Jarosław Kałużny z Kajewa podejrzewa, że przyczyną pożaru auta należącego do jego syna Łukasza, mogło być podpalenie. Przecież dzisiaj mogło by nas tu już nie być, mógłbym już o tym nie rozmawiać - mówi "Życiu Pleszewa" Jarosław Kałużny. – Podejrzewamy podpalenie – dodaje. Dlaczego? – Początkowo myśleliśmy, że przyczyną pożaru mogło być zwarcie instalacji. Ale jak straż otworzyła maskę auta, to żaden kabel nie był nawet nadpalony – wyjaśnia mieszkaniec Kajewa. Jego zdaniem na to, że pożar nie był przypadkowy, wskazują jeszcze inne fakty. – Gdy wybiegliśmy gasić ogień, drzwi do auta były uchylone. Centrum pożaru było w środku samochodu. Najbardziej wypalony był fotel pasażera. Na poszyciach przednich siedzeń czuć jakąś ciecz, prawdopodobnie benzynę – wyjaśnia. – Policja spisała protokół, technicy pobrali próbki – dodaje.
Auto zaparkowane pod domem spłonęło w nocy z 10 na 11 kwietnia. O szczegółach zdarzenia przeczytasz w najnowszym numerze "Życia Pleszewa".
(pg)