„Turki” od ponad stu lat pełnią wartę przy grobie Jezusa w kościele parafialnym w Kościelnej Wsi.
– Wierni, zebrani w kościele czekają na moment naszego upadku. Jest presja wsi. Wszyscy patrzą i nadsłuchują, czy huk jest równy – mówi dowódca „Turków” - Jan Grabarek.
„Turki” wpisują się w historię parafii. Tradycji nie przerywa nawet II wojna. – Niemcy zamknęli kościół, ale przerwy w pełnieniu warty nie było – podkreśla Jan Grabarek. Przez cztery lata (1941 – 1944) grób Jezusa urządzano na cmentarzu. – Ustawiano figurę Jezusa lub krzyż, dokładnie nie wiadomo – tłumaczy Jan Grabarek. – Komendantem był wtedy mój ojciec, Leon – dodaje.
Wartę przy grobie Jezusa straż rozpoczyna wieczorem w Wielki Piątek. Głównym momentem, na który czekają zabrani w kościele wierni, jest upadek przed niedzielną rezurekcją.
- To jest na znak tego, że gdy Jezus zmartwychwstał, straż rzymska właśnie poupadała ze strachu. Proboszcz intonuje pieśń „Wesoły nam dzień dziś nastał”. Na pierwsze słowa pieśni trzeba się równo przewrócić. To jest dość potężny huk. Pod posadzką są piwnice, echo się niesie, halabardy też są ciężkie, do tego dochodzi miecz, pas, hełm – podkreśla dowódca. I dodaje. - Jest presja wsi. Wszyscy patrzą i nadsłuchują, czy huk jest równy.