reklama

W urzędzie gminy Chocz dochodziło do mobbingu?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Była urzędniczka oskarżyła pracowników urzędu gminy w Choczu o mobbing. Sprawa trafiła do sądu. Co na to przedstawiciele magistratu? I czy jest to czubek góry lodowej problemów?
reklama

Sprawa wypłynęła niespodziewanie na jednej z ostatnich sesji rady miejskiej w gminie Chocz. Samo zaś jej ujawnienie miało bezprecedensowy - nie tylko w skali gminy - charakter. Kiedy radni przegłosowali już wszystkie uchwały, przewodnicząca rady - Anna Kruk-Wróblewska - zapowiedziała, że ma zgromadzonym do przekazania komunikat słowny.

Włączyła na swoim laptopie nagranie, na którym jedna z byłych pracownic urzędu - opowiada o tym, że... miała doświadczyć w magistracie mobbingu. 

"Ze względu na zły stan zdrowia psychicznego i istniejącymi nadal lękami przed oprawcami mobbingu, który był stosowany wobec mnie w czasie i miejscu pracy w urzędzie miejskim gminy Chocz, nie mogę wystąpić dzisiaj przed państwem, boję się i jest mi wstyd przed całą naszą społecznością w naszej gminie, że jestem ofiarą mobbingu" - wybrzmiał głos z nagrania. 

To nie był koniec oskarżeń kierowanych przez kobietę w stronę urzędu.

"Z przykrością muszę stwierdzić, że mój pracodawca, pan burmistrz gminy Chocz, udaje, że nie słyszy wołania o pomoc przez pracowników w kwestii mobbingu, który jest od kilku lat stosowany w działaniu w urzędzie miejskim w gminie Chocz" - usłyszeli zgromadzeni. 

Po chwili odtwarzanie nagrania przerwała jednak będąca na posiedzeniu radca prawny gminy - Krystyna Głuchow. 

- Podobno sprawa jest w toku i nie jest rozstrzygnięta. Ja nie wiem, czy to nie będzie pomawianie. Czy pani ma świadomość tego, że publikuje rzeczy, które nie są rozstrzygnięte, a które są przedmiotem postępowania przed sądem? Czy obrady rady gminy są tym miejscem, w którym należy rozpatrywać jakiekolwiek roszczenia pracownicze? - zadała serię pytań w stronę Anny Kruk-Wróblewskiej - Krystyna Głuchow. 

Wtedy przewodnicząca wyłączyła nagranie, a przedstawiciele urzędu, w tym włodarz Chocza - Marian Wielgosik - zaczęli wychodzić z sali, uznając sesję za zakończoną. 

Czy w gminie Chocz doszło do mobbingu?

Jak się dowiedzieliśmy - kobieta, którą usłyszeliśmy na wyemitowanym nagraniu, została zatrudniona w magistracie kilka lat temu. Jak twierdzi, niewłaściwie wobec niej zachowywali się - wiceburmistrz oraz sekretarz - Magdalena Marciniak, skarbnik - Iwona Andrzejczak oraz inspektor ds. inwestycji.

Kobieta odeszła z samorządu po tym, jak sama złożyła wypowiedzenie. Rezygnując - skierowała do Sądu Pracy w Kaliszu pozew przeciwko gminie.

Dotarliśmy do byłej urzędniczki.  

- Niewłaściwie mnie traktowano, naruszano moją godność, znęcano się psychiczne. Czułam się upokorzona, zaniżano moją efektywność zawodową. Ostatecznie zostałam zdegradowana. Odsunięto mnie od moich zadań. Wtedy złożyłam rozwiązanie umowy o pracę. Przebywając na zwolnieniu lekarskim, znalazłam w sobie siłę by ukrócić to, co od wielu lat trawi chocki urząd i nie dopuścić do tego, by inne osoby tego doświadczyły - opowiada dzisiaj „Życiu Pleszewa” kobieta, twierdząc że mobbing dotyczył też wielu innych pracowników magistratu. 

Jako świadka w sprawie wskazała przewodniczącą rady Annę Kruk-Wróblewską. Czy przewodniczącą zaskoczył wniesiony pozew? 

- Nareszcie ktoś to zrobił. Osoby mobbingowane odchodziły do tej pory z urzędu same i nic z tym nie zrobiły - komentuje dosadnie Anna Kruk-Wróblewska. 

Konflikt z pracownikami

Była pracownica mówi nam również, że pobudką do przekazania nagrania była obserwacja konfliktu pomiędzy przewodniczącą rady miejskiej a pracownikami urzędu - w szczególności komórką obsługującą biuro rady.

