- Warszawa to moje korzenie. W tym mieście moja rodzina żyje od „dziada, pradziada”, walczyła o nie w czasie wojny, podczas wojny również wszystko w nim straciła. To „ojcowizna”, którą kocham, ale… Pleszew też jest wspaniały! To piękne miasto, z piękną historią oraz wspaniałymi ludźmi – uśmiecha się Anna Czartoryjska.
Mieszka tu już od ośmiu lat. Przyjechała za miłością i, jak mówi, życie w mniejszym mieście pozwoliło jej poniekąd spełnić małe marzenie z dzieciństwa.
– Zawsze chciałam mieszkać blisko przyrody. Jako dziecko uwielbiałam jeździć do prababci na wieś. Teraz poniekąd tak mam – z tyłu domu mam widok na miasto, z przodu jednak na wieś – opowiada.
Stolicę ma oczywiście cały czas w sercu, jeździ tam m.in. do rodziny.
– Wiem jednak, że nie chciałabym mieszkać ponownie w dużym mieście – mówi.
Początki
To właśnie w Pleszewie rozbudziła swoje „uśpione” nieco wcześniej pasje. Od dziecka kochała sztukę i historię.
– W wykształcenia jestem archeologiem, moja Alma Mater to Uniwersytet Warszawski. Już na studiach zaczęłam pracę jako archeolog – wspomina.
Zawsze lubiła też zgłębiać wiedzę. Później, po studiach, na świat przyszło jej dziecko.
– Okazało się, że syn ma autyzm. Musiałam wówczas zrezygnować de facto ze wszystkiego, wymaga on bowiem całodobowej opieki – opowiada pani Anna.
Jak wspomina, przez pierwszą dekadę praktycznie w całości poświęcała się właśnie temu - opiece nad synkiem, którego, jak zaznacza, kocha ponad życie.
– Obecnie ma 12 lat, przez pierwsze dziesięć można jednak powiedzieć, że „ja” nie istniałam. Odłożyłam wówczas na bok wszystkie swoje pasje. Dwa lata temu stało się jednak w moim życiu coś ciężkiego, przez co powiedziałam sobie: „ja też jestem” – opowiada.
I zaczęła tworzyć.
Pasje
Jak wspomina, wcześniej co prawda także robiła pewne rzeczy, głównie nocami.
– Robienie różnych kreatywnych rzeczy było taką odskocznią. Gdy syn zasypiał robiłam m.in. czapki na szydełku, później wyszywałam obrazki, a potem dość długo robiłam pluszowe miśki. Miałam swego czasu nawet bloga, na którym prowadziłam kurs – jak stworzyć takiego misia. Ostatecznie to rzuciłam i miałam pewną przerwę. Aż w końcu wróciłam do moich pasji sprzed lat, także z czasów studiów – jestem bowiem z wykształcenia archeologiem późnego Średniowiecza. Zaczęłam m.in. zgłębiać bardziej życie codzienne w Królestwie Jerozolimskim, aż w końcu tworzyć własne iluminacje – opowiada.
Warto dodać, że historia pasjonuje ją w szerokim tego słowa znaczeniu. Pani Anna uwielbia także historię ziemiaństwa, myślała ponadto swego czasu o dołączeniu do grupy rekonstrukcyjnej na Zawodziu, jednak ostatecznie nie pozwalał jej na to czas.
– Zaczęłam jednak szyć także suknie, szukać nowych rzeczy. Obecnie jednak skupiam się na iluminacjach – opowiada.
Średniowieczne iluminacje
Skąd właśnie iluminacje? Już wcześniej przeglądała różne średniowieczne manuskrypty. Z czasem zaczęła przenosić je na kartkę oraz na deskę – tworząc niezwykłą sztukę.
– Jestem pod tym względem totalnym samoukiem, sprawdziłam wcześniej, jak to wykonywano dawniej, by ostatecznie zrobić to samemu – wspomina.
Najpierw było kopiowanie na kartce, później próby na pergaminie, jednak był to zbyt drogi materiał, by tworzyć na nim dłużej.
– Później sama robiłam farby, aż w końcu zaczęła się moja praca z deskami – opowiada.
Przenosi tam swoje średniowieczne inspiracje, wertuje jednocześnie także w internecie różne średniowieczne manuskrypty.
– Bardzo lubię też architekturę gotycką, połączyłam to, tworząc ramki w stylu gotyckim, pojawił się więc pewien element stolarstwa. Na szczęście dzielę pokój ze stolarzem, który dostarcza mi materiału – żartuje pani Anna.
Skąd zdobywa tak szczegółową wiedzę na temat historii sprzed setek lat?
– Pozytywną rzeczą w tej całej pandemii, którą mieliśmy, był fakt nauki bez wychodzenia z domu. Dla mnie to szczególnie istotne – bo właśnie dzięki temu mogę zdobywać wiedzę opiekując się jednocześnie synem. Dzięki pomocy finansowej rodziców jestem m.in. na tzw. uniwersytecie otwartym – obecnie na kursie historii sztuki średniowiecznej, także na zajęciach z ASP z malarstwa olejnego. Malarstwo też siedzi bowiem we mnie od dzieciństwa, wówczas rysowałam bardzo dużo, rodzice pozwalali mi to robić nawet na ścianach – wspomina z uśmiechem pani Anna.
Warto dodać, że miłość do historii i sztuki jest poniekąd rodzinna – chrzestny pani Anny jest z wykształcenia właśnie historykiem sztuki, jej ciotka wykłada z kolei archeologię na Uniwersytecie Warszawskim.
Inspiracje
Swoją sztukę tworzy głównie nocami.
– Często „zarywam” nocki dla prac. Czasami jednak pewne rzeczy udaje się zrobić także w trakcie dnia, gdy np. czekam na syna, gdy ma zajęcia w szkole w Kaliszu. Wówczas mogę coś np. zaplanować lub naszkicować – opowiada pleszewianka.
By tworzyć potrzebne są oczywiście inspiracje, więc często bada różnego rodzaju manuskrypty dostępne – poprzez wcześniejszą digitalizację - w internecie. Inspiruje się głównie szeroko rozumianym życiem codziennym w Królestwie Jerozolimskim, pieśniami, krucjatami.
– Moja twórczość jest jednak bardziej świecka niż kościelna, choć przymierzam się czasami do pracy ze świętymi – opowiada.
Jak dodaje, generalnie lubi jednak się uczyć i poznawać nowe rzeczy.
– Staram się zawężać do Średniowiecza, ale generalnie – gdy mnie coś już zainteresuje – to potrafię nie spać, dopóki się wszystkiego na ten temat nie dowiem – mówi z uśmiechem.
Pomysły
Pomysłów na nowe prace jej nie brakuje.
– Mam wciąż nowe. Czasami czekają już na nie gotowe, puste ramki do wypełnienia – mówi.
Jak długo zajmuje jej stworzenie danego dzieła?
- Kiedyś się chciałam pokusić, by sprawdzić, ile to trwa godzin, ale to jednak jest bardzo płynne i zależy głównie od tego, ile mam wolnych wieczorów. Ostatnią pracę robiłam np. dwa tygodnie. Chcę przekazać ją na aukcję, bo stworzyła się w Pleszewie grupa „Family Autyzm” – opowiada.
Niestety, z powodu „kulawego” prawa w Polsce, nie może sprzedawać legalnie swojej sztuki na co dzień. Jej jednym źródłem dochodu – jako osoby opiekującej się chorym dzieckiem całą dobę – może być tylko skromny zasiłek…
- Niestety, takie jest polskie prawo. Taki zasiłek może wystarczy na życie, ale na terapię już niestety nie… Wiem, że trwa w Polsce walka, by to zmienić, by osoby zajmujące się chorym dzieckiem mogły sobie dorobić. Czy się uda? Oby – mówi.
Marzenie
Póki co panią Annę można m.in. spotkać co roku na Pleszewskich Spotkaniach Kolekcjonerskich.
– W tym roku prezentowałam m.in. swoje prace, ale w sumie to już nasze trzecie spotkania, i za każdym razem byliśmy z czymś innym. Syn ma bowiem także bardzo dużo kolekcji, zmienia mu się to – mówi z uśmiechem.
Pierwsza wystawa była więc z „miśkami”, druga – wspólnie z synem – z figurkami Playmobil. Teraz syn zaprezentował kolekcję lego, a pani Anna swoje prace.
Pleszewianka po cichu liczy na spełnienie w przyszłości swojego marzenia – otwarcia własnej pracowni.
– Dziś mam swój pokój w domu, zorganizowany na małą pracownię. Mam jednak cichą nadzieję, że kiedyś, jak już syn będzie dorosły, przyjdzie ten moment, gdy będę mogła otworzyć własną pracownię. A Pleszew rozwija się pięknie pod względem artystycznym – widać to po działaniach instytucji kultury – mówi.
Cały czas poznaje także historię naszego regionu.
– Objechaliśmy już m.in. z moim partnerem wszystkie dwory i pałace wokół Pleszewa, tak mniej więcej w promieniu ok. 100 km. Moją wizualną perełką jest Taczanów, który był miłością od pierwszego wejrzenia. Kiedyś chciałam nawet stworzyć monografię Taczanowskich, jednak obecnie jest to raczej nierealne, ponieważ trudno to zrobić tylko sprzed komputera. Może kiedyś… – opowiada.
Póki co udało się jej jednak spełnić inne marzenie – związane z jazdą konną.
– Już jako dziecko miałam „fiksacje” na tym punkcie. Teraz udało mi się spełnić to jedno z największych pragnień – jeżdżę konno – mówi z radością.
Jak dodaje na koniec, czuje, że obecna pasja – średniowieczne iluminacje, czyli połączenie sztuki z historią – to coś, co chciałaby kontynuować dłużej.
– Zatoczyłam chyba pewne koło w swoim życiu. Przechodząc przez różne etapy moich pasji, wróciłam do początku. I chcę to robić dalej – mówi Anna Czartoryjska.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.