Pięciolatek oparzył się zupą w przedszkolu w Broniszewicach. Dziadek chłopca ma żal do dyrektora szkoły Mariusza Wieczorka, że zbagatelizował sprawę i nie zawiózł jego córki i wnuka na pogotowie. – Mnie aż się serce krajało, jak ono krzyczało. Nie płakało tylko krzyczało. (…) Jak o tym pomyślę, to aż płakać. (…) – mówił ze łzami w oczach Andrzej Kaźmierczak. Dyrektor Wieczorek twierdził, że gdyby mama chłopca wyszła z taką propozycją, to on od razu pojechałby na pogotowie. - Nie chodzi o to, że ja się uchylam od odpowiedzialności, ale od razu nie pomyślałem, że w tym momencie pani Agnieszka nie dysponuje samochodem. (…) Zabrakło wzajemnej komunikacji – ubolewał.
(abi)