34-letni Przemysław Z. z Pleszewa nie przyznaje się do spowodowania śmiertelnego wypadku. W sądzie zasłaniał się utratą pamięci i odpowiadał tylko na pytania obrońcy. Mężczyzna stanął przed sądem oskarżony o spowodowanie wypadku w kwietniu ubiegłego roku, do którego doszło na krajowej „11” w Kotlinie. Życie stracił w nim 65-letni mieszkaniec Jarocina. Prokuratura zarzuciła pleszewianinowi "umyślne naruszenie zasad w ruchu drogowym". Według śledczych miał jechać mercedesem sprinterem z nadmierną prędkością, nie stosować się do istniejącego ograniczenia prędkości do 70 km/h. Wyprzedzając wbrew zakazowi, doprowadził do zderzenia z fordem escortem. Jego kierowca zginął na miejscu.
34-latek nie przyznał się do winy. Twierdził, że ma częściową amnezję i nie pamięta wszystkich okoliczności związanych z wypadkiem. Na rozprawie przyznał, że powodem zjechania na lewy pas nie była chęć wyprzedzenia jadącego przed nim auta, tylko awaria układu kierowniczego. W odpowiedzi na kolejne pytanie powiedział, że samochód stracił sterowność. Z jego wyjaśnień wynikało, że do tej pory był karany dwa lub trzy razy, ale wyłącznie za nieznaczne przekroczenia prędkości.
Zgoła odmiennie zdarzenie relacjonował 43-letni świadek z Wyszanowa: Ja byłem kierowcą pierwszego pojazdu, który najechał na całe zdarzenie(...). Mercedes wyprzedził mnie parę kilometrów wcześniej. (...) Kiedy przejeżdżaliśmy przez Kotlin, w pewnym momencie zauważyłem, że jego kierowca zaczął na łuku drogi wykonywać manewr wyprzedzania jadącego przed nim samochodu. Potem zobaczyłem, jak tył busa się podnosi - opisywał sądowi mężczyzna. W opinii świadka kierowca mercedesa jechał z prędkością 70/80 km/h.
Więcej na ten temat we wtorkowym wydaniu "Życia Pleszewa"
(nap)