Ojciec Hieronim Łusiak jest na misji w dalekiej Afryce. Na co dzień jest siostrzeńcem ojca Medarda Hajdusa z Chocza. Przeczytajcie historię, jaką wysłał niedawno swoim współbraciom.
Poniżej przedstawiamy ją w całości.
"Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak".
Pokój Wam!
W ostatnią niedzielę mogliśmy usłyszeć piękną parabolę o Królestwie Niebieskim, w niedzielę też niektórzy z naszych nowo wyświęconych braci odprawili swoją pierwszą w życiu Eucharystię. Bardzo się cieszę, że w sobotę miałem okazję obejrzeć kilka momentów z ceremonii święceń w internecie, po czym wraz z ojcem Barnabą wczesnym popołudniem pojechaliśmy na wioski. Mojego współbrata zostawiłem w Madabazumie 50 km od Rafaï, a ja kontynuowałem jeszcze 30 km aż do Ketemo. Po przyjeździe i przywitaniu wiernych od razu zacząłem spowiadać, czułem się naprawdę wykończony sama podróż ponad dwie godziny po wertepach, a do tego razem z Barnabą musieliśmy ciągnąć prom by przepłynąć rzekę, bo zepsuł się silnik.
Mam wrażenie, że przez ostatnie dwa tygodnie męczył mnie Covid, zmęczenie ból w płucach i totalny brak poczucia węchu i smaku, ciężko powiedzieć co to było, testów nie ma. Pewne jest, że tej nocy dorwała mnie malaria. Niedziela 8:30, kościół wypełnił się wiernymi a ja nie byłem wstanie wstać z łóżka. To nasza ostatnia wioska, od trzech miesięcy nie mieli Eucharystii, zmobilizowałem się ubrałem i poszedłem, ale niestety wytrzymałem jedynie do Ewangelii, żeby powiedzieć kazanie musiałem usiąść na krześle, w takiej pozycji kontynuowałem już resztę Mszy. Było to dla mnie trochę upokarzające, ale wszyscy widzieli, że jestem chory, że coś jest ze mną nie tak. Myślałem o braciach, myślałem o moich prymicjach, które były pięć lat temu, a dzisiaj nie miałem sił stanąć przy ołtarzu, pierwszy raz w moim życiu.
Pewnie nie pisałbym tego maila gdyby nie to co wydarzyło później. Po Mszy położyłem się, nie miałem absolutnie sił na nic. Tak mnie wszytko bolała, że jęczałem z bólu, aż udało się zasnąć. Po kliku godzinach ktoś wchodzi do mojego domu, godzina 14, nasi wierni, jeden mężczyzna i sześć kobiet, pytają czy mogą się nade mną pomodlić. Usiadłem na łóżku, a oni stanęli dookoła mnie. Bardzo poruszeni, mówią, że w ich wiosce nie ma szpitala, nie ma lekarza, ciężko znaleźć lekarstwa, ale jest ktoś kto potrafi uleczyć wszytkie nasze choroby, Jezus Chrystus. Ogromna wiara tych ludzi i ich piękną modlitwa sprawiła, że nie potrafiłem pohamować łez.
W tym trudnym dniu, Bóg obdarzył mnie wielką łaską, dał mi odczuć jak przybliżyło się Królestwo Boże.
"Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak".
Po południu miałem już wystarczająco sił by poprowadzić katechezę i odwiedzić chorych z sakramentami.
Moi Kochani, piszę do Was nie po to by żalić się nad swoim losem, ale by zaświadczyć, że Królestwo Boże jest pośród nas. Kapłani życzę Wam wspaniałych wiernych, wierni życzę Wam cudownych kapłanów. Módlmy się jedni za drugich i tak zdobywajmy każdego dnia to co zostało nam obiecane.
Pozdrawiam i błogosławię z serca Afryki!
brat Hieronim
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.