Festiwal Miedzianka realizowany jest w tym roku w nowej, eksperymentalnej formule. Jeszcze przed pandemią, miłośnicy literatury brali udział w wydarzeniach, które odbywały się przez klika dni we wsi Miedzianka, położonej na Dolnym Śląsku. Historie tej miejscowości i problemy, z którymi ta się boryka, opisał Filip Springer w docenionym przez krytyków i czytelników reportażu z 2011 r. „Miedzianka. Historia znikania”. To właśnie tam w 2017 r. postanowiono zorganizować festiwal reportażu. Na początku miał on charakter elitarny, ale z czasem - zaczął przyciągać coraz więcej osób.
To dlatego organizatorzy wydarzenia postanowili, że będą z Miedzianki wyjeżdżać. Nie chcieli obciążać małej miejscowości zbyt dużą liczbą turystów przez kilka dni. Przemianowali więc Miedziankę Fest na – Miedziankę Po Drodze. Postawili na nową formułę, w ramach której festiwal odwiedza wybrane miejscowości.
- Wędrowna forma festiwalu pozwala zmniejszyć jego ślad ekologiczny i antropopresję na miejsce, w którym dotąd się odbywał. To nie publiczność musi przyjechać do Miedzianki, a Miedzianka przyjedzie do publiczności. Zwiększy to także możliwość uczestniczenia w imprezie osobom wykluczonym transportowo – wyjaśniali organizatorzy.
Pleszew zaraz po śląsku
Festiwal rozpoczął się 27 sierpnia w Miedziance. I przez pięć kolejnych dni wędrował po śląsku (organizatorzy dotarli do Gliwic, Raciborza, Nysy, Opola i Złotego Stoku). Pleszewianie mogli poczuć się wyjątkowo, bo stamtąd - wyruszył prosto do naszego miasta. Dlaczego wybrano je jako przystanek na trasie?
- Szukaliśmy miast, które są gotowe uwierzyć w formułę bez dowodów na to, że ona działa, bo ich nie mieliśmy. Mogliśmy coś wiedzieć, przeczuwać, ale jak się zaczyna spotkanie o 15, a ja nie wiem czy przyjdą ludzie, to się tym stresuję – mówi Filip Springer, koordynator programu festiwalu. - Będąc tutaj wcześniej na spotkaniu autorskim i słysząc od przyjaciół, m.in. z Kalisza, ale też innych miejscowości, o tym, co się w Pleszewie dzieje, wyczuwałem, że tutaj może być zrozumienie dla takiej idei - wyjaśnił.
Reporter, który zajmuje się w swojej twórczości miejscami, już kilkukrotnie był w naszym mieście. To spodobało mu się z pewnego względu.
- Ujmuje mnie fakt, że Pleszew postanowił nie rosnąć tylko ogarnąć swoją populację i przestrzeń w taki sposób, żeby tej populacji było tu wygodnie – powiedział nam.
Książki, teatr, film i muzyka
Festiwal Miedzianka Po Drodze rozpoczął się w Pleszewie o godz. 15:30. Na scenie ustawionej na torowisku odbywały się spotkania z autorami książek. Sylwia Chutnik porozmawiała z Igną Iwasiuk, Weronika Wawrzkowicz z Witoldem Szabłowskim, a Izabela Fietkiewicz-Paszek z Kazimierą Szczuką. Wywiady toczyły się wokół festiwalowego hasła-manifestu - „literatura niepraktyczna”. W rozmowy o książkach włączała się sama publiczność, która zadawała gościom pytania.Po godz. 17 w Zajedni Kultury odbyła się projekcja filmu „Tożsamość” i spotkanie z jego twórcami – Konradem Królikowskim i Patrykiem Cannon. Tam też publiczność obejrzała występ teatru improwizowanego Klancyk. Aktorzy wykonali barwne i ujmujące publiczność improwizacje do fragmentów książki Filipa Springera, która ma ukazać się w przyszłym roku. Fragmenty te odczytywał sam autor.
Wiele działo się poza główną sceną. W jednym z wagonów zainteresowani mogli wziąć udział w lekcji poezji poprowadzonej przez Julię Fiedorczuk. Wieczorem odbył się pokaz filmów, które powstały w ramach projektu „Art Thinking – myślenie sztuką”. Cały czas otwarte było też stoisko z książkami i kawą prowadzone przez księgarnię Wrzenie Świata. Przybyli chętnie do niego zaglądali.
Późnym wieczorem na torowisku odbył się klimatyczny koncert Michała Zygmunta – artysty mieszkającego na co dzień nad Odrą. Muzyk wykorzystuje w swojej twórczości nagrania terenowe, które udaje mu się zrobić podczas prowadzonych wędrówek. Na scenie opowiadał o obecnej sytuacji nad Odrą. Przejmujące, ale i pełne nadziei historie łączyły się wykonywaną przez niego, czerpiącą z natury, muzyką.
Festiwal zamykało coś specjalnego. Ok. godz. 22 rozpoczęło się wydarzenie „Latarnicy i Latarniczki”. W jego ramach, twórcy (Weronika Wawrzkowicz, Błażej Staryszak, Robert Maciąg, Inga Iwasiów i Witek Szabłowski) rozstawieni w różnych miejscach torowiska, czytali publiczności fragmenty swoich książek. Pomimo później pory i spadającej temperatury słuchacze chętnie zatrzymywali się przy wybranych „latarnikach”.
Niepowtarzalny klimat
Wszystkie wydarzenia odbywały się na terenie domu kultury i biblioteki. Anturaż historycznego torowiska z pewnością nadawał im szczególnego charakteru. Podkreślali to również autorzy książek.
- Podoba mi się biblioteka i Zajezdnia Kultury - wykorzystanie tych dwóch miejsc po przeciwnych stronach torów. To jest ciekawe, że w małych miasteczkach i na wsiach jest zawsze podział – „ci po tamtej stronie torów”. Tutaj w Pleszewie jest niewidzialny pomost między tymi dwoma jednostkami kultury. I to jest piękne – powiedziała nam Sylwia Chutnik.
To nie była pierwsza wizyta pisarki w Pleszewie. W czerwcu Chutnik miała swoje spotkanie autorskie w miejscowej bibliotece. Czy jest coś szczególnego, co zapamięta ze swoich wizyt w naszym mieście?
- Pięknie zrewitalizowano budynek biblioteki – z jednej strony jest pozostawiony jego styl architektoniczny i klimat, a z drugiej jest on bardzo użytkowy. Miejsce jest przystosowane do zapotrzebowania ludzi i bardzo ładne. Zostawiono architekturę, historię i dziedzictwo, a jednocześnie nie utrzymuje się pustego budynku, bo jest ładny i stary, tylko łączy go z użytkownością. Pod tym względem tu jest super - wyznała.
Znikające torowisko
Szczególnym wydarzeniem, o lokalnym charakterze, które zostało podpięte pod festiwal Miedzianka, jest przejście śladami starej kolejki od stacji w Broniszewicach do Krotoszyna. Pieszy rajd zainicjowany został przez Michała Krupę. Podróżnik przebył wczoraj pierwszy, 14 km. odcinek trasy. Zatrzymał się w Pleszewie, żeby wziąć udział w festiwalu.
- Pani Grażyna, która mieszkała w Broniszewicach przyjechała na start i pokazała, gdzie dokładnie zawracała kolejka. Nic tam już nie pozostało, jest prywatna działka. Tory zostały rozebrane, a betonowe konstrukcje zasypane. Szukaliśmy jakichkolwiek śladów kolejki, ustaliliśmy, gdzie ta linia szła, ale nie ma już po niej żadnych śladów – powiedział Michał Krupa.
Wyprawa do stacji w Krotoszynie potrwa do niedzieli. Przyłączyć może się do niej każda zainteresowana osoba. Więcej o tym wyjątkowym przedsięwzięciu przeczytasz tutaj: Wybierz się na rajd trasą kolejki wąskotorowej
Byliście na festiwalu? Jak wam się podobało?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.