TRUDNY SEZON
Łatwo nie było, bo choć LKS ani przez jedną kolejkę nie znajdował się w strefie spadkowej, to jednak przewaga punktowa na zespołami bezpośrednio bijącymi się o utrzymanie wcale nie była duża. Po raz pierwszy od sezonu 2014/2015, zakończonego wówczas degradacją, gołuchowianie odnotowali ujemny bilans bramek zdobytych i straconych (-16) oraz częściej przegrywali niż wygrywali (16/12).
- Ten bilans nie jest różowy, jest więcej porażek niż zwycięstw. Było dużo więcej optymizmu, chcieliśmy lepszy wynik zrobić. Przypomnę, że celem było miejsce piąte, które sobie gdzieś założyłem jako trener. Niewiele nam brakowało. Pechowo traciliśmy bramki i punkty w końcówkach meczów, jak chociażby z Polonią Leszno w 94. minucie, przegrywaliśmy mecze, w których nie byliśmy zespołem gorszym, na przykład na Nielbie, w Międzychodzie ponieśliśmy porażkę po kuriozalnym błędzie sędziego. Tych punktów powinniśmy mieć więcej. Ja i tak podziwiam tych swoich piłkarzy za charakter, pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, bo dzięki tej fizyczności parę meczów wygraliśmy. Przy okazji dziękuję kibicom, którzy oglądali nasze mecze, dopingowali nas. Przyjemność jest wtedy, kiedy jest na trybunach kibic - powiedział trener Maciej Dolata, który po rundzie jesiennej zastąpił Marcina Żółtka i Krzysztofa Wewióra.
PROBLEMY KADROWE
Sporą bolączką gołuchowskiego zespołu była wąska kadra zawodnicza. Jesienią drużynę reprezentowało łącznie dwudziestu piłkarzy, a wiosną jedynie osiemnastu. Brakowało młodzieżowców, których szkoleniowiec miał do dyspozycji jedynie dwóch.
- Gdybyśmy w ostatnich dniach przed wiosennym startem nie zrobili tych trzech ważnych transferów, mam tu na myśli Dominika Domagalskiego, Patryka Kielibę i Oskara Maciejewskiego, to myślę, że mielibyśmy niesamowite problemy i do samego końca walczyli o utrzymanie. My przez dobre półtora miesiąca rozgrywaliśmy mecze co trzy, cztery dni z praktycznie czternastoma ludźmi. To pokazuje, z jakim problemem trzeba było się tutaj zmierzyć. Mimo, że na początku wyglądało to liczbowo dobrze, niby kadra liczyła 20 osób, ale zdarzało się, że do dyspozycji miałem czternastu zawodników. Kontuzje pozostawały kontuzjami, a dochodziły kolejne kartki. Graliśmy na dwa fronty, bo chcieliśmy dobrze wypaść w Pucharze Polski i myślę, że wstydu nie przynieśliśmy ani gminie Gołuchów, ani samym sobie. Zrobiliśmy też utrzymanie i pokazaliśmy, że potrafimy z tą wąską grupą pracować. Nie mamy zaplecza juniorskiego, nie mamy zaplecza w postaci drugiej drużyny i ten szkielet drużyny jest bardzo wąski. Kadry niektórych drużyn są 28-30 osobowe. Ja sobie zdaję sprawę, że jesteśmy w takim miejscu, a nie innym i że nas na to nie stać, ale jeśli myślimy o przyszłości, to nie możemy brać zawodników na pół rundy, bo to nam nic nie daje. Jeśli patrzymy przyszłościowo i chcemy mieś zespół, który będzie się rozwijał, to musimy mieć kadrę zdecydowanie szerszą, najlepiej młodą kadrę, póki co, jej nie mamy – ocenił Maciej Dolata.
NIEZBĘDNA PRZEBUDOWA
Gołuchowską drużynę czeka przed nowym sezonem spora przebudowa.
- Ten zespół musi być przebudowany, bo to tak się nie da, żebyśmy szli w tym samym kierunku z tą samą grupą ludzi. Wielu jest u skraju swojej kariery piłkarskiej, niektórzy się sami pogubili. Nie wiem, co się dzieje z niektórymi chłopakami, którzy do niedawna byli liderami i decydowali o obliczu tej drużyny. Jeśli tylko trochę przypudrujemy problem, to on dalej będzie się rozwijał. Trzeba zrobić cięcie chirurgiczne, podziękować niektórym piłkarzom za to, że reprezentowali klubowe barwy, a niektórzy sami będą musieli podjąć decyzję, czy chcą tu grać. Mam nowych piłkarzy na oku, rozmawiamy, niektórzy już z nami trenowali, żeby zobaczyli, jak ja prowadzę zajęcia, jaka jest atmosfera w drużynie, jakie są realia grania na takim poziomie. Jeden czy dwóch z nich spełnia jakieś wymogi, do tego dochodzą piłkarze, którzy sami się odzywają i pytają o możliwość grania. Bezsprzecznie musi być szkielet drużyny nowy, począwszy od bramkarza, a skończywszy na napastniku. Będę chciał, żeby nowe oblicze Gołuchowa w pierwszych dniach sierpnia się pokazało, żebyśmy tej gminie i temu powiatowi przynosili chlubę – dodał Maciej Dolata.
CIEKAWOSTKI STATYSTYCZNE
19 bramek strzelili wiosną piłkarze LKS. Najwięcej z nich (6) zdobył Dawid Guźniczak, który z łącznym dorobkiem 37 trafień przesunął się w klasyfikacji wszech czasów na piąte miejsce (ex aequo z Dominikiem Marcinkowskim).
10 bramek (8 jesienią, 2 wiosną) zdobył Krystian Benuszak. Najlepszy strzelec w historii LKS we wszystkich IV-ligowych sezonach uzyskał 134 bramki (w 159 meczach)
14 zawodników występowało zarówno jesienią, jak i wiosną, ale żaden z nich nie zagrał we wszystkich spotkaniach. Najwięcej meczów (po 32) odnotowali Paweł Stempień i Marcin Szymkowiak
200-setny występ w IV lidze przyniósł Pawłowi Stempniowi mecz z Obrą Kościan. Piłkarz uczcił ten fakt zdobyciem swojej 20 bramki
38 lat ma Tomasz Szymkowiak, najstarszy zawodnik LKS, który w IV lidze zadebiutował w sezonie 2006/2007
166 piłkarzy broniło barw LKS na przestrzeni wszystkich IV-ligowych sezonów. Ostatnimi okazali się Mikołaj Wyborny i Oskar Maciejewski
1000 zdobytych punktów LKS przekroczył w pojedynku z Victorią Września (4:1). W meczu z Iskrą Szydłowo stracił z kolei swoją tysięczną bramkę na boiskach IV ligi
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.