Członkowie Domer Bike Team w ramach treningu przed kolejnymi startami przełajowymi, wybrali się w podróż do Harrachova i Liberca. Oczywiście rowerami.
– Na dużą wyprawę rowerem za granicę szykowałem się od dawna. Były różne plany. Myślałem o Berlinie lub ewentualnie o Czechach. Już w zeszłym roku przymierzałem się do takiego dystansu, ale niestety jakoś nie wypaliło. Na całe szczęście w tym roku już nic nie stało na przeszkodzie. W dodatku na wyjazd chętni byli także: Adam, Miłosz i Rafał. Plan był na trzy dni. Mieliśmy dojechać do Jeleniej Góry, drugiego dnia pojechać do Liberca i wrócić, a trzeciego wrócić do domu – opisuje Tomek z DBT. Na morderczą trasę wyruszyli wczesnym rankiem z pleszewskiego rynku. Jechali m.in. przez: Krotoszyn, okolice Milicza, Wołów i Lubiąż. Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów dzielących Jawor i Jelenią Górę to już dające się we znaki podjazdy. W hotelu zameldowali się przed 22.00, po ponad 12 godzinach samej jazdy.
Drugi dzień rozpoczął się od przygotowania maszyn do drogi. Pogoda była już lepsza, prognozy nie przewidywały deszczu. Zmęczone całym dniem jazdy nogi wyraźnie odczuwały jednak coraz bardziej strome wzniesienia. Jeden z dłuższych postojów na zdjęcia zawodnicy zorganizowali przy tablicach granicznych – polskiej i czeskiej. Ze względu na narastające zmęczenie i pojawiające się drobne kontuzje, dwóch kolarzy zdecydowało się zostać w Harrachovie, a dwóch pojechało jeszcze dalej – do Liberca. Na tym trudy drugiego dnia przygody jeszcze się nie kończyły. Po zwiedzaniu przyszedł czas na 70-kilometrowy powrót do Jeleniej Góry.
Trzeci dzień to znów blisko 250-kilometrowy odcinek do Pleszewa. Do miasta przyjeżdżają późnym wieczorem. We trójkę, bo z powodu kontuzji jeden z zawodników musiał odpuścić część ostatniego odcinka i wrócić do domu innym środkiem transportu. – Najważniejsze, że się udało. O własnych siłach dojechaliśmy w góry, pokonaliśmy je i wróciliśmy pedałując do domu. Wielkie gratulacje dla chłopaków i szacunek za podjęcie wyzwania – podsumowuje Tomek.
Powiązany temat: