Gołuchowianie rozpoczęli mecz nieco wycofani, nieco bojaźliwi, w rezultacie w pierwszej połowie ani razu nie zagrozili stęszewskiej bramce. Rywale byli bardziej konkretni i z dwóch szans wykorzystali jedną. Piłkę, silnie kopniętą przez Jakuba Budzynia, Tomasz Szymkowiak sparował na rzut rożny, ale w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony był bez szans. Jakub Budzyń precyzyjnie dośrodkował piłkę na przedpole bramkowe, a tam strącił ją głową Krzysztof Kulczak.
Gol do szatni wpłynął na taktykę obu zespołów w drugiej połowie meczu. Stęszewianie czyhali na kontrataki, gołuchowianie podeszli wyżej i zaatakowali ze zdwojoną energią. Dobrze zorganizowana defensywa Lipna nie pozwoliła jednak na zbyt wiele. W rezultacie LKS-owi udało się oddać jeden celny strzał, „pachnący” golem. Ewentualna bramka i tak nie zostałaby uznana, gdyż Jakub Szymkowiak był na spalonym. Niezłe uderzenia Adriana Przyjaznego i Michała Grześka były minimalnie niecelne, a strzał Marcina Wandzla został zablokowany przez jednego z obrońców. Gołuchowianom nie zabrakło motywacji, zabrakło za to wykreowania sobie dobrych pozycji strzeleckich.
- Jesteśmy w takiej sytuacji, że w każdym meczu jesteśmy zespołem albo równorzędnym, albo ciut lepszym. Tak było na Koronie Piaski. Dzisiaj byliśmy równorzędnym rywalem dla Stęszewa. Mieliśmy przeciwników dobrze rozpisanych, bo wiedzieliśmy, że ich gra to Barabasz, długa piłka do Kaczmarka lub Dylewskiego. Kompletnie to wyeliminowaliśmy. Niepotrzebnie jednak w tej pierwszej połowie kazałem grać piłkarzom zachowawczo. W drugiej połowie, kiedy podeszliśmy już wysoko, to było widać, w jakich tarapatach była drużyna ze Stęszewa. Z perspektywy czasu to mogliśmy cały mecz grać wysoko, pewnie kosztowałoby nas dużo zdrowia, ale jak się meczu nie wybiega, to potem tak jest. Dostaliśmy bramkę w koszmarnych okolicznościach, gdy przeciwnik wykonuje jedno dośrodkowanie w pole karne. Jedna dobra wrzutka na wysokości dwóch metrów, jest strącenie, jest bramka. My mamy cztery czy pięć dośrodkowań z bocznych sektorów, piłka szybuje trzy godziny, ciężko się do tego zebrać i przeciwnik kasuje to bardzo dobrze. Niestety, mamy problem z tym strzelaniem bramek – powiedział po meczu trener Maciej Dolata.
LKS poniósł dwunastą porażkę w sezonie i strefa spadkowa niebezpiecznie się zbliżyła zważywszy, że w pesymistycznej wersji IV ligę może opuścić nawet pięć drużyn.
- Nasza sytuacja z tygodnia na tydzień robi się coraz trudniejsza, tych punktów nie dopisujemy. Nie chciałbym w dwóch, trzech ostatnich kolejkach zmierzyć się z rzeczywistością, gdzie będę musiał walczyć o utrzymanie. Będziemy starali się odbić. Mam nadzieję, że wrócimy na właściwe tory, potrzebujemy zwycięstw, a nie trzech, ale dziewięciu punktów, by spokojnie dograć tą rundę i myśleć, co dalej z tą drużyną. Potrzebuje ona zmian i te zmiany są nieuniknione – dodał Maciej Dolata.
W środę LKS zmierzy się w Czarnkowie z liderującą Notecią, a w sobotę, 6 maja, podejmie Victorię Września, z którą jesienią przegrał 1:7. O punkty łatwo nie będzie.
LKS GOŁUCHÓW – LIPNO STĘSZEW 0:1 (0:1)
LKS Gołuchów: Tomasz Szymkowiak, Patryk Kieliba Ż, Marcin Wandzel, Filip Morkowski (59’ Adrian Przyjazny), Michał Grzesiek, Dawid Guźniczak, Oskar Maciejewski Ż (59’ Paweł Stempień), Mikołaj Wyborny Ż (59’ Maciej Marcinkowski), Dominik Domagalski, Jakub Szymkowiak, Krystian Benuszak (59’ Marcin Szymkowiak)
Bramka 0:1 – Krzysztof Kulczak (45’+2)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.