W tym roku Koło Gospodyń Wiejskich w Sośniczce będzie obchodziło 50-lecie. Panie planują imprezę. A mają gdzie, bo od trzech lat w dawnej szkole jest wyremontowana świetlica z kuchnią i łazienką.
KGW w Sośniczce powstało w 1969 roku. - Nie znamy dokładnej daty - mówi Urszula Wichłacz, obecna szefowa koła. Zapisało się wówczas do niego 19 pań. - Z każdego domu po jednej kobiecie - tak to wtedy było. Jak się chciało mieć kurczaki czy kaczuszki, to trzeba było się zapisać, bo koło zajmowało się ich rozprowadzaniem - wspomina.
Wieś jest mała, ma 22 numery, więc koło w Sośniczce także zawsze było niewielkie. Pierwszą szefową koła była Jadwiga Zadka, po 4 latach zastąpiła ją Daniela Kozal. Przewodniczyła organizacji przez 15 lat. W 1979 roku zastąpiła ją obecna szefowa - Urszula Wichłacz. - Na kursy robienia sałatek czy gotowania spotykałyśmy się w domach. Potem w salce po byłej szkole powstał klubik i już wszystkie imprezy robiliśmy wspólnie i odbywały się tutaj. Tu był jedyny telewizor we wsi, bufet i dość szybko wychodziło się za mąż, bo było się gdzie zapoznać - opowiada ze śmiechem Jadwiga Jaworska, do niedawna skarbniczka koła. Organizowano dni: kobiet, matki, dziecka, seniora oraz wieczorki taneczne czy zabawy sylwestrowe.
Panie pokazują kroniki, prowadzone w klubiku, gdzie upamiętniano nie tylko imprezy, ale także uroczystości państwowe. Na jednej z kart z okazji rocznicy Wielkiej Rewolucji Październikowej naszkicowano wielką głowę Lenina. - Takie to były czasy! Ja do szkoły wyklejałam wielkiego Lenina ze słomy - śmieje się pani Urszula. Ale obie z sentymentem wspominają czasy działania klubiku - było to miejsce integracji mieszkańców i starszych, i młodych. Dzięki kronikom można dziś zobaczyć lub przeczytać, co się wówczas działo.
Członkinie nie spotykają się często, ale starają się nie zaniedbywać kontaktów. Lubią brać udział w dobrzyckich kulinariach. - Trzy razy byłyśmy i dwa razy miałyśmy pierwsze miejsce. W zeszłym roku za czerninę i kulebiaczki (farsz z kaczki w cieście drożdżowym), a trzy lata temu za pierogi: ruskie oraz z kapustą i grzybami - opowiada pani Jadwiga. Nagrody, jakie KGW otrzymuje na kulinariach, bardzo się paniom przydają do wyposażania sali i kuchni. - W ubiegłym roku było to 10 obrusów, także mamy już na wszystkie stoły. A żeby coś kupić, to jest nas za mało - dodaje. Sala jest wynajmowana na komunie, większe imprezy rodzinne - zazwyczaj kilka razy w roku.
Obecnie w kole jest 13 pań - w tym 3 "seniorki", które są od początku działania KGW. Zapisują się także młode kobiety, co dobrze wróży na przyszłość. Skarbnikiem jest teraz córka pani Jadwigi - Anna Taterczyńska, a sekretarzem - Joanna Kozal. - Od 3 lat mamy odnowioną salę - tu, gdzie kiedyś działał klubik. Jest kuchnia, łazienka. Za co jesteśmy bardzo wdzięczne naszemu burmistrzowi - podkreśla Urszula Wichłacz. Podstawowe wyposażenie kuchni jest, co prawda przydałyby się jeszcze np. nowe talerze, ale panie nie narzekają. Chcą w tym roku zorganizować 50-lecie. I już się cieszą na tę uroczystość.