Po „wielkopolska-z-czasow-wojny-ksiazka-pleszewianina-jakub-pomezanskiego-jest-juz-dostepna/q5GPaugvdk8EcVkVxkqw">Wielkopolskich tajemnicach III Rzeszy”, które napisał pan w roku 2021, już wkrótce ukaże się w druku pana druga książka - pt. „Neopogańskie formy upamiętnienia zmarłych w III Rzeszy”. Tytuł dość tajemniczy… O czym konkretnie będzie traktować wspomniana publikacja?
Skupiam się w niej przede wszystkim na wątkach religijnych, które w III Rzeszy, ale tak naprawdę już dużo wcześniej, bo od XIX wieku – mówiły o konieczności powrotu narodu niemieckiego do tradycji „przedchrześcijańskich” – czyli do wierzeń germańskich przodków.
Już w tytule pierwszego rozdziału możemy znaleźć m.in. takie słowa jak mistycyzm czy okultyzm…
Przede wszystkim warto zaznaczyć, że to zaledwie pewien wycinek trendu nowych, niemieckich wierzeń, które swoją drogą do tej pory przedstawiane były często w sposób, nazwijmy to delikatnie, niezbyt rzetelny.
No właśnie - dziś kojarzymy to głównie z filmów czy książek - różnego rodzaju motywy np. tajemniczych formacji SS związanych okultyzmem, czy nazistów szukających różnych magicznych artefaktów, demonów… Za dużo w tym popkultury a za mało realiów?
To całkowite przeinaczenie rzeczywistości. Oczywiście, za czasów III Rzeszy szukano różnych rzeczy – jednak tu kluczowa jest odpowiedź na pytanie: po co szukano. Nie chodziło bowiem o to, by posiąść jakieś tajemne moce demonów czy kontakty z samym Belzebubem (śmiech), ale przede wszystkim o odnalezienie drogi, która pozwoli na dotarcie do świata minionych tradycji, do tego, jak żyli przodkowie. Odrodzenie dawnych wierzeń było istotne z kilku powodów – przede wszystkim chodziło o chęć wyzbycia się moralności ukształtowanej na płynących z Rzymu prądach myślowych – to jest bardzo istotny wątek – a następnie stworzenie przeznaczonego tylko dla Niemców substytutu religii zastępującego chrześcijaństwo. Mistycyzm, okultyzm, ezoteryzm – to zaledwie część większego tygla, którego głównym elementem było właśnie germańskie neopogaństwo. Niestety dziś to już temat, o którym raczej się nie pamięta.
Skąd w ogóle zainteresowanie takim tematem badań?
Lubię w swojej pracy badawczej podejmować wątki, które wymagają nie tylko ich przedstawienia, ale też swoistego odarcia z niepotrzebnych mitów. W schemat ten idealnie wpisuje się moja najnowsza książka, za którą poza samą wiedzą poznawczą skrywać będzie się też swoista wartość edukacyjna – choć sam cały czas podkreślam, że trzeba traktować ją na sposób publicystyczny bo nie jestem naukowcem, a jedynie badaczem-amatorem. Choć przyznam, że podczas prac nad publikacją otrzymałem bardzo miłą opinię ze strony środowiska naukowego. Gdy badałem w Archiwum Państwowym w Olsztynie pewne dokumenty, jeden z profesorów, gdy dowiedział się nad czym pracuję, zaintrygował się tematem i stwierdził, że taka książka jest potrzebna. Wspomniał też, że warto ją nawet przetłumaczyć na język angielski aby znajdująca się w niej wiedza dostępna była również poza granicami Polski.
No właśnie - jak w ogóle wyglądał reaserch, zbieranie materiałów do takiej publikacji?
Posiadam dosyć pokaźne zbiory prywatne, jakie zbudowałem swoją ciężką pracą na przestrzeni już około 10 lat. Chodzi o różnego rodzaju dokumenty pozyskane z niemieckich i amerykańskich archiwów czy książki (również te pochodzące z XIX czy z początków XX wieku). Ponadto odbywałem wspomniane kwerendy w Archiwach Państwowych – w Olsztynie i Gliwicach. Sporo uwagi poświęciłem też na badania terenowe interesujących mnie miejsc.
I jakie nieznane skarby kryły archiwa?
W Gliwicach niekoniecznie znalazłem to na co liczyłem, choć pojawiło się parę ciekawych informacji, które wykorzystałem. W Olsztynie znalazłem materiały dotyczące dwóch tematów związanych z województwem warmińsko-mazurskim, które poruszam w książce. Nie były może też tak bardzo rozbudowane jak na to liczyłem, ale nikt do nich jeszcze nie dotarł. Dotyczą one książęcego rodu Dohna i członka Oddziałów Szturmowych NSDAP – bojownika Karla Freyburgera.
Długo trwało zbieranie tych wszystkich materiałów?
Do tej książki przygotowywałem się już od kilku lat, choć początkowo jeszcze nie wiedziałem jaki ostatecznie będzie mieć ona kształt. Później podjąłem decyzję, aby skupić się na tradycjach pogrzebowych – czy może bardziej precyzyjnie – szeroko pojętym formom upamiętniania zmarłych w III Rzeszy. Jak do tej pory jeszcze nikt nie zwrócił na nie szczególnej uwagi, pomimo tego, że stanowią one dość wyraźne odbicie duchowości wielu ówczesnych Niemców.
W książce jest m.in. rozdział o neopogańskich cmentarzach. Odwiedzał pan często wspomniane dawne nekropolie?
Oczywiście, i to wielokrotnie. Na samej Warmii i Mazurach, licząc od momentu kiedy rzeczywiście zacząłem pisać tę książkę, byłem 7 razy. Do tego należy wspomnieć jeszcze niezliczone wyjazdy na teren Dolnego Śląska, województwa opolskiego, pomorskiego, kujawsko-pomorskiego czy lubuskiego.
No właśnie – skąd w ogóle akurat ten teren? Było tam dawniej jakieś większe skupisko starych nekropolii?
Jest tam sporo takich obiektów – co prawda najczęściej nie są to duże cmentarze (choć i takie w zdecydowanie mniejszej liczbie występują) tylko raczej pojedyncze groby czy pomniki. Podzielić można je na prywatne inicjatywy wynikające z potrzeby germańskiego ducha lub efekt odgórnych działań państwowych. Dodać należy też, że praktycznie cały interesujący mnie obszar do 1945 roku znajdował się w granicach Niemiec co tłumaczy sporą nadreprezentację obiektów zdradzających wyraźny neopogański charakter.
Ile Pana książka będzie miała stron?
Na ten moment liczy 223, dojdzie jednak jeszcze indeks nazwisk. Czytelnik poza samym tekstem odnajdzie w niej też ponad 100 zdjęć i grafik – materiałów często mało znanych lub nawet nigdzie wcześniej niepublikowanych. Warto wspomnieć, że bibliografia zajmuje aż 8 stron. Występują w niej opracowania współczesne, ale też książki pochodzące nawet z przed 200 lat.
Co przedstawiają wspomniane zdjęcia i grafiki?
Nie zdradzajmy może jeszcze przed premierą, ale zapewniam, że są naprawdę bardzo intrygujące.
Co jeszcze znajdziemy w książce?
Sporo uwagi poświęcam choćby rewolucji Lutra stanowiącej według niektórych badaczy „katalizator germańskiego ducha” przez co jest to zagadnienie, którego nie można pominąć. Był to też przecież pierwszy, zakrojony na szeroką skalę bunt w Niemczech przeciwko tzw. „starym” i związanym ze Stolicą Apostolską zasadom.
Widziałem, że są też m.in. rozdziały poświęcone całym miejscowościom – jak np. „Hugoslust”.
To ciekawy wątek, z tej miejscowości, a właściwie prywatnej osady praktycznie nic dziś nic zostało. Była ona własnością arystokratycznego rodu Hohenlohe żyjącego w rejonie dzisiejszego Kędzierzyna-Koźle. Na jej terenie znajduje się ciekawa formacja pod postacią skał, na których są wyryte pewne znaki, które również opisuje szerzej w książce.
To jakieś runy?
Tak, jednak nie tylko. Odnaleźć można tam też najpewniej sztuczny kurhan – to, dlaczego była to bardzo istotna budowla, wyjaśniam w książce. Poruszam zresztą też inne ciekawe wątki związane z rodziną Hohenlohe, m.in. odnośnie ich mistycznej przeszłości. Mało kto dziś wie, że jeden z przodków tego rodu w XIX wieku miał mieć podobno pewne mistyczne objawienia.
No właśnie, ile tej „mistyki” generalnie było w tamtych czasach?
Wśród Niemców, mistyka obecna była praktycznie była od zawsze. Warto tu odnieść się choćby do urodzonego w Książu Wielkopolskim Heinricha Greatza. Był on zgermanizowanym Żydem i jednocześnie historykiem twierdzącym, że niejako uwolnione do społeczeństwa Kabała i Talmud uwydatniły w Niemcach siły, o jakich istnieniu oni sami nie wiedzieli, a dzięki którym Reformacja Lutra nie zginęła tak jak inne ruchy rewolucyjne – choćby prowansalscy Katarzy.
Mówiąc o neopogańskich kultach mówimy o liczbie mnogiej?
Zdecydowanie tak. Profesor Leon Halban szacował, że w na początku XX wieku w Niemczech funkcjonowało 250 grup o charakterze neopogańskim, a z kolei w roku 1936 roku było już ich 1000. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że one nie wzięły się znikąd, a stanowiły odpowiedź na formujące się jeszcze znacznie wcześniej prądy myślowe. Wielu ówczesnych i znanych filozofów przedstawiało wtedy tezy mogące wywołać ciarki. Doskonałym przykładem jest tutaj choćby volkizm. Wynikał on ze związanej z protestantyzmem doktryny predestynacji według której człowiek już rodząc się – niezależenie od czynów – jest przeznaczony albo do „nieba” albo do „piekła”. Volkizm szedł jednak o krok dalej i zakładał, że nie tylko ludzie, ale też całe narody są odgórnie do czegoś przeznaczone. W ujęciu tym oczywiście to Niemcy mieli być tymi lepszymi, predestynowanymi do sprawowania władzy, a wszyscy inni predestynowanymi do poddaństwa wobec nich - co jak już wiemy znalazło swe smutne zastosowanie na ziemiach polskich po 1939 roku.
Są jakieś ramy czasowe w książce?
Nie mam konkretnych ram czasowych. Choć głównie skupiam się na tematach związanych z III Rzeszą to poruszam także zagadnienia z okresów bardziej odległych – wszystko to jednak spinane jest wspólną klamrą germańskiego neopoganizmu wywierającego swój wyraźny wpływ w okresie rządów Hitlera. Najstarszy wątek z książki dotyczy cmentarzyska Gotów z malowniczo położonej miejscowości Odry w województwie pomorskim. Jest to zagadnienie łączące w sobie bardziej odległą historię i wydarzenia, do jakich doszło już po wybuchu II wojny światowej. W końcu to właśnie w Odrach z rozkazu Himmlera utworzone zostało tzw. sanktuarium przodków czyli otoczone specjalną opieką miejsce kultu przodków, do którego odbywały się pielgrzymki niemieckiej młodzieży.
Widziałem też rozdział zatytułowany „niemieccy męczennicy”…
To krótki rozdział, związany z województwem kujawsko-pomorskim, z okolicami Bydgoszczy. Do dziś zachował się tam kamienny półokrąg zbudowanego najpewniej w 1939 roku z inicjatywy łabiszyńskiego NSDAP. Z miejscem tym jest związana pewna legenda, którą próbowałem zweryfikować, ale przez różne przedstawione w książce czynniki zewnętrzne nie udało mi się tego do końca zrobić. Nie mniej podjąłem decyzję, że pomimo tego warto przedstawić dokonane ustalenia.
Co z kolei podczas badań zrobiło na panu największe wrażenie?
Generalnie nieznane i nigdy nie opisane współcześnie, a neopogańskie formy upamiętniania zmarłych w Niemczech Hitlera. Na ich opis natrafiłem w jednym z numerów pisma wydawanego specjalnie dla członków SS i ich rodzin, gdzie autor artykułu opisywał jak po wygranej wojnie wyglądać będą miejsca spoczynku zmarłych. Dziś na próżno szukać kogoś kto odniósłby się do tego wątku, nawet wpisując niemiecką nazwę tego sposobu pochówku do wyszukiwarki internetowej nie wyskoczy nam żadna wzmianka na ten temat. Duże wrażenie zrobiły nam mnie też kwestie związane ze Szklarską Porębą, w której pojawiłem się kilkukrotnie. Na terenie tego turystycznego miasta odnaleźć można częściowo zapomniane, neopogańskie cmentarze. Przeznaczone były one głównie dla funkcjonującej w tym mieście grupy volkistowskich artystów skupionych wokół budynku znanego pod nazwą „Sagenhalle” oraz ich sympatyków. Twierdzili oni m.in., że karkonoski duch gór – Liczyrzepa – to tak naprawdę jedno z wcieleń starogermańskiego boga Wotana.
Kiedy konkretnie ukaże się książka?
Publikacja na rynku pojawi się już w październiku. Obecnie w wydawnictwie trwają ostatnie prace przygotowawcze przed wypuszczeniem jej do drukarni. Zakupić będzie można ją praktycznie w każdym sklepie internetowym zajmującym się sprzedażą książek jak i wielu księgarniach stacjonarnych – także w znajdującej się na pleszewskim Rynku „Notce”.
Ma pan już plany na kolejne publikacje?
Tak, trzecia książka jest już w połowie ukończona. Ponownie poruszać będzie kwestie społeczno-religijne w III Rzeszy, gdyż temat ten tak mnie wciągnął, że obecnie całą swoją uwagę skupiam głównie na nim. Bazuje ona zaś na publikacji pewnego SS-manna, który opisał w niej jakie coroczne święta oraz metody ich celebracji należy uznać za ważne dla osób pozostających członkami Schutzstaffel i ich rodzin. Przedstawione koncepcje tylko i wyłącznie potwierdzają wyraźny starogermański trend i chęć powrotu do dawnych, wypartych przez chrześcijaństwo wierzeń, gdzie np. Boże Narodzenie zastępowane jest świętem zimowego przesilenia, a dzień Świętego Mikołaja ustępuje na rzecz dnia Wotana. Obecnie jestem w trakcie kończenia jej przekładu z języka niemieckiego na język polski oraz zbierania informacji o pierwotnym autorze.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.