wyżej. I tak, z czasem, pasja zaprowadziła mnie do programu MasterChef… – opowiada Karol Zimny.
 

Zgłoszenie Karola Zimnego z Dobrzycy do programu MasterChef

 
No dobrze, jak jednak rozpoczęła się ta przygoda?
 
Jak opowiada pan Karol, pierwsze myśli o starcie kiełkowały w jego głowie de facto już podczas obejrzenia w telewizji pierwszej edycji programu MasterChef.
 
Ostatecznie jednak myśli te jedynie krążyły. I dopiero niedawno - namówiła go do oficjalnego zgłoszenia córka.
 
– Doskonale wiedziała, że gotowanie to moja pasja. Gdy śledziłem pierwszą i później kolejne edycje programu, ta myśl o udziale stawała się coraz mocniejsza. W końcu zdecydowałem się wypełnić i wysłać  formularz zgłoszeniowy – mówi nam mężczyzna.
 

Etapy do programu MasterChef

 
Jak to wyglądało w praktyce?
 
Warto zaznaczyć, że trzeba było przejść gęste sito eliminacji – produkcja musi bowiem „wyłowić” różne talenty spośród wielu zgłoszeń z całej Polski.
 
– W pierwszej kolejności, wraz z formularzem zgłoszeniowym, trzeba było wysłać zdjęcie  swojego popisowego dania. Ja robiłem akurat makaron – tagliatelle z kurczakiem, szpinakiem oraz własnym pesto. Podczas II etapu połączyłem się on-line z osobami z produkcji i pod okiem szefa kuchni Michała Zakrajewskiego przygotowałem kurczaka po azjatycku w sosie teriyaki. On oceniał moje umiejętności kulinarne. Od strony medialnej oceniała mnie szefowa redakcji Zuzanna Kasterka  – opowiada pan Karol.
 
Ostatecznie, udało się!
 
Zakwalifikował się do etapu, gdzie wybrano „przedfinałową” listę uczestników – w sumie 27 osób.
 
Wspomniani uczestnicy – w tym pan Karol – pojechali na kilka dni na nagrania w „domu MasterChefa” w Krakowie. I to właśnie po tym etapie wybrano głównych finalistów programu, których dziś można co tydzień oglądać w telewizji.
 
- Nie udało mi się co prawda przejść do wspomnianego ścisłego finału, ale ten czas i tak był dla mnie świetną przygodą i fantastyczną kulinarną nauką w otoczeniu niesamowicie inspirujących ludzi – wspomina pan Karol.
 

Pobyt Karola Zimnego z Dobrzycy w domu MasterChefa

 
Wspomniane nagrania odbywały się przez kilka dni w Krakowie. I jak opowiadaa mieszkaniec Dobrzycy, była to świetna lekcja gotowania przez wielkie „g”.
 
– Rozpoczęliśmy warsztatami pod okiem znanych szefów kuchni. Bardzo fajną i luźną atmosferę wprowadzał Michał Zakrajewski, zagadywał nas, podpytywał, instruował, dawał rady…– uśmiecha się pan Karol.
 
Wszystkich przybyłych podzielono na miejscu na dwie grupy - i przez kolejne dni wszyscy walczyli o wspomniane wejście do finałowej 14-tki.
 
Każdy dzień był inny. Raz gotowano m.in. dania z mięs, innym razem z owoców morza, w kolejnym królowały desery. Nie brakowało oczywiście spotkań i kontaktu z głównymi jurorami - m.in. Magdą Gessler, Anną Starmach czy Michelem Morano.
 
– Michael to taki wyluzowany człowiek, zawsze uśmiechnięty, potrafiący rozbawić, powiedzieć coś miłego. To naprawdę rozładowywało atmosferę. A stres przy gotowaniu był jednak spory – głównie za sprawą presji czasu. Mieliśmy bowiem określony limit czasu, by wykonać dane potrawy czy desery – opowiada pan Karol.
Ważne również było to, by wspomniane danie spodobało się i zasmakowało jurorom.
 
