Podszył się pod oficera Centralnego Biura Śledczego. Wmówił 88-latkowi, że szajka oszustów planuje na niego napad. Naciągacz kazał mu przekazać oszczędności do depozytu sądowego. Po 48 tys. zł przyjechał mężczyzna pokazujący policyjną legitymację.
Do niecodziennego zdarzenia doszło na jednym z większych osiedli domów jednorodzinnych w Jarocinie. - Zadzwonił telefon. Odezwała się bardzo głośno kobieta. Powiedziała: „Przyjechałam. Chcę cię odwiedzić, jaki tam jest numer”? Podałem. Nie zdążyłem się zapytać, kto mówi, bo rozłączyła się - opowiada 88-letni jarocinianin. Z jego relacji wynika, że po kilkunastu minutach ponownie zadzwonił telefon. Tym razem senior usłyszał mężczyznę. - Przedstawił się jako Marek Zając, pracownik Centralnego Biura Śledczego. Podał numer swojej legitymacji. Mówił, że są na tropie szajki, która chce mnie najść. Dla pewności, że mówi prawdę kazał mi zadzwonić na numer 997. Zatelefonowałem. Odezwał się mężczyzna i potwierdził wszystko, co mi tamten przekazał - relacjonuje poszkodowany mężczyzna.
Naciągacze polecili jarocinianowi pozamykać drzwi i nie wpuszczać nikogo obcego. Zgodnie z ich instrukcją pieniądze podzielił na dwie części i zapakował w dwie różne reklamówki. - Przyszedł facet, pokazał legitymację i przekazałem pieniądze - opowiada mężczyzna.