- Chciałam ujawnić ten poważny problem. Bodźcem był również artykuł P. Przewodniczącej Rady pt.: „Urząd chce mnie uciszyć, ale to się nie uda”, który opublikowała na swojej stronie internetowej,  a w szczególności odsłuchanie nagrania z Komisji Rady z dnia 24 kwietnia 2023 r, podczas której Pani ds. obsługi rady kieruje oskarżenia wobec przewodniczącej rady. Było to krótko po otrzymaniu przez urząd mojego pozwu. Czułam się tak, jakby odczytywano mój pozew skierowany przeciwko gminie, moje pisma z wołaniem o pomoc. Po prostu posłużono się moimi pismami i pozwem, żeby przenieść uwagę na przewodniczącą Rady. Po raz kolejny wrócił obraz stosowanego wobec mnie mobbingu oraz emocje, które  targały mną podczas spotkań z moimi oprawcami. Pracowałam w urzędzie ponad 5 lat i doskonale potrafię rozpoznać fałsz i manipulację, tak jak w wystąpieniu tej pracownicy - mówi nam była pracownica. 

O co chodzi w konflikcie z udziałem przewodniczącej? Anna Kruk-Wróblewska zarzuciła pracownicy biura rady niewłaściwe wykonywanie swoich obowiązków (czy ich niewykonywanie) w ramach przygotowywania uchwał. Referentka z kolei oskarżyła Kruk-Wróblewską o nieodpowiednie zachowywanie się w stosunku do niej. Jak twierdzi, przewodnicząca m.in. podważała jej kompetencje, a podczas jednej z wizyt w biurze rady - mówiła do niej podniesionym tonem.  

"Czuję się przez Panią zgnębiona, zestresowana, zmanipulowana, doprowadza Pani do rozstroju mojego zdrowia psychicznego" - napisała w piśmie do Anny Kruk-Wróblewskiej pracownica biura rady.

Swoje stanowisko przedstawiła również podczas komisji wspólnej rady gminy Chocz. 

- Czy właściwym jest zachowanie, kiedy w stosunku do drugiej osoby używa się krzywdzących zwrotów i osądów, podważa się czyjeś kompetencje? Czy godnym radnego, przedstawiciela społeczności lokalnej jest uciekanie się do manipulacji, wytykanie niewiedzy i braku doświadczenia drugiej osoby dla własnej korzyści? Czy przewodniczący rady, który ma ustawowe prawo do wydawania ustawowych poleceń pracownikowi biura rady, powinien działać w taki sposób, że ten pracownik realnie boi się wykonywania jakichkolwiek czynności, żeby za chwilę nie zostać oskarżonym o celowe działanie na szkodę? - zwróciła się w stornę rajców pracownica biura rady.

Anna Kruk-Wróblewska utrzymuje, że zarzuty kierowane w jej stronę to wyolbrzymienia.

- Po marcowej sesji byłam siedem razy w urzędzie, żeby podpisać uchwały, bo te były cały czas źle przygotowane - albo był wprowadzony nieprawidłowy numer, albo wykreślony jakiś paragraf. Po którymś razie przeprowadziłam z pracownicą rozmowę w stanowczym tonie. Wtedy posądzono mnie o to, że krzyczałam na nią i ją mobbingowałam. Pracownica napisała notatkę służbową do urzędu, w której stwierdziła, że pastwię się nad nią, obrażam ją i podważam jej kompetencje. Wtedy też przypomniała sobie, że jestem jej przełożoną, bo wcześniej, nie wykonując swoich obowiązków, zachowywała się tak, jakbym nią nie była - opowiada przewodnicząca "Życiu Pleszewa"

Twierdzi, że musi egzekwować do pracownicy prawidłowe wykonywanie należących do niej zadań.

- Ta pracownica utrudnia mi wykonywanie moich obowiązków. Ja uchwały podpisać muszę i to w takim kształcie, w jakim zostały przegłosowane. Te nie zawsze są jednak właściwie przygotowane. Wtedy muszę egzekwować od tej pracownicy - żeby przedłożyła mi do podpisu dokumenty zgodne z treścią podjętą przez radę - mówi Anna Kruk-Wróblewska.

Przewodnicząca uważa, że kierowane w jej stronę oskarżenia są wynikiem pozwu złożonego przeciwko gminie. 

- Pani przygotowuje sobie dokumenty, żeby pozwać mnie o mobbing. Proszę państwa, dwa tygodnie temu wpłynął do urzędu pozew o mobbing, w sprawie, w której ja będę świadkiem. Teraz państwo [urząd - dop. red.] odbijają piłeczkę. Teraz przypomniała sobie pani, że jestem osobą nadzorującą, bo do tej pory pani o tym nie pamiętała i nie wykonywała tego, o co prosiłam - mówiła podczas komsji wspólnej Anna Kruk-Wróblewska.   

Radni są zaskoczeni

Rajcy gminy Chocz obecni na sesji, na której doszło do odtworzenia nagrania z wypowiedzią byłej pracownicy, przyznają, że są zaskoczeni całą  sytuacją.  

