reklama

Okręgowe derby dla Jaroty [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportJarota wywiozła trzy punkty z Gołuchowa, choć po pierwszej połowie żadne znaki na niebie na to nie wskazywały. LKS zawiódł po przerwie swoich kibiców.
reklama

Gołuchowianie świetnie weszli w mecz. Wysoki pressing powodował szybki odbiór piłki i z tego narodził się gol dla LKS-u. Adam Majewski przymierzył sprzed linii pola karnego, futbolówka odbiła się od słupka i ku rozpaczy Szymona Nowackiego wpadła do siatki.

Jarocinianie w końcu przebudzili się. Ostrzeżeniem dla gospodarzy była akcja, po której Kaito Imai stanął „oko w oko” z Filipem Szwedziakiem. Górą był gołuchowski bramkarz. Kilka minut później w pole karne przedarł się Yuto Taira, który został nieprawidłowo powstrzymany przez Mikołaja Wybornego. Absencja wykartkowanego Michała Grześka spowodowała, że trener Maciej Dolata musiał ustawienie 5-4-1 zamienić na 4-2-3-1 i w tej strefie boiska wyraźnie zabrakło asekuracji. Imai Kaito wykorzystał „jedenastkę” i mecz zaczął się niejako od nowa.

- Mówiliśmy sobie w szatni, że mamy dobiegać do zawodników, być bardziej agresywni. Dopiero nastąpiła reakcja po straconej bramce, wyszliśmy nieco wyżej i ta gra się mocno wyrównała. Udokumentowaliśmy to fajną akcją i rzutem karnym, po którym doprowadziliśmy do wyrównania – ocenił Piotr Garbarek, trener Jaroty.

„Ekipa Żubra” dobrze zareagowała na straconą bramkę, wypracowała sobie kilka świetnych, bramkowych okazji, ale piłka do bramki wpaść nie chciała. Adam Majewski wycelował w poprzeczkę, jego „wyczyn” skopiował nieco później Piotr Dolata. Piłkę, uderzoną z kilku metrów przez Adama Majewskiego, golkiper Jaroty odbił dość instynktownie. Z kolei Piotr Dolata, mając przed sobą jedynie bramkarza, posłał piłkę obok słupka. Żywiołowo reagujący trener Garbarek po dwóch żółtych kartkach odesłany został przez arbitra na trybuny. Czerwona kartka była mocno dyskusyjna, ale, kto wie, czy nie miała pozytywnego wpływu na postawę jarocinian. Taką hipotezę wysunął Maciej Dolata, prywatnie szwagier Piotra Garbarka.

– Myślę, że ta czerwona kartka miała duży wpływ na przebieg meczu. Nerwowość, jaka z ławki szła, miała wpływ na poczynania piłkarzy. Akurat szwagier dość mocno gestykulował i dość mocno wpływał na to, co działo się na boisku. To, czy te kartki były słuszne, to już inna para kaloszy, natomiast brak trenera na ławce spowodował, że ten zespół grał bardzo spokojnie i wiedział co ma grać. Nie było nerwowości w poczynaniach zawodników Jaroty, złapali taką płynność i chęć grania, czego u moich piłkarzy dzisiaj zabrakło – powiedział później szkoleniowiec LKS-u.

Jarocinianie po przerwie wyszli jak po swoje, zepchnęli gołuchowian do defensywy i szybko uzyskali prowadzenie. Filip Szwedziak popełnił błąd w wyprowadzeniu piłki, szalejący na skrzydle Japończyk Yuto Taira zagrał w pole karne do Macieja Sanockiego, który został kopnięty przez Marcina Wandzla. Arbiter ponownie wskazał na „wapno” i ponownie skutecznym egzekutorem „jedenastki” był Kaito Imai. LKS próbował odrobić straty, uzyskał optyczną przewagę, ale niewiele z niej wynikało, a - dążąc do wyrównania – odkrywał się. Niewiele zabrakło, a gola zdobyłby Patryk Pech. Dawid Idzikowski był mniej litościwy i po kolejnym kontrataku umieścił piłkę w bramce. Okręgowe derby dla Jaroty.

- Druga połowa już zdecydowanie na naszą korzyść. Atutem Gołuchowa są bardzo dobrze bite stałe fragmenty gry, z tym mieliśmy duży problem. Kazałem zespołowi wyjść wyżej, żeby te piłki górne, które do nas docierały, nie były brane z połowy boiska, tyko gdzieś tam z szesnastki. Mocno to skorygowaliśmy, trochę męskich słów padło w szatni do niektórych zawodników, wygraliśmy i jedziemy dalej – skomentował Piotr Garbarek.

Zażartował, że jeśli jego zespół ma wygrywać, to on zawsze może siedzieć na trybunach. Niepocieszony był za to Maciej Dolata.

- Generalnie po przerwie to był blamaż, nasze najsłabsze 45 minut w tej edycji IV ligi. Jest mi z tego powodu bardzo niedobrze i przykro, że dla tej grupy kibiców, która przyszła, zagraliśmy taki piach. Jestem zaskoczony postawą zespołu. Można nie mieć wiedzy o zespołach z całego województwa wielkopolskiego, natomiast jako człowiek, który mieszka w Jarocinie i na co dzień ogląda pojedynki Jaroty, przekazałem wszystko to, czego należało się dzisiaj spodziewać, jeśli chodzi o naszego przeciwnika. Ta pierwsza połowa zapowiadała, że nic nie powinno stać się złego. Nie rozumiem, co stało się po przerwie. Po moich piłkarzach nie było widać takiej determinacji, jaka była na Kościanie, a dzisiaj takie mecze wygrywa się charakterem. Przegrywamy mecz na własne życzenie – ocenił szkoleniowiec LKS-u

LKS GOŁUCHÓW – JAROTA JAROCIN 1:3 (1:1)

SKŁADY

LKS Gołuchów: Filip Szwedziak, Jakub Kieliba Ż, Marcin Wandzel Ż, Filip Morkowski, Mikołaj Wyborny Ż (76’ Jakub Skowroński), Dawid Guźniczak (76’ Aleksander Pisarczyk), Dominik Domagalski Ż, Jakub Szymkowiak (62’ Paweł Stempień), Piotr Dolata, Przemysław Balcerzak (62’ Jakub Kieliba), Adam Majewski

Jarota Jarocin: Szymon Nowacki, Piotr Stachowiak, Vitalii Lysenko, Dawid Idzikowski, Piotr Skokowski, Yuto Taira (91’ Kamil Baranowski), Patryk Pech (86’ Mateusz Roszak), Łukasz Tomczak, Miłosz Kowalski Ż, Kaito Imai, Maciej Sanocki (80’ Krzysztof Matuszak)

BRAMKI

1:0 – Adam Majewski (10’)

1:1 – Kaito Imai (25’ z karnego)

1:2 – Kaito Imai (53’ z karnego)

1:3 – Dawid Idzikowski (75’)

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama