Gościniec Walcerek jest jednym z 37 tego typu obiektów, które w latach 70-tych powstały na terenie Wielkopolski. Choć kojarzony jest z sąsiednim Jarocinem, to mieści się pod adresem: Cielcza 1. Gościniec z restauracją i miejscami noclegowymi został oficjalnie otwarty 4 września 1974 r. Budowa rozpoczęła się zaledwie siedem miesięcy wcześniej. Podobne obiekt powstał między innymi w Brzeziu, koło Pleszewa [ZOBACZ TUTAJ].
Na budowę Walcerka co jakiś czas przyjeżdżał proboszcz z Witaszyc
Wszystkie gościńce były budowane według tego samego projektu, różniły się tylko technologią wykonania. Podstawowym materiałem przy budowie tego pod Jarocinem było drewno. Nawet dach był nim pokryty.
- Kiedy już zapadła decyzja, że na dachu będzie gont, pojechałem do Zakopanego i dwa dni szukałem górali, którzy by się podjęli wykonania tego gontu - mówi Zenon Sierszuła, ówczesny zastępca architekta w Urzędzie Rejonowym w Jarocinie.
Jakiś czas później do Jarocina przyjechało czterech górali, pod kierunkiem Władysława Czebuni spod Zakopanego.
- Pamiętam, jak jeden z nich wziął taką szeroką deskę i siekierką zaczął rzeźbić wzory. To było coś niesamowitego, jak mu to szło, aż przyjemnie było patrzeć - przyznaje Jerzy Frątczak z Noskowa, który w czasie budowy Walcerka był czeladnikiem w firmie budowlanej swojego brata - Henryka Frątczaka, a później, przez 38 lat prowadził własną firmę.
Z gór sprowadzeni zostali nie tylko fachowcy, ale i sam gont. A z nim związana jest też inna historia. Otóż, kiedy o budowie gościńca zrobiło się głośno, na plac budowy przyjechał ówczesny ksiądz proboszcz z Witaszyc.
- Tam przy starym kościele była dzwonnica, której dach był w bardzo złym stanie i proboszcz przyjechał do nas, żeby mu użyczyć tego gontu - wspomina Zbigniew Kaczmarek, ówczesny dyrektor Powiatowego Ośrodka Sportu i Turystyki, któremu podlegał Walcerek i który uczestniczył w budowie gościńca. - Sprawa została dogadana i proboszcz przyjeżdżał co jakiś czas swoją warszawą, w bagażniku miał zawsze coś na wymianę i dostawał tyle paczek gontu, ile było tego wymiennika. A górale mu ten gont potem zakładali w wolnym czasie - dodaje.
Umocowanie wojewody i pierwszego sekretarza otwierało wszystkie drzwi
Walcerek został zbudowany w rekordowym czasie siedmiu miesięcy. W przedsięwzięcie - oprócz górali - zaangażowanych zostało wielu fachowców i firm z Jarocina i okolic, miedzy innymi stolarze z ówczesnej Fabryki Mebli.
- Zaczęliśmy w lutym, kiedy jeszcze był śnieg, a w kwietniu mieliśmy takie tempo, że pracowaliśmy po 12 godzin. Mówili wtedy, że Walcerek w Jarocinie powstał najszybciej - przyznaje Jerzy Fronczak.
Mimo dużych problemów z dostępem do materiałów w tamtych czasach, wykonawcy na budowie Walcerka mieli pierwszeństwo we wszystkim.
- Kamień ze Strzelina za Wrocławiem na podbudowę był przywożony samochód za samochodem - wspomina Jerzy Frontczak.
A Zbigniew Kaczmarek przyznaje, że „umocowanie wojewody i pierwszego sekretarza w komitecie wojewódzkim, otwierało wszystkie drzwi”. Choć przypomina sobie, że jeden problem pojawił się, i to zaraz na początku, kiedy szukano miejsca, gdzie mógłby stanąć gościniec.
- To miejsce należało do nadleśnictwa i znajdowało się na granicy Jarocina i Cielczy. Ale musieliśmy się przesunąć o kilka metrów, bo te gościńce nie mogły być budowane na terenie miasta. I tu pojawił się mały problem, ale tu znowu interwencja sekretarza, załatwiła sprawę - stwierdza Zbigniew Kaczmarek.
Kominek w jarocińskim Walcerku projektowany w Akademii Sztuk Pięknych Krakowie
Długo nie było pomysłu na nazwę gościńca pod Jarocinem. W końcu wymyślono, że będzie to Balcerek. Ostatecznie jednak, w nawiązaniu do tańca - walca, zmieniono nazwę na Walcerek.Po zakończeniu budowy przyszedł czas na wystrój wnętrz, który miał nawiązywać do charakteru gościńca. Znaczna część wyposażenia pochodziła z ówczesnej Fabryki Mebli, a kominek projektowany był w Akademii Sztuk Pięknych Krakowie.
W Walcerku zostało przygotowanych 19 miejsc noclegowych i 56 w restauracji. Otwarcie nastąpiło 4 września 1974 r. Tego samego dnia ówczesny wicewojewoda otwierał wszystkie pozostałe gościńce w Wielkopolsce, dlatego uroczystość w Jarocinie była bardzo krótka.
- Tam od frontu wchodził już wicewojewoda, a ja jeszcze kończyłem płytki na zapleczu. Talerze nosili i mnie poganiali, że mam się pospieszyć. A, jak skończyłem, to uciekałem przez kuchnię - wspomina Jerzy Frontczak z Noskowa.
Jarociński Walcerek odwiedzali sami znamienici goście
Pod koniec lat 70-tych pracę w gościńcu rozpoczęła Krystyna Szymanek z Jarocina. Była jedną z najważniejszych osób w kuchni. Przepracowała tam około 15 lat.
- Pracowało się nam bardzo dobrze, przede wszystkim dlatego, że była dobra atmosfera - stwierdza pani Krystyna.
Ale przyznaje, że „były takie dni, kiedy trzeba się było napracować”.
- Kiedy ludzie się zorientowali, że u nas można dobrze zjeść, to zaczęły przyjeżdżać wycieczki. Czasem potrafiły zjechać trzy autobusy na raz i trzeba było się uwijać, żeby ich wszystkich nakarmić.
Walcerek był zaliczany do lokali pierwszej kategorii, co determinowało jakość obsługi - kelnerki miały na przykład specjalne stroje z elementami snutki golińskiej. W lokalu serwowano też określone potrawy.
- U nas bigosu czy mielonych się nie zjadło. Musiała być przystawka, zupa albo krem i drugie danie. Podawaliśmy rumsztyki, dewolaje i wszystkie lepsze mięsa. A taką sztandarową potrawą była grochówka z wkładką i placki ziemniaczane z pieczarkami. Robiłyśmy też pyzy i barszcz z pasztecikami - wspomina pani Krystyna.
Restauracja była w tym czasie nagradzana za swoje potrawy, między innymi Srebrną Patelnią. Walcerek odwiedzali też sami znamienici goście. Była między innymi popularna wówczas piosenkarka Urszula Sipińska, czy aktor Jan Kociniak. Gościniec i jego pracownicy zostali też uwiecznieni w Kronice Filmowej, która była wyświetlana w kinach przed seansami.
Jarociński Walcerek w przeciwieństwie do wielu innych gościńców, cały czas prężnie działa
Przez pierwsze lata działalności Walcerek podlegał Powiatowemu Ośrodkowi Sportu i Turystyki w Jarocinie. Później przez jakiś czas był dzierżawiony przez prywatnego przedsiębiorcę, a w 1996 roku na stałe przeszedł w prywatne ręce. Kupił go wówczas Karol Siąkowski, który do dzisiaj jest jego właścicielem.
- Obiekt został zmodernizowany i rozbudowany, ale zależy nam, aby zachował swój dawny charakter. Obecnie mamy 30 miejsc noclegowych i około 50 - 60 w restauracji - mówi Agnieszka Siąkowska, zarządzająca gościńcem.
Pracę w Walcerku wspomina między innymi Karolina Walczak z Jarocina, która w latach 2014 - 2016 była tam pomocą w kuchni.
- To była najlepsza praca w moim życiu. Gdyby nie względy osobiste, pracowałabym tam do dzisiaj. Wspaniali ludzie, zawsze można było liczyć na wsparcie i zrozumienie. Atmosfera w pracy, jak w rodzinie. Pani Agnieszka Siąkowska, jako szefowa, była wspaniałą kobietą, zawsze uśmiechnięta i pogodna. Z tego, co wiem, tak jest do dzisiaj - podkreśla Karolina Walczak.
I dodaje:
- Nie mogę nie wspomnieć też o Janie Tomczaku, który przez ponad 10 lat był pracownikiem gospodarczym. Był wspaniałym człowiekiem i przyjacielem dla wszystkich. Nie ma go już wśród nas, ale wszyscy - także pracownicy Walcerka - bardzo przeżyliśmy jego śmierć.
Jarociński Walcerek cały czas prężnie działa, w przeciwieństwie do wielu innych tego typu gościńców, które podupadły, albo już dawno przestały istnieć.
PRZECZYTAJ TAKŻE
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.