Chciała roczny urlop bezpłatny, ale nie poszła. Szefowa podstawówki w Tomicach chciała iść na roczny urlop bezpłatny. Z pomysłu w końcu jednak zrezygnowała. Nadal kieruje szkołą, w której pracuje oskarżony o korupcję były włodarz Gizałek. O planach dyrektorki rozmawiano na ostatniej komisji oświaty w Gizałkach. O szczegóły dopytywała radna Beata Strzelewicz. - To bardzo niedobrze działa na postrzeganie szkoły, jako placówki wychowawczej. Osoba dorosła, najpierw składa wniosek, później nagle pojawia się w szkole, dzieci są zdezorientowane. W moim odczuciu nie tak to powinno wyglądać – tłumaczyła radna, a zarazem matka ucznia tej placówki.Ze stwierdzeniem radnej nie zgodził się włodarz Gizałek. - Czym innym jest urlop na poratowanie zdrowia, gdzie płaci za to samorząd, a czym innym jest urlop bezpłatny. (...) To nie wpływa w żaden sposób na wizerunek szkoły – zapewniał radną wójt Robert Łoza. Wyjaśnienia wójta nie przekonały jednak radnej Strzelewicz. - Ja mam zupełnie inne odczucia, choćby ze względu na to, co się w ogóle wokół tej szkoły dzieje. Zamiast sprawę starać się załagodzić, wszystko wychodzi poza szkołę. Nie jest to dobre dla szkoły, dla dzieci, dla rodziców – tłumaczyła. Jakie zamieszanie jest wokół szkoły w Tomicach? Jak wiadomo, nauczycielem w tej placówce jest oskarżony o korupcję były wójt Gizałek, a szefowa placówki Małgorzata Wąsiewicz jest świadkiem w toczącej się przed pleszewskim sądem sprawie.
Przy okazji dyskusji o urlopie dyrektorki z Tomic - radny, a zarazem nauczyciel w ZS w Gizałkach Tadeusz Kostuj - ubolewał, że o wielu sprawach dotyczących placówek niepotrzebnie informowane są media. Przypomnijmy – w lutym do kuratorium trafił list w sprawie nauczycieli tej placówki, a skarga rodziców dotyczyła polonistki i nauczyciela wychowania fizycznego.
(pg)
Szerzej a najnowszym numerze "Życia Pleszewa".