reklama

Stanisław Bartczak z Fabianowa od 70 lat jest członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Stanisław Bartczak z Fabianowa od 70 lat jest członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
9
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościStanisław Bartczak jest najstarszym mieszkańcem Fabianowa. W tym roku minęło 70 lat, odkąd służy w Ochotniczej Straży Pożarnej. Został wyróżniony za to odznaką honorową. Wręczył mu ją osobiście burmistrz Dobrzycy – Jarosław Pietrzak.
reklama

Stanisław Bartczak z Fabianowa do Ochotniczej Straży Pożarnej wstąpił, kiedy był 20-letnim chłopakiem.

- Praktycznie każdy młody chłopak ze wsi szedł do straży i do wojska. Takie czasy były – opowiada pan Stanisław.

I dodaje.

- To była zupełnie inna straż niż dzisiaj. Nie ma żadnego porównania. Była sikawka, do niej zaprzęgaliśmy konie. Czterech albo sześciu siadało i pompowaliśmy wodę. Jeden obsługiwał węże. Jak zaczynałem, to remizy nie było wcale, wybudowano ją wiele lat później. Wszystko stało w magazynach w spółdzielni produkcyjnej -  wspomina.

Do dziś pamięta pożar domu przy ul. Pleszewskiej w Fabianowie.  

- To był lipiec. Gorąco i sucho. Lata 50 - te. Przez Fabianów jeździła wtedy wąskotorówka i iskry z lokomotywy trafiły w dach domu. Wtedy ludzie kryli je słomą. I to zaczęło się palić bardzo szybko. Tam obok taki stawek był. Ustawiliśmy się w szeregu i podawaliśmy sobie wiadra z wodą. Dzisiaj to pewnie by się udało uratować, zagasić, ale wtedy, zanim my te wiaderka sobie podaliśmy, wszystko spłonęło – wspomina mieszkaniec Fabianowa. 

reklama

Uciekała cała wieś 

Pan Stanisław w kwietniu skończył 90 lat. Jest nie tylko najstarszym mieszkańcem Fabianowa, ale też parafii Sośnica. Jest w świetnej kondycji. Ma doskonałą pamięć, niezwykłe poczucie humoru i ujmującą osobowość. Bardzo dobrze pamięta rok 1939 i wybuch II wojny światowej, choć miał wtedy zaledwie 5 lat.  

- Cała wieś uciekła. Zapakowaliśmy wszystko na wozy i też uciekaliśmy. Ludzie wtedy myśleli, że w miastach będzie bezpieczniej. My doszliśmy tylko do Stawiszyna. Ale ojciec postanowił, że wracamy. Most na Prośnie był już wtedy wysadzony. Musieliśmy przejść przez rzekę, pamiętam, że przeniosła mnie jakaś kobieta, bo byłem za mały, żeby samemu przejść. Samoloty z bombami leciały na Kutno, na Warszawę. 

reklama

Niemieckie wierszyki i papierowa teczka 

Polskie dzieci musiały uczęszczać do  niemieckiej szkoły. Dla tych z Fabianowa wyznaczono placówkę w Kowalewie. Tam też trafił pan Stanisław. Do dziś recytuje wierszyki po niemiecku, których wtedy musiał się nauczyć.  

- Chodziliśmy do szkoły pieszo. Zimą zdarzało się, że śnieg po pas był. Czasami udawało nam się ciuchcią przejechać do Kowalewa. Była taka konduktorka z Fabianowa, która pozwalała nam z tyłu wsiąść i potem koło szkoły na zakręcie ciuchcia  zwalniała - a my wyskakiwaliśmy. Do dzisiaj pamiętam nauczycielkę z tej szkoły, miała taką trzcinkę, którą biła nas po rękach, jak rozrabialiśmy.

Plecaki były z tektury.

-  Jak po drodze padało, to z tych tabliczek, na których pisaliśmy rysikiem, to się wszystko zmazywało. Ale chodziłem do tej szkoły chyba tylko dwa lata. Do pracy trzeba było iść w majątku. W pole. Len wyrywaliśmy i inne rzeczy trzeba było robić. Ojciec zginął w 1943 roku, spadł z wozu. Zostałem z mamą i siostrami sam, trzeba było pracować.

reklama

W Fabianowie mieszkał wówczas Otto Kitner. Był właścicielem miejscowego majątku. Do niego należał pałac, cegielnia, gorzelnia i gościniec.  

- Dziedzic nie był zły dla ludzi. Gorszy był jego syn, Johan. Jak Niemcy przegrali wojnę to uciekli stąd. Doszli do Wilczy i tam podobno tego Otto Kittnera ktoś rozpoznał i ponoć go tam zabili, a syn uciekł na zachód. Tak słyszałem, ale ile w tym prawdy, trudno powiedzieć – opowiada pan Stanisław.

Doskonale pamięta też historię czołgu zbombardowanego przez Rosjan w 1945 w Fabianowie.

- Rosjanie trafili go przy ul. Pleszewskiej. Zginął wtedy jeden niemiecki żołnierz, a reszta uciekła, ale została schwytana. 

Zasłużony strażak 

Po wojnie Stanisław Bartczak skończył szkołę, ożenił się i rozpoczął pracę w Zakładach Obuwniczych w Dobrzycy. Potem trafił do Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Fabianowie, gdzie pracował aż do emerytury. Doczekał się trójki dzieci, 10 wnuków i 15 prawnuków.  

Z okazji jubileuszu Stanisława Bartczaka, dokładnie 8 października, czyli w 70-tą rocznicę wstąpienia do OSP odwiedzili strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Fabianowie w towarzystwie burmistrza Dobrzycy – Jarosława Pietrzaka. Wręczyli zasłużonemu druhowi odznakę honorową za wysługę lat, którą przyznał mu zarząd oddziału Miejsko-Gminnego ZOSP w Dobrzycy. Warto zaznaczyć, że pan Stanisław już wcześniej został odznaczony m.in. przez prezydium Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Złotym Medalem za Zasługi dla Pożarnictwa.  

 

 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama