– Byłem w lesie trochę pobiegać i usłyszałem skomlenie. Gdyby nie to, nawet bym go nie zauważył, bo był zostawiony praktycznie w środku lasu – mówi Łukasz Kołodziej z Jarocina, który przez przypadek znalazł zwierzaka. – Pies był przywiązany smyczą do drzewa. Zero szansy, żeby sam się urwał. (…) Jest gorąco, więc po kilku dniach byłoby po psie – dodaje Maciej Troiński, kierownik schroniska w Radlinie.
Pies został znaleziony we wtorek rano w lesie ciągnącym się wzdłuż drogi krajowej nr 12, na wysokości Roszkowa (powiat jarociński), przed przejazdem kolejowym.
– Na początku jeszcze miałem nadzieję, że jego właściciel gdzieś tam w pobliżu pracuje przy jakimś wyrębie. Niedaleko torowiska wymieniali podkłady kolejowe i przeszło mi przez myśl, że może pies należy do któregoś z nich i jest przywiązany, żeby nie uciekł, ale pan ze schroniska szybko mnie uświadomił – tłumaczy Łukasz Kołodziej.
– Pies był bardzo głęboko w lesie. Jeżeli on by tego psa nie znalazł… Nie czarujmy się, w tej chwili nikt nie chodzi po lesie i nie zbiera grzybów. Pies był przywiązany smyczą do drzewa. Zero szansy, żeby sam się urwał – nie ma wątpliwości kierownik schroniska. – Nie był skrajnie zabiedzony i wychudzony. Ale jest gorąco, więc po kilku dniach byłoby po psie – dodaje. Dla biegacza, który znalazł psa, sytuacja nie była łatwa. – Zawsze myślałem, że ważniejsi są ludzie, nie zwierzęta, a jak zobaczyłem tego psa przywiązanego do drzewa, to aż dostałem gęsiej skórki. To bardzo nieprzyjemna, stresująca sytuacja – mówi Łukasz Kołodziej.
Teraz schronisko w Radlinie próbuje ustalić, kto porzucił psa. Jedyną możliwością odnalezienia sprawcy jest pomoc wszystkich osób, które rozpoznają psa i wiedzą lub domyślają się, do kogo należał. Informacje takie można przekazywać kierownikowi schroniska – Maciejowi Troińskiemu – pod numerem telefonu 663/735-974.
W sieci zdjęcia przywiązanego czworonoga wywołały oburzenie. Internauci nazywają byłego właściciela psa zwyrodnialcem i padalcem. To najłagodniejsze z pojawiających się określeń.