Ekipa Stowarzyszenia Dźentelmenów Metalu wraz z rodziną i przyjaciółmi, wolontariuszami i animatorkami związanymi z "Duśkowymi Animacjami" już po raz 3. zorganizowała festiwal Bangarang na 6- hetarowym polu za Chwałkowem. Nie znamy jeszcze dokładnej liczby sprzedanych biletów, wejściówki można było zresztą zdobyć w wielu konkursach w zaprzyjaźnionych stacjach radiowych i na portalach społecznościowych, ale bez kozery można mówić o 1000 uczestników tej imprezy
- Jesteśmy zadowoleni z frekwencji - podsumowuje festiwal Łukasz Wojtkowiak, prezes stowarzyszenia i jeden z pomysłodawców imprezy. - Technicznie wszystko się udało, mieliśmy profesjonalne zaplecze kulinarne. Zaproszone zespoły zrobiły szoł i same są zadowolone z grania u nas, co podkreślają w rozmowach i swoich relacjach na mediach społecznościowych.
Zdaniem młodego entuzjasty ciężkiej muzyki, sukces tegorocznego Bangarangu jest kolejnym powodem, by działać dalej. Teraz od 2 dni sprzątają teren po muzycznej imprezie i obozowisku, potem wybiorą się na kilka innych koncertów, w tym na Woodstock, gdzie dostali specjalne zaproszenie. Pomimo kilku tygodni intensywnej pracy, z jego twarzy nie znika entuzjazm i zadowolenie.
- A potem zaczniemy myśleć nad przyszłorocznym line- upem - śmieje się chłopak w charakterystycznym cylindrze na głowie.
Wyścigi par, oświadczyny i jeszcze raz muzyka
Pierwszego dnia festiwalu, podczas występów punkowej ekipy z "Rewizji" niespodziewanie dostarczono do fosy dla fotoreperterów niejakiego Adama, Długowłosy chłopak nalegał, by przyniesiono również jego Karolinę, której oświadczył się na oczach kilkuset świadków. Relacja z piątku po kilknieciu w obrazek poniżej:
- Przytuliła go do piersi, więc chyba to było "tak" - podsumował wokalista punkowego zespołu z Lubina, Przemysław Kumor.
Ale zacznijmy od początku. Tego dnia, w piątek, 1 lipca na dużej scenie rozpoczęła festiwal hard corowa kapela z Rawicza "Inscydent". Tuż po niej na początku lata na dużej scenie zapanował "Koniec Listopada" z dalekiej Białej Podlaski. Aura na chwilę dostosowała się do jesiennej nazwy zespołu i spadł deszcz, który przyjemnie ochłodził rozgrzane głowy. Po nich rozbujała publikę z agresywnym, soczystym kopem wspomniana "Rewizja", a potem szczeciński "The Analogs", nawiązujący w swoich utworach do idei "Muzyka przeciwko rasizmowi".
Następni w kolejce na scenę, warszawski duet "Bracia Figo Fagot" są tak specyficzni, że albo się ich kocha, albo nienawidzi. O czym śpiewali, nie napiszemy, bo portal jest ogólnodostępny. Część nocnej publiki bawiła się w najlepsze, częśc czekała przy małej scenie na show "4Dzików", punkpolowej ekipy z Wrocławia. Dziki Majk i koledzy dali czadu, latały piłki plażowe i pękała garderoba. Do późnych godzin nocnych na paletach przy strefie gastro i na polu namiotowym trwały rozmowy i śpiewy zintegrowanych na maxa gości.
Kraina Łagodności i piekielne dźwięki
Drugiego dnia imprezy, w samo słoneczne południe pojawił się "Super Potwór" z północy Polski, Rumii. Po nich na małej scenie zaprezentowałli się lokalsi, "Cztery Mile Lasu" z Krobi". Następni w kolejce, "Batna", "Tassack" i "Bottlekopf" z samej nazwy zapowiadali ciężkie dźwięki i jeszcze cięższe klimaty.Dużą scenę na początku opanowała mieszanka irish folk, klezmerskich klimatów i szant czyli "Niesamowita Sprawa" z Poznania. Przyciągnęli do zabawy sporą część festiwalowiczów, którzy pląsali na zroszonej "deszczem" z wozu strażackiego. Po nich nawiedzili imprezę kolejni goście ze stolicy, "Gorgonzolla". Kolejną kapela byli znani już gostyniakom z GOK "Hutnik" panowie z Nowego Sącza czyli Topór i ekipa z "Chałtcore". Było mrocznie, było ostro, w sam raz na sobotni wieczór.
To była idealna przystawka przed legendarnym "Hunterem", który dał występ na miarę najwiekszych sal koncertowych w Polsce.
Całośc muzycznej części dwudniowego festiwalu zamknął Zenek Kupatasa z mitycznym jednorożcem.
Kto był, ten wie, że było świetnie. Kto nie był, niech gorzko żałuje...
Na polu w gminie Krobia pojawili się także organizatorzy innych imprez, by podzielić się doświadczeniem i wesprzeć mentalnie młodą ekipę z Chwałkowa. Jeden z nich, Grzegorz Snela, organizator chociażby takich imprez jak "Wieża Rocka" z autentyczną sympatią wypowiadał się o tegorocznej edycji Bangarangu. Przez trzy dni Łukasz Wojtowiak dwoił się i troił, by wraz z przyjaciółmi doglądać gości, bawić się pod sceną i pozować na bangarangowej "ściance" z kolejnymi zespołami.
Czy za rok będzie kolejny Bangarang? Nie mają wyboru!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.