Trener Maciej Dolata i siedmiu piłkarzy LKS-u jeszcze jesienią reprezentowali drużynę Białego Orła Koźmin. Dzisiaj mają nowego pracodawcę i nie mieli litości, by swój były klub odprawić z bagażem czterech goli.
Pierwsza połowa nie przyniosła goli. – Przeciwnik nam nie ułatwiał. Drużyna z Koźmina stanęła mocno w tyłach, rzadko przechodziła połowę boiska. Dostaliśmy dwa potężne ostrzeżenia – rzut wolny Wojtka Kamińskiego i później kontra, gdzie zespół z Koźmina wyszedł 4 na 2. Na szczęście nie przyniosło to bramki. Ale wiedzieliśmy też, że Koźmin to zespół, który gra dobrze jedną połowę. Statystycznie dzisiaj pierwsza połowa była w wykonaniu rywali bardzo dobra. Widać było, że chłopcy chcieli, grali na ambicji, być może mieli coś do udowodnienia. My wygraliśmy ten mecz głównie za sprawą dobrego przygotowania fizycznego. Szukaliśmy tej gry na skrzydłach, kilka bardzo ofensywnych akcji Kuby Szymkowiaka, a z drugiej strony Pawła Stempnia przyniosło efekt – ocenił trener Maciej Dolata. LKS czterokrotnie rozmontował defensywę Białego Orła. Rozpoczął Krystian Benuszak (asysta Pawła Stempnia), później bramki strzelili Paweł Stempień (po akcji Krzysztofa Czabańskiego), Patryk Cierniewski (dobił piłkę odbitą od słupka po strzale Jakuba Szymkowiaka) i ponownie Krystian Benuszak.