Maria Ciesielska dzieciństwo spędziła w Prokopowie, później zamieszkała u męża Hieronima w Tursku. Z kilkudniową córką Marzenką, wyjechali jednak za pracą. I zamieszkali w Rudzie Śląskiej.
- Początki były trudne. Zaczynaliśmy do zera, wyjechaliśmy z przysłowiową walizką. Tam mieliśmy rodzinę, która nas wspierała - podkreśla. Tam też urodził się im syn Jacek. Pan Hieronim pracował w kopalni, a pani Maria prowadziła kiosk z gazetami. Z sentymentem wspomina ten czas. - Było przepięknie, sąsiedzi cudowni, do dziś utrzymujemy z nimi kontakt. Dzieci miały blisko do szkoły. Mąż pracował, w sobotę i niedzielę, ale kopalnia dbała, aby był czas dla rodzin. Organizowano rajdy, wycieczki i wszyscy się bawili - opowiada pani Maria.
Ze Śląska wrócili po 35 latach
Z czasem dzieci się usamodzielniły i założyły rodziny. Pani Maria doczekała się dwóch wnuków: Macieja i Kamila. Kiedy mąż zakończył pracę zawodową, jeden ze znajomych z Jedlca zasugerował im budowę domu w Tursku. Odważyli się. Kiedy dom już stanął na emeryturę przeszła też pani Maria. - Jesteśmy w Tursku 15 lat. Mamy tu rodzinę i znajomych. Tu też jest pięknie, kiedy ten kasztan rozłoży liście na ogrodzie, to się cudownie wypoczywa - zaznacza. I dodaje: Syn dzwoni każdego dnia. Córka z zięciem odwiedzają nas przynajmniej dwa razy w miesiącu. W naszym domu, co rusz są goście. I z tego się cieszymy.
Lubi zwiedzać
Pani Maria obiecała sobie z mężem, że na emeryturze zwiedzą świat. I prawie dotrzymują słowa. Byli we Włoszech, na Ukrainie, w Niemczech. Kilka dni temu wrócili z Portugalii. Pojechali na zaproszenie wnuka. Zwiedzili Palermo, byli też w Fatimie. - Pojechaliśmy po obchodach 100-lecia objawień. Mogliśmy dużo zobaczyć, bo wiadomo, kiedy był papież Franciszek, te miejsca nie były dostępne dla pielgrzymów. Uczestniczyliśmy w nocnej modlitwie różańcowej. Było przepięknie - zachwyca się.