Gołuchów. W teorii powinny sprawnie dostarczać strażakom wodę podczas akcji, w praktyce... nie zawsze i nie ze wszystkich można w ogóle skorzystać. Często brakuje im również oznaczenia lub są prostu niewidoczne. Hydranty, bo o nich mowa, zostały niedawno skontrolowane przez gołuchowskich rajców.
- Te hydranty to mnie drażnią… I to od dłuższego czasu - nie ukrywa komendant gminny Ochotniczej Straży Pożarnej, Leszek Zdunek. Szef gołuchowskich strażaków mówi wprost: niektóre instalacje nie są w ogóle oznakowane, inne są niewidoczne, a jeszcze inne nie posiadają np. końcówek do podłączenia węża strażackiego.
- Taka sytuacja jest m.in. na skrzyżowaniu w Popówku, w okolicach figury. Być może odkręcili je jacyś „kolekcjonerzy”. Fakt faktem, węża już się tam nie podłączy - opowiada.
Problemów związanych z hydrantami jest także więcej. Niektóre z nich są niewidoczne, inne z kolei nie posiadają w ogóle oznaczenia, przez co nie wiadomo tak naprawdę czy są np. prywatne. - Na drodze z Popówka do Macewa jest chyba z pięć takich nieoznakowanych hydrantów - komentuje komendant. Podobnie jest w Kościelnej Wsi.
- Ze starymi instalacjami jest ten problem, że nie wiadomo co w ogóle z nimi zrobić. Być może nawet uda się je odkręcić, pytanie jednak, czy z powrotem się je zakręci - podkreśla Leszek Zdunek.
Uwagi strażaka zostały ostatnio poddane wnikliwej analizie podczas gminnej komisji porządku publicznego. Wnioski?
- Zawsze wychodziłem ze zdania, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Trzeba coś z tym zrobić, nim coś się spali - przyznaje przewodniczący komisji, Andrzej Biesiada.
- Przedyskutujemy tę sprawę z naszym Zakładem Usług Komunalnych, sprawdzimy, jakie są możliwe rozwiązania w tej kwestii - dodaje na koniec.
Sami strażacy zdają sobie sprawę, że problemu nie rozwiąże się od razu. - To wymaga z pewnością czasu, pewne postępy na szczęście już widać w tej sprawie. Niedawno podczas prac na drodze powiatowej przy okazji postawiono także nowe hydranty - zaznacza na koniec szef gminnych ogniowców.