reklama
reklama

Wnuki i prawnuki kocha się najbardziej - mówią Bronisława i Konrad Dogodowie z Chocza

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Bronisława i Konrad Dogodowie z Chocza mają 6 dzieci, 15 wnuków i 24 prawnuków. - Jesteśmy dumni z tego, że tyle ich mamy - mówią. Małżeństwo już wiele razem przeszło. Scenariusz, który napisało ich życie jest teraz dla ich bliskich przykładem.
reklama

Początek 

Historia państwa Dogodów rozpoczyna się w roku 1960. To wtedy montowano w Choczu i okolicy oświetlenie uliczne. Gmina zatrudniała do tego elektryków. Jednym z nich był młody chłopak - 24-letni Konrad z Lądku w powiecie słupeckim. Swoje zadania wykonywał też przy ul. Kaliskiej 3 w Choczu. To tam - u rodziny Dyczkowskich - mieszkała 18-letnia Bronisława.

- Zakładał lampę na słupie, a ja robiłam na drucikach - mówi o pierwszym spotkaniu z nieznajomym wówczas młodzieńcem pani Bronisława.

Oboje zwrócili wtedy na siebie uwagę. A już niedługo potem - dopadło ich zauroczenie. Konrad zaczął przyjeżdżać do Bronisławy rowerem - z Lądku do Chocza, a więc pokonywał w jedną stronę ponad 30 km. Chętnie też zabierał swoją lubą do siebie. Jeździli jednośladem razem - on jako kierowca, ona - pasażerka na rowerowej ramie. Odległość już nie miała dla nich znaczenia.

Młodych szybko połączyło silne uczucie. Już po trzech miesiącach znajomości podjęli poważną decyzję - że chcą wziąć ślub. Kościelna uroczystość odbyła się 16 października 1960 r. w kolegiacie w Choczu i odprawił ją ksiądz Władysław Olejniczak. A wesele to było prawdziwe wydarzenie we wsi. W drodze z kościoła młodą parę zatrzymywano 9 razy. Huczną zabawę urządzono w domu. Wszyscy świetnie się bawili. Pan Roman - ojciec Bronisławy - zarwał nawet w tańcu podłogę.   

Rodzina

Już w 1961 roku na świat przyszedł pierwszy syn młodej pary - Sławek. Kolejny - Stasiu - urodził się półtora roku później - w Nowym Roku. Potem dołączyli do nich Andrzej, Marek i wyczekiwane dziewczyny - Asia oraz Ania.

- Mówiłem wtedy, że w końcu musi być dziewczynka - opowiada z uśmiechem pan Konrad.

Początek upragnionego życia rodzinnego - nie był jednak dla państwa Dogodów prosty. Dostali od rodziców pani Bronisławy działkę, na której rozpoczęli budowę domu. Musieli na nią zarobić, a jednocześnie wychowywać dzieci. Pani Bronisława, jeśli tylko pozwalał jej na to czas - pracowała w chockiej wikliniarni. Z kolei, jej mąż był kierowcą w urzędzie wojewódzkim. Nierzadko pokonywał trasy z Kalisza do Warszawy, a wtedy co drugi dzień nie było go przy żonie i dzieciach.

- Byliśmy młodzi i budowaliśmy dom, musieliśmy na niego zapracować - mówi pani Bronisława. - Ale czasy były też inne, dziecko nosiło ubrania po drugim dziecku i tak się jakoś wychowywało. Teraz ludzie mają więcej wygód, więcej wsparcia z zewnątrz, chociażby w postaci pieniędzy od państwa - ocenia kobieta.

- Nie było łatwo, ale jakoś się ułożyło - dodaje pan Konrad. On sam w tamtym okresie nie mógł doświadczyć pomocy ze strony swoich rodziców. Ci bardzo wcześnie zmarli - obydwoje w wieku 36 lat. Ogromną stratę pan Konrad wspomina ze łzami w oczach.

Samo życie

Szczęścia w rodzinie Dogodów w Choczu było jednak coraz więcej, bo ta - cały czas się powiększała. Dzieci znalazły swoje drugie połówki i na świat zaczęły przychodzić wnuki. Pierwsza wnuczka - Marta - urodziła się w 1984 roku. To był dla pani Bronisławy i pana Konrada pamiętny dzień.

- Bardzo się cieszyliśmy. Dzieci, to są dzieci i oczywiście się je kocha. Ale wnuki czy prawnuki - kocha się jeszcze bardziej - mówi kobieta.

Łącznie tych wnuków państwo Dogodowie mają 15  (najmłodszy - Filip - ma 16 lat). Z kolei, prawnuków, jak dotychczas - aż 24. Jednym z najtrudniejszych momentów w życiu małżeństwa było pożegnanie prawnuczki Wiktorii, która kilka lat temu odeszła, po walce z białaczką. Pradziadkowie pokazują ją na zdjęciach i zachowanych pamiątkach. Dziewczyna zajmuje bardzo ważne miejsce w sercach członków swojej rodziny. 

Radość

Wszystkie dzieci i wnuki pani Bronisławy i pana Konrada zamieszkały niedaleko Chocza. Dlatego są blisko nestorów rodu.

- Ze wszystkimi wnukami mamy kontakt. Co dwa, trzy lata, organizujemy kolację, żeby spotkać się wspólnie - mówią z radością seniorzy.

Podkreślają też, że ich rodzina zatacza coraz szersze kręgi - i to w różnych stronach świata. Mąż ich wnuczki Agaty - Alvaro - pochodzi z Afryki. Dlatego ich ślub to było prawdziwe spotkanie odmiennych kultur. I to bardzo udane. A takiego szczęścia w rodzinie jest znacznie więcej.

- Zosia za chwilę będzie miała 18-stkę, a przed chwilą zdała prawo jazdy. To dla nas duża radość - opowiada pani Bronisława.

W ostatnich latach Dogodowie mieli wiele powodów do świętowania - m.in. 60-lecie swojego małżeństwa czy też 80. urodziny pani Bronisławy. Przy tej pierwszej okazji dostali od córki Ani wyjątkowy album. Ta opisała w nim najważniejsze wydarzenia z życia swoich rodziców. Zawarła też poruszający przekaz dla młodych: „Pamiętajcie moi mili, że gdy zgoda i miłość dwoje ludzi trzyma blisko, to w życiu osiągnąć można wszystko. Bierzcie więc z Dziadków przykład dzieciaki, abyście rocznic doczekali takich”.

- Jestem dumna z tego, że mam tyle wnuków i prawnuków - puentuje pani Bronisława. - Bardzo lubią do nas przyjeżdżać. Ci najmłodsi chętnie się u nas bawią. Wtedy człowiek się cieszy - mówi zadowolona kobieta. - Ale w domu wszyscy razem by się nie zmieścili - śmieje się pan Konrad. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama