Wszystko rozegrało się w miejscowości Chocz w powiecie pleszewskim. Do piwnicy jednej z mieszkanek przedostały się ścieki z pobliskiej przepompowni. Dosłownie zalały całe pomieszczenie (100 m² powierzchni na wysokość 40 cm).
Ścieki przedostały się do piwnicy
Seniorkę o godzinie 4.00 wybudził okropny zapach. Gdy jej oczom ukazał się przerażający widok - natychmiast zadzwoniła na numer alarmowy zakładu wodno-kanalizacyjnego. W piwnicy przechowywała żywność, sprzęt do gotowania, jak garnki i miski, znajdowała się tam również pralka. Wszystko został zniszczone.Cały dom ogarnął odór, nie wspominając już o niebezpiecznych bakteriach, niesionych przez fekalia.
- Seniorka bardzo przeżyła to wydarzenie – i wpełni rozumiemy jej dramat, dlatego dołożyliśmy wszelkich starań, aby jak najszybciej uporać się z problemem – informuje Kina Janas, prezes Zakładu Wodno-Kanalizacyjnego w Choczu.
dalsza część tekstu pod zdjęciem
Zakład Wodno-Kanalizacyjny w Choczu
Reakcja zakładu wodno-kanalizacyjnego: „Ogromne straty”
Reakcja zakładu wodno-kanalizacyjnego była natychmiastowa.
- Nasi pracownicy wypompowali wszystkie ścieki, uprzątnięto rzeczy znajdujące się w piwnicy – wśród nich produkty żywnościowe, garnki, miski czy pralkę. Wszystko to uległo zniszczeniu. Od razu zleciliśmy firmie zewnętrznej ozonowanie, które szybko zostało wykonane. Przez kilka kolejnych dni przyjeżdżaliśmy wietrzyć piwnicę – wylicza Kina Janas.
Szkody zostały również zgłoszone do ubezpieczalni. Zakład oczekuje na przyznanie środków, za które zostaną odmalowane zniszczone pomieszczenia.
Przyczyna zalania domu ściekami
Szybko ustalono przyczynę zalania domu ściekami. Jak się okazało, katastrofę spowodował kawałek szmaty, który utknął w jednej z rur i zablokował przepływ ścieków. W konsekwencji fekalia – przez kratkę ściekową – zaczęły cofać się i wylewać w piwnicy mieszkanki, której posesja leży najbliżej przepompowni.Nie wiadomo, czy ktoś wrzucił szmatę do kanalizacji umyślnie czy nie. Taka sytuacja prowadzi jednak do bezradności i ostatecznie kończy się – małym lub dużym - dramatem.
- To wszystko nie wyniknęło z naszej winy. Dokładamy wszelkich starań, żeby monitorować przepompownie, otrzymujemy m.in. alerty, gdy dochodzi do spalenia pompy, nie ma prądu albo coś do niej wpadnie. Jednak sytuacji, kiedy coś utknęło w rurze i blokuje przepływ ścieków - nie jesteśmy w stanie na co dzień kontrolować – dopóki nie dojdzie do przykrych konsekwencji – tłumaczy Kinga Janas.
Seniorka z Chocza, którą dotknęło to - dla niej dramatyczne zlanie - za pośrednictwem innej mieszkanki w mediach społecznościowych umieściła podziękowanie dla zakładu wodno-kanalizacyjnego za szybką reakcję. Publikujemy je poniżej.
O tym za mało się mówi. Takie rzeczy trafiają do kanalizacji
Tymczasem w rozmowie z naszym portalem prezes Zakładu Wodno-Kanalizacyjnego w Choczu porusza temat, o którym – jak podkreśla – za mało się mówi w przestrzeni publicznej. Chodzi o rzeczy, które zakład wyławia ze ścieków.
- Znajdujemy w przepompowni plastikowe i szklane butelki, mopy i szmaty. Myślę, że wiele z tych rzeczy nie trafia do nas z domów. Być może ktoś otwiera właz do studzienki rewizyjnej i wrzuca tam swoje śmieci – mówi Kinga Janas.
A takie zachowanie jest absolutnie niedozwolone i bardzo szkodliwe. Tak samo jak wrzucanie przedmiotów do urządzeń sanitarnych w naszych domach. Właśnie przez tego rodzaju lekkomyślność może dojść do uszkodzeń i zatorów w rurach kanalizacyjnych, a w konsekwencji zalań piwnic, mieszkań czy ulic. Każdy z tych scenariuszy generuje dodatkowe koszty – zarówno dla osoby prywatnej, jak i samorządu.
Cierpi również środowisko. Toksyczne odpady mogą zanieczyszczać wody gruntowe, natomiast resztki jedzenia stają się źródłem pokarmu dla szczurów, co sprzyja wzrostowi ich liczebności w kanalizacji. Zaś ostre przedmioty stanowią niebezpieczeństwo dla pracowników zajmujących się konserwacją i naprawą systemów kanalizacyjnych.
Wideo - budwa Centralnej Stacji Wodociągowej przy ul. Kaliskiej w Pleszewie (dalsza część tekstu pod nagraniem)
Jest apel. Tego nie wrzucaj do kanalizacji
Zakład Wodno-Kanalizacyjny w Choczu zaapelował do mieszkańców gminy o zachowanie zdrowego rozsądku i niewrzucanie niczego do kanalizacji.
- Historia, która się wydarzyła mogła przytrafić się u każdego z nas w domu. Ale nie każdy ma piwnicę, więc warto sobie uzmysłowić, że ścieki mogą wybić prosto w mieszkaniu, a taka sytuacja jest już dużo mniej przyjemna – mówi prezes zakładu.
I podkreśla, że każda sytuacja, kiedy jakiś niepożądany przedmiot trafia do kanalizacji, powinna być natychmiast zgłoszona zakładowi.
- Proszę nie bać się dzwonić, kiedy coś wpadnie nam tam przypadkiem. Przyjedziemy i przepchamy taką rurę. Mieszkańcy mogą na nas liczyć, po to jesteśmy, służymy pomocą i wsparciem, mamy wspaniałą ekipę i reagujemy szybko. Gdy zaś sytuacja wymyka się spod kontroli, musimy ponosić duże koszty – tłumaczy Kinga Janas.
Z Zakładem Wodno-Kanalizacyjnym w Choczu możesz skontaktować się całą dobę pod numerami:
- 571-998-895
- 690-411-446
- 782-438-779
- tkanin,
- plastikowych butelek,
- nawilżanych chusteczek,
- reklamówek,
- i innych, tym podobnych.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.