KGW we Wszołowie powstało około 50 lat temu, ale nie ma na to żadnych dokumentów. Fakt ten pamięta pani Anna Majdziak, której mama była jedną z przewodniczących koła. Pierwszą szefową była Agnieszka Marcinkowska. - Oj były i imprezy, i wieczorki, kurczaki, paszę się sprzedawało. Kobiety z całego Wszołowa należały do koła, a spotkania odbywały się w domach. Piękne to były czasy - wspomina pani Anna, obecnie skarbniczka w KGW.
Początki działalności KGW we Wszołowie były bardzo aktywne. Pierwszą przewodniczącą była Agnieszka Marcinkowska. Koła zajmowały się wtedy rozprowadzaniem drobiu wśród mieszkańców, paszy. Przynależność do niech była niejako w interesie gospodyń. Dlatego, jak wspomina Anna Majdziak, do KGW należały wszystkie kobiety we wsi. Nie było sali wiejskiej, więc spotykały się w swoich domach. Kiedy szefową koła została mama pani Anny Majdziak - Czesława Sołtysiak, w ich domu było zawsze wesoło. - Czasem, jak się zeszły te kobiety, to 20-30 w kuchni siedziało. A taki gwar był, że mnie jako dziecko nawet głowa bolała - śmieje się pani Anna, obecnie skarbniczka w KGW.
W domach członkiń odbywały się dni kobiet, wieczorki. - Robiło się zrazy, sałatkę, zgrzało kiełbaski, każdy przyniósł placek. I się wtedy wszystkim chciało, na wszystko był czas - opowiada Anna Majdziak. Przez ponad 20 lat, do 2014 roku, kolejną przewodniczącą koła we Wszołowie była Bożena Zarzycka. Działalność organizacji w ostatnich latach była już coraz mniej aktywna. Jak wspomina pani Anna, młodzi już nie chcieli się angażować, a starszych osób ubywało. - Panie wypisywały się ze względu na stan zdrowia - mówi Rozaneta Marciniak, która od 2014 roku jest przewodniczącą KGW we Wszołowie.
Obecnie koło liczy 13 członkiń. Panie chciałyby, aby przyszły do koła nowe, młodsze osoby. - Za dużo też już młodych we Wszołowie nie zostało i to też jest problem - mówi Rozaneta Marciniak. Ale mimo tego - panie działają. Starają się jeździć na konkursy kulinarne, warsztaty, spotkania z innymi kołami. Raz w roku robią zebranie, na które wszystkie chętnie przychodzą. Stale też organizują dzień kobiet, np. w restauracji. Teraz mają jeszcze coś, co motywuje je do pracy - odnowioną salę wiejską. W pomieszczeniach po dawnej szkole, które 40 lat stały puste, gmina zrobiła salę na 70 osób i kuchnię. - Są nowe meble, naczynia, szklanki, garnki, ogrzewanie i klimatyzacja. Mamy nowe stoły, krzesła - pokazuje Rozaneta Marciniak.
Plany na przyszłość są związane z nową salą, ale nie tylko. - Kiedy już budynek zostanie otynkowany, a plac przed salą zrobiony, mam nadzieję, że odbędzie się oficjalne jej otwarcie. Będzie też miejsce, aby organizować dni dziecka, może jakieś festyny. Mamy nadzieję, że wieś się zintegruje - mówi Rozaneta Marciniak. Panie chcą też wynajmować salę na imprezy, aby z dochodu móc ją doposażać i upiększać. Ze ich składek, 25 zł na rok, wystarcza zaledwie na środki czystości. Jest nowa kuchnia - więc być może w przyszłym roku gminna wigilia odbędzie się właśnie we Wszołowie. Panie chciałyby także organizować u siebie szkolenia czy pokazy kulinarne. W najbliższych planach jest zabawa sylwestrowa, ale w mniejszym gronie. Była już w ubiegłym roku i wszyscy świetnie się bawili.