W lipcu powinna ukazać się drukiem pana książka pt. „Wielkopolskie tajemnice III Rzeszy”, w której znajdują się m.in. dwie historie z powiatu pleszewskiego. Kiedy w ogóle zrodził się pomysł, by wydać taką publikację?
Już kilka lat temu. Zwlekałem dość długo, ponieważ zależało mi na tym, by zebrać jak najwięcej informacji na poszczególne tematy. Wszystkie te historie są niezwykle ciekawe, choć jednocześnie niezbyt znane szerszemu gronu osób. Ostatecznie w zeszłym roku nadszedł ten moment – za pomocą bydgoszczanina, kolegi Krzysztofa Drozdowskiego udało mi się znaleźć wydawcę – warszawskie wydawnictwo CB i w lipcu książka powinna ukazać się drukiem – będzie ją m.in. można zamówić przez Internet.
Od dawna interesuje się pan historią? Zwłaszcza tą związaną z III Rzeszą?
Wszystko zaczęło się jeszcze za dzieciaka. Bardzo lubiłem audycje Wołoszańskiego, który swoją drogą lubił pewne rzeczy koloryzować, co dziś z niesmakiem stwierdzam. Odwiedzałem również nieliczne fortyfikacje w okolicach Pleszewa – jak chociażby schrony bojowe znajdujące się w Brudzewku czy Kaliszu. Bieganie po bunkrach ze znajomymi – to było coś co uwielbiałem robić. Później – już w roku 2008 – z kolegą Marcinem Andrzejakiem zorganizowaliśmy wyprawę na teren Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego – wtedy chyba wszystko zaczęło się tak na poważnie, mieliśmy latarki, kaski, drabinkę linową, schodziliśmy kilka metrów pod ziemię. I do dziś w tym działamy. W końcu postanowiłem ukierunkować swoje zainteresowania na Góry Sowie – gdzie znajduje się zespół obiektów wchodzących w skład kompleksu „Riese” – odbyłem tam już chyba z 50 wypraw próbując rozwiązać tę zagadkę III Rzeszy. Dziś już nie jest to taka typowa tajemnica, wiemy o wielu dokumentach wskazujących jednoznacznie na przeznaczenie sztolni oraz niektórych budynków infrastruktury naziemnej, jednak wiadomo, że aura tajemnicy oficjalnie zawsze będzie osnuwać ten rejon – w końcu napędza to turystykę.
No dobrze, a skąd tajemnice z naszego terenu, które opisuje pan w książce?
Wcześniej faktycznie bardziej interesowałem się tematami „dalszymi” od nas – wynikało to nie tyle z ignorancji, ale bardziej z braku świadomości i zachłyśnięcia się tymi wszystkimi najbardziej sensacyjnymi historiami z praktycznie całej Polski. W końcu postanowiłem się za to zabrać. Historię głazu narzutowego w okolicach Gołuchowa poznałem od mojej babci, która opowiedziała mi pewną legendę związaną bezpośrednio z tym co miało się dziać z samym głazem w okresie II wojny światowej. Po latach postanowiłem umocować ją w pewnych faktach i działalności Niemców – właśnie w kontekście Teorii Lodowej oraz działalności Ahnenerbe po 1939 roku - co pozwoli spojrzeć na nią w bardziej racjonalny sposób.
Drugi rozdział książki poświęcony naszemu terenowi, to sprawa masowych mordów w lesie jedleckim…
Dzięki pomocy kolegi, Tomasza Cieślaka z IPN, udało mi się dotrzeć do dokumentów Powiatowej Komisji ds. Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce – gdzie zawarte są m.in. naoczne relacje świadków tamtych wydarzeń – choćby jednego z leśników. Chciałem, żeby ta informacja przedarła się nie tylko na forum lokalne, ale szerzej, w skali kraju. Mam nadzieję, że pozwoli to choć w części pomóc zająć się tą sprawą – z dokumentów dowiadujemy się bowiem, że de facto nigdy w lesie jedleckim nie przeprowadzono ekshumacji ofiar, nie wiadomo więc konkretnie ile osób jest tam pochowanych. Mam nadzieję, że uda się kiedyś sprawić, aby to miejsce było lepiej upamiętnione, być może żeby doszło nawet do wspomnianej ekshumacji.
PEŁNĄ ROZMOWĘ Z JAKUBEM POMEZAŃSKIM ZNAJDZIESZ W AKTUALNYM PAPIEROWYM WYDANIU "ŻYCIA PLESZEWA", KTÓRY MOŻNA NABYĆ TAKŻE JAKO E-WYDANIE