Coś by trzeba zrobić z tym. To jest straszydło – uważa radny Eugeniusz Walkowiak. O czym mówi? O przystanku autobusowym w Gizałkach. - To jest obraz nędzy i rozpaczy – uważa rajca. Podobnego zdania jest wójt Robert Łoza. - My w zeszłym roku wymalowaliśmy to pomieszczenie na zewnątrz, staramy się tam sprzątać, ale ten cały obiekt należałoby rozebrać – tłumaczy włodarz. Zdradza także, że był chętny na kupno ziemi, na której znajduje się przystanek. - Ale uznałem, że skoro w przyszłości planowana jest rozbudowa obiektów, w którym znajdują się obecnie Warsztaty Terapii Zajęciowej, to byłoby błędem sprzedanie tego gruntu, bo może on posłużyć choćby jako dodatkowy parking – wyjaśnia wójt Gizałek. - Zgadzam się, że z tym obiektem należy coś zrobić, może chociaż w części rozebrać. Połowa przystanku jest w stanie przyzwoitym, druga – w fatalnym stanie. Żeby rozebrać taki obiekt, musimy mieć pozwolenie na rozbiórkę i trzeba to formalnie załatwić, to może potrwać. To faktycznie straszy – przyznaje wójt Robert Łoza. - Ale ludzie muszą mieć jakąś wiatę, gdzie mogą się schować w razie niesprzyjającej pogody – zaznacza jednocześnie, dodając, że przystanek musi być duży. - Rano widzę po parędziesiąt osób, które tam stoją. (…) Rozbiórka będzie kosztowała, dokumentacja z tym związana i budowa nowej wiaty - też. To jest co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych – stwierdza włodarz.
(pg)