Były żołnierz zawodowy, oficer Wojska Polskiego, brał udział w misjach wojskowych m.in. Afganistanie i Mali, pracował m.in. w Kwaterze Eurokorpusu w Strasburgu, autor książki „Przeżyć szkołę. Bezpieczeństwo w szkole teoria i praktyka” i założyciel firmy szkoleniowo – analitycznej Security In practice (www.securityinpractice.eu), prorektor ds. studenckich w Akademii Nauk Stosowanych w Gnieźnie, twórca kierunku studiów Analityka Bezpieczeństwa – pułkownik rezerwy dr Krzysztof Danielewicz gościł w pleszewskim liceum, gdzie przeprowadził szkolenie z zakresu bezpieczeństwa.
Nie było to jednak zwykłe szkolenie. Krzysztof Danielewicz to autor wielu nowatorskich i unikatowych rozwiązań w zakresie bezpieczeństwa w placówkach oświatowych. I takie właśnie zaprezentował i przeprowadził w pleszewskim „Staszku”. Całość zabezpieczali strażacy z KP PSP w Pleszewie.
Realizacja szkolenia miała na celu przygotowanie całej społeczności szkolnej do prawidłowego i skutecznego postępowania w sytuacjach zaistnienia takich zagrożeń, jak: wtargnięcie do szkoły osoby z niebezpiecznym narzędziem (aktywny strzelec), sytuacja zakładniczą, obecność ładunku wybuchowego, sytuacje zagrażające życiu związane z agresją rówieśniczą. Szkolenie oparte jest na sprawdzonych procedurach bezpieczeństwa tzw. system 2-12. Przyjęte rozwiązania nie powodują u dzieci i młodzieży żadnych negatywnych emocji.
Wielu tragedii można uniknąć - rozmowa z pułkownikiem rezerwy dr Krzysztofem Danielewiczem
Czy atak zamachowca to realne zagrożenie dla współczesnej polskiej szkoły? Utożsamiamy je raczej z głośnymi masakrami w USA.
Wystarczy spojrzeć na przypadki z ostatnich dwóch lat: zabójstwo ucznia w Szkole 2 Podstawowej w warszawskim Wawrze, zamach przy użyciu broni palnej i ładunków wybuchowych w Szkole Podstawowej nr 1 w Brześciu Kujawskim, zatrzymanie czterech nastolatków z techników na warszawskiej Pradze, którzy planowali zamach bombowy na swoją szkołę czy ranienie nożem kilku osób w jednym z zielonogórskich liceów przez uczennicę. (...) W Polsce występują identyczne zagrożenia do tych w USA. Jedyna różnica to dostęp do broni palnej o dużej sile rażenia.
To zawsze jest uczeń?
W prawie każdym przypadku jeśli chodzi o tego typu wydarzenia w szkołach, zamachowcem jest uczeń lub były uczeń szkoły, którą zaatakował.
Dlaczego tak się dzieje?
Przeanalizowałem to w mojej książce „Przeżyć szkołę”. Podaję tam kilka symptomów, które występuje zawsze lub prawie zawsze. To jest mieszanka różnych uwarunkowań: chorób psychicznych, przemocy domowej, nękania w szkole, rozwód rodziców, poczucie utraty. Bez względu na kraj one się powtarzają.
Zamachy zawsze przebiegają według schematu?
Przeanalizowałem 9 zamachów w 5 krajach, to jest dokładnie ten sam mechanizm. Pytanie jest tylko ile i z jaką częstotliwością to występuje.
Tych tragedii można uniknąć?
W większości tak, pod warunkiem posiadania sprawnego systemu identyfikacji, zbierania i analizowania symptomów różnych zachowań uczniów, których odpowiednie zestawienie może pozwolić na wczesną identyfikację zbliżającej się sytuacji niebezpiecznej, a także samobójstwa. Tutaj liczy się jednak zaangażowanie całej społeczności szkolnej: nauczycieli, pracowników, uczniów i rodziców. Zbyt mało rozmawiamy z uczniami, za mało szkolimy się z zakresu rozpoznawania symptomów zagrożeń.
Tego pan uczy na szkoleniach?
Scenariusz wygląda tak, że najpierw prowadzę szkolenie dla nauczycieli i pracowników w celu zapoznania ich z najbardziej realnymi zagrożeniami oraz przebiegiem potencjalnego ataku. Omawiamy też mój autorski system wczesnego wyrywania symptomów zbliżającego się zagrożenia mający na celu wczesną neutralizację. Dodatkowo nauczyciele zapoznawani są z procedurami bezpieczeństwa oraz metodyką szkolenia w celu praktycznego zastosowania. Kolejnego dnia cała społeczność trenuje procedury bezpieczeństwa. Ewakuację w czasie lekcji, przerwy, opuszczenie budynku i dotarcie do miejsca, gdzie będą mogli ich odebrać rodzice bez blokowania dróg dojazdowych do szkoły.
Jak po tych dwóch dniach szkoleniowych ocenia pan pleszewskie liceum?
To jest jedna z najlepiej przygotowanych szkół, w których prowadziłem szkolenia. Dzieciaki spisują się rewelacyjnie, bo nauczyciele są bardzo zaangażowani. Spodobało im się to, co mówię. Mieli mnóstwo pytań. Szkolenia tego typu powinny być prowadzone w całym kraju, w każdej szkole. Zazwyczaj robiona jest ewakuacja na wypadek pożaru i tylko w trakcie lekcji. A nie robimy tego w trakcie przerwy. Dzieciaki muszą być przeszkolone, jak się bezpiecznie ukryć, ale też sprawnie opuścić budynek, i udać się do miejsca bezpiecznego. Jak się nauczyciele zaangażują, to wychodzi to rewelacyjnie. I tak to wyglądało w Pleszewie. Oczywiście zasada jest taka, że po zapoznaniu z procedurami należy robić co jakiś czas treningi i utrwalać te prawidłowe zachowania. Jeśli zrobimy trening tylko dzisiaj, a potem przez rok nic, to dzieciaki i nauczyciele zapomną.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.