- Nie było chyba na sesji osoby przygotowanej na wysłuchanie tego nagrania – wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni. Pani przewodnicząca nie skonsultowała z nami wcześniej tego, że chce je włączyć. Ja uważam, że nie powinno do tego dojść i że ta sprawa w ogóle nie powinna dotyczyć radnych. Są właściwe instytucje, do których można kierować swoje – uzasadnione lub nie – zażalenia. W praktyce jest tak, że jedni są zadowoleni z pracy, inni nie – i tak jest w każdym zakładzie czy firmie. Różne osoby mogą też różnie oceniać to, czy doszło do mobbingu, czy nie. Jak było w przypadku tej pani? Nie wiem, nie mnie to oceniać. Będąc w urzędzie nigdy nie byłam świadkiem niewłaściwych zachowań przełożonych wobec pracowników, niczego też  nie zauważyłam w przypadku tej pracownicy, chociaż nie miałam z nią też częstego kontaktu - mówi radna Ewa Wojciechowska.

Podobne doświadczenie ma radna Małgorzata Wróblewska. Jednak jej zdaniem sposób kierowania urzędem negatywnie wpływa na współpracę jego urzędników z radą.  

- Byłam bardzo zaskoczona nagraniem odtworzonym podczas sesji, co było zresztą widać - szczególnie tym, że pani prawnik przerwała jego odtwarzanie. Kiedyś istniał w mediach społecznościowych profil „Chocz - musimy wiedzieć” - na którym bardzo często można było przeczytać wpisy, że pracownicy urzędu nie są odpowiednio traktowani. Osobiście nie mogę za dużo na ten temat powiedzieć, bo w mojej obecności niewiele się działo. Raz byłam świadkiem sytuacji, kiedy po jednej z komisji pani sekretarz wyrywała pani przewodniczącej rady dokumenty z ręki. Interweniował wtedy sam burmistrz. Jeśli chodzi o urzędników - przez ostatnich kilka lat nikt, bez przywołania, nie miał z nimi kontaktu. Dopiero od niedawna pozwolono nam konsultować się w biurze rady. Sama byłam zaskoczona sytuacją, kiedy kierownik jednostki nie przyszedł na obrady komisji, a gdy zapytałam go dlaczego – usłyszałam, że nie dostał dyspozycji. Byłam poirytowana tą odpowiedzią - ocenia Małgorzata Wróblewska.

Niezbyt pochlebnie o działaniu magistratu w tym kontekście wypowiada się też radny Jan Woldański. Sam w sprawie mobbingu, jako przewodniczący komisji do skarg, wniosków i petycji, nie otrzymał żadnych informacji.

- Nic więcej nie wiem poza tym, co zostało odtworzone na sesji. Od czasu pandemii urząd się zamknął i w praktyce ani radni, ani petenci za dużego kontaktu z jego pracownikami nie mają. To nie jest normalna sytuacja, bo uzyskanie jakiejkolwiek informacji graniczy z cudem. Żadna oficjalna informacja - ani w formie słownej, ani pisemnej - do mnie, jako przewodniczącego komisji do skarg, wniosków i petycji w tej sprawie (mobbingu - dop. red.) nie wpłynęła. Jestem zaskoczony tym, co usłyszeliśmy na sesji, bo taka sytuacja - jeśli do niej doszło - nie powinna mieć miejsca - mówi Jan Woldański.

Co odpowiada urząd?

W związku z tak poważnymi oskarżeniami poprosiliśmy chockie władze o ustosunkowanie się do wniesionego przeciwko gminie pozwu.

- Nie potwierdzam tego, że w urzędzie wystąpił mobbing - ucina burmistrz gminy Chocz Marian Wielgosik.

I podkreśla, że podjął konkretne działania, kiedy do magistratu wpłynęła informacja o pozwie złożonym przez byłą pracownicę. 

- W momencie kiedy pojawiło się pismo w urzędzie przeprowadzony został cykl szkoleń, w ramach których pracownicy zaznajomili się z opcją funkcjonowania zagrożeń mobbingowych oraz poznali procedury na wypadek, gdyby ten wystąpił. Powołałem również zespół, który nie stwierdził faktu wystąpienia mobbingu - i ja podzielam ten pogląd. Poza tym rozmawiałem ze wszystkimi pracownikami w tej materii i oni czegoś takiego nie potwierdzają - mówi burmistrz.  

Opowiada też o specyfice pracy w kierowanym przez niego urzędzie.  

- Trzeba też pamiętać, że ocena tego, czy występuje mobbing, jest kwestią odczuć. W chockim urzędzie mamy naprawdę niewielki zespół, który musi wykonać wobec społeczności wszystkie czynności nakazane ustawami, rozporządzeniami, wytycznymi. Są to zarówno obowiązki własne, jaki i te wynikające z przyjętych zadań zewnętrznych. To rodzi wysokie wymagania i oczekiwania wobec pracowników - tłumaczy Marian Wielgosik.    

Czy burmistrz nie reagował, kiedy była pracownica zgłaszała mu, że czuje się mobbingowana? Czy inni pracownicy mówili wcześniej o podobnych doświadczeniach? Marian Wielgosik nie chce odnosić się do żadnych zarzutów kierowanych w jego stronę oraz pozostałych urzędników.  

- Nie będę komentował stwierdzeń użytych przez moją współpracownicę, bo na to jest czas w sądzie. Liczę na to, że niezawisły sąd zajmie stanowisko w tej materii. Będę je respektował w całej rozciągłości - mówi włodarz Chocza. 

O ustosunkowanie się do oskarżeń poprosiliśmy też wiceburmistrz, skarbnik oraz inspektora ds. inwestycji. Nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.  

Rozmowa z byłą pracownicą chockiego urzędu, która złożyła pozew przeciwko gminie Chocz


Do jakiego sądu złożyła pani pozew i przeciwko komu?

Pozew złożyłam do Sądu Pracy w Kaliszu przeciwko Gminie Chocz. 

Po jakim czasie od momentu zatrudnienia w urzędzie gminy Chocz zaczęła pani odczuwać, że jest mobbingowana? 

Było to w pierwszych miesiącach pracy. Szykany ustały po interwencji Radnej na sesji. Było również złożone zawiadomienie do Prokuratury. Żadna z przesłuchiwanych osób nie przyznała się, że jest szykanowana. Baliśmy się utraty pracy. Mobbing względem mnie zaczął się ponownie w maju 2022 r. Najciężej było podczas nieobecności Burmistrza w sierpniu 2022 r. Psychicznie byłam zrujnowana, więc lekarz zalecił dłuższe zwolnienie lekarskie we wrześniu.

Na czym w pani odczuciu ten mobbing polegał? 

Mobbing stosowali na mnie P. Sekretarz (manipulacje, oskarżenia, zaniżanie mojej przydatności zawodowej), P. Skarbnik (agresja, krzyki, powstrzymana próba przemocy fizycznej),  P. Inspektor ds. Inwestycji (cichy świadek i pomocnik). Byłam wzywana do gabinetu P. Sekretarz, różnie - kilka razy w tygodniu, codzienne, kilka razy dzienne. Były to długie agresywne spotkania na zasadzie przesłuchań. Z pokoju wychodziłam płacząca i roztrzęsiona. Inni pracownicy nie reagowali. Wymiotowałam w wyniku stresu po spotkaniach. 

Czy widziała pani lub słyszała, że inni pracownicy też tego doświadczali?

Tak, już nie pracują w urzędzie.

Czy informowała pani kierownictwo urzędu o swojej sytuacji? Jaka była jego reakcja? 

Zgłaszałam problem Burmistrzowi i prosiłam o pomoc, jednak nigdy jej nie otrzymałam, więc ataki się nasilały. 

Co przelało czarę goryczy, że zdecydowała się pani złożyć pozew przeciwko urzędowi? 

Niewłaściwie mnie traktowano, naruszano moją godność, znęcano się psychiczne. Czułam się upokorzona, zaniżano moją efektywność zawodową. Ostatecznie zostałam zdegradowana. Odsunięto mnie od moich zadań. Wtedy złożyłam rozwiązanie umowy o pracę. Przebywając na zwolnieniu lekarskim, znalazłam w sobie siłę by ukrócić to, co od wielu lat trawi chocki urząd i nie dopuścić do tego, by inne osoby tego doświadczyły. 

Dlaczego zdecydowała się pani publicznie opowiedzieć swoją historię, przekazując nagranie przewodniczącej rady? 

Chciałam ujawnić ten poważny problem. Bodźcem był również artykuł P. Przewodniczącej Rady pt.: „Urząd chce mnie uciszyć, ale to się nie uda”, który opublikowała na swojej stronie internetowej,  a w szczególności odsłuchanie nagrania z Komisji Rady z dnia 24 kwietnia 2023 r, podczas której Pani ds. obsługi rady kieruje oskarżenia wobec przewodniczącej rady. Było to krótko po otrzymaniu przez urząd mojego pozwu. Czułam się tak, jakby odczytywano mój pozew skierowany przeciwko gminie, moje pisma z wołaniem o pomoc. Po prostu posłużono się moimi pismami i pozwem, żeby przenieść uwagę na przewodniczącą Rady. Po raz kolejny wrócił obraz stosowanego wobec mnie mobbingu oraz emocje, które  targały mną podczas spotkań z moimi oprawcami. Pracowałam w urzędzie ponad 5 lat i doskonale potrafię rozpoznać fałsz i manipulację, tak jak w wystąpieniu tej pracownicy. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama