- My w kranach mamy wodę przemysłową czy spożywczą? – z tym pytaniem Eugeniusz Witczak, rolnik z Kuchar podczas zebrania wiejskiego zwrócił się do Andrzeja Mastalerka, dyrektora Zakładu Usług Komunalnych. Swój wywód ciągnął dalej. – Francuski piesek nie jestem, ale jak mi zaleci chlorem, to rzeczywiście żołądek mi się podnosi – opowiadał. Andrzej Mastalerek wyjaśniał, że wodę co 1,5 miesiąca badają „sanepid” oraz ZUK. – Są typowane różne miejsca poboru prób. Nikt nie jest w stanie w każdym miejscu sprawdzić jakości wody. (…) Niezależnie jaka jest instalacja, mogą zdarzyć się różne rzeczy – tłumaczył. Opowiadał, że w wodzie podwyższony jest poziom bakterii tzw. zimnolubnych. Podkreślał, że ten rodzaj bakterii jest bardzo trudny do wyeliminowania. – W Czechlu w ubiegłym roku walczyliśmy 2 tygodnie – mówił Andrzej Mastalerek. Chcąc wyeliminować zanieczyszczenie ZUK zastosował podwyższoną dawkę chloru.
(abi)