– Bo warto pamiętać, że w przypadku gotowania – nie chodzi tylko o sam smak, ale także o wygląd czy zapach. Wszystko ma być estetyczne – to bardzo ważne przy takim już profesjonalnym gotowaniu – zaznacza mieszkaniec Dobrzycy.
Tymczasem każdy juror - na co zwraca uwagę też uczestnik - ma różne smaki, preferencje itd. 
 

Jakie dania wykonał mieszkaniec Dobrzycy w programie MasterChef?

 
Co przygotował do zjedzenia w ramach rywalizacji?
 
– W przypadku mięs wybrałem sobie comber jagnięcy, który podawałem z puree z topinamburu i orzecha włoskiego. Do tego były zielone, karmelizowane szparagi. – wylicza pan Karol.
 
W dniu owoców morza wykonywał m.in. zupę tajską, ośmiornicę i langustynki.
 
– Wcześniej myślałem, że owoce morza będą moją kulą u nogi, ale ostatecznie nie było tak źle – wspomina.
 
Z kolei gdy nadszedł dzień robienia deserów – uczestnicy zostali podzieleni na grupy trzyosobowe, by ściślej współpracować.
 
– Byłem w grupie z obecnymi finalistami – Włochem Mauro oraz Martą z Krakowa. Mieliśmy do podania trzy desery, każdy z nas miał swój. Ja wybrałem tiramisu, które wykonałem według własnego przepisu – wspomina pan Karol. 
 
W ostatni dzień uczestnicy mieli za zadanie wykonać kilka potraw, które podlegały surowej ocenie jury.
 
– Obecność kamer, bieżące rozmowy z jurorami, naglący czas – człowiek był wtedy na pełnych obrotach. Ostatecznie jednak – na wynik pracowało się przez wszystkie dni. Cóż, nie udało się wejść do programu, ale z perspektywy czasu wiem, że była to fantastyczna przygoda i niezapomniane chwile – mówi nam pan Karol.
 

Przygoda Karla Zimnego w MasterChef 

 
Dziś, jak zaznacza, jest oczywiście mądrzejszy o wiele kwestii.
 
– Wiadomo, to był pierwszy raz, więc człowiek nie wiedział czego się spodziewać. A w przypadku takiego programu jak MasterChef liczy się nie tylko umiejętność gotowania – trzeba mieć też charyzmę. Kamera musi nas po prostu „lubić”. Ponadto trzeba być kreatywnym w kuchni pod każdym względem oraz odpornym na stres – opowiada mężczyzna.
 
I dodaje.
 
– Trzeba nad tym stresem umieć zapanować. Dziś już wiem, że ważne jest także przygotowanie mentalne, jeśli chce się wystąpić przed kamerą. Na początku, krótko po odpadnięciu z eliminacji w Krakowie, czułem pewien żal. Ale potem doszedłem do wniosku, że było to jednak duże osiągnięcie i niesamowite doświadczenie. Sam fakt obcowania z uznanymi kucharzami był spełnieniem marzeń. Bardzo miło wspominam także Zuzannę Kasterkę, która zajmowała się realizacją programu „od kuchni”. Prowadziła nas, uczestników niemal „za rączkę”, zawsze służyła pomocą – wspomina z uśmiechem mężczyzna.
 
Zaznacza jednocześnie, że świetna była także codzienna komunikacja z osobami, które były na finałowym castingu w Krakowie.
 
– Atmosfera była fantastyczna. Wspólnie biesiadowaliśmy wieczorami, wymienialiśmy doświadczenia kulinarne. Tam nie było czuć jeszcze jakiejś specjalnej rywalizacji – opowiada.
 
Czy ma w planie spróbować swoich sił ponownie w programie? 
 
– Nie wiem. Ale nie mówię „nie” – uśmiecha się mężczyzna.
 
– W tej edycji było już kilku uczestników, wśród naszej grupy 27 osób, którzy starali się o wejście do programu już trzy, a nawet cztery razy. Kto wie, może jeszcze kiedyś też spróbuję – opowiada. 
 
W każdą niedzielę dobrzyczanin zasiada przed telewizorem, by śledzić losy swoich kolegów w telewizji.
 
– Ogląda się ich z ogromną przyjemnością. Oczywiście mam swojego faworyta, za którego mocno trzymam kciuki – mówi na koniec.
 
 
 
 